Czytelnia

Małżeństwo: reaktywacja

Kalina Wojciechowska i Jerzy Żak

Małżeństwo: reaktywacja — ankieta

Małżeństwo, czy może nawet szerzej — związek mężczyzny i kobiety — wydaje się najbardziej naturalny (przez to dobry), służy bowiem zachowaniu gatunku, co nie sprowadza się jedynie do przekazania życia, ale do „wyhodowania” i wychowania nowego człowieka.

Z powodzeniem małżeństwo — już w nieco węższym znaczeniu, jako związek formalny - można porównać do firmy, która nie może działać na własną niekorzyść. Wspólnicy/małżonkowie zobligowani są do współpracy, tworzenia dóbr (czy to materialnych, czy duchowych), które przyczyniają się do rozwoju obojga i firmy/małżeństwa jako całości/instytucji. Jeśli wspólnicy nie wywiązują się za swoich obowiązków — wkracza sąd.

Zalegalizowany związek to zarówno korzyści jak i pewne ograniczenia. Przysięga małżeńska złożona przy świadkach to jak podpisanie akcesu, przystąpienia do spółki i zobowiązanie się publiczne do przestrzegania zasad obowiązujących w firmie i do, jak wspomniano, pracowania na jej korzyść, która przekłada się na korzyści wspólników.

Oczywiście można się tylko „umówić”, jak ma wyglądać funkcjonowanie firmy/małżeństwa, ale niejednokrotnie „bat” w postaci sądu działa ostrzegawczo — jak w przypadku wspólników, którzy działają na niekorzyść spółki. Działa też mobilizująco — rozwiązanie działalności firmowej/małżeńskiej bywa trudne, jest zbyt wiele do stracenia (w sensie emocjonalnym i materialnym); warto więc głęboko zastanowić się zanim zrealizuje się zamiar odejścia, porzucenia wspólnika.

Podobnie jak założenie firmy, małżeństwo wymaga zaufania do wspólnika i wspólnego opracowania strategii firmy. Urzędowy dokument „umacnia” dodatkowo to zaufanie. Od wspólnika/małżonka oczekuje się zatem lojalności i szczerości i tym samym należy mu odpłacać.

Można też oficjalnie/urzędowo wstępować w imieniu firmy/małżeństwa.

Małżeństwo ponadto wprowadza pewien ład w życie człowieka/pary. Stabilizuje je, dyscyplinuje, pozwala skupić się na innych aktywnościach życiowych niż szukanie „doskonałego” partnera. Wydaje się zatem, że człowiek pozostający w małżeństwie ma naprawdę wielkie szanse na osiągnięcie jakiegoś sukcesu w życiu. Np. sukcesu zawodowego/rodzicielskiego/wychowawczego, którym dzieli się ze współmałżonkiem. Analogicznie — łatwiej jest też przeżywać porażki mając świadomość wsparcia ze strony najbliższej osoby.

Małżeństwo to doskonała szkoła kompromisu. Każdy wchodzi do niego z własną wizją, oczekiwaniami i obawami. W ciągu pierwszych lat związku wypracowuje się wspólną wizję przyszłości, celów, dążeń, także wspólne wartości. Decyzje podejmowane są kolektywnie, co sprawia, że mogą okazać się o wiele trafniejsze, ponieważ w dyskusjach naświetlone przez drugą osobę zostają aspekty, których pierwsza osoba często nie dostrzega.

Żona jest lustrem dla męża, mąż lustrem dla żony.

2. Samo określenie „małżeństwo” jest już tak długo obecne w kulturze i zakodowane świadomości społecznej jako związek kobiety i mężczyzny, że dla związków jednopłciowych można by się pokusić o jakieś inne nazewnictwo. Nawet etymologia przemawia za tym, że umowa (prawna) dotyczy osoby płci żeńskiej (stąd to żeństwo w drugim członie). Także role męża i żony są zdefiniowane obyczajowo, kulturowo, społecznie, nie przystają więc do ról partnerów jednopłciowych. Pytanie par gejowskich/lesbijskich, „kto u was jest żoną, a kto mężem” budzi pewien niesmak i zakłopotanie. Alternatywna terminologia pomogłaby w uniknięciu tego typu niezręczności.

3. Dlaczego małżeństwo powinno być zarezerwowane tylko dla dwojga osób?

Wydaje się, że dwoje ludzi to optymalna liczba, aby wypracować prawdziwie partnerskie relacje. Dwie osoby mają te same prawa, dzielą się obowiązkami. Wyraźnie widać to przy podejmowaniu decyzji, gdy obie strony mają równe szanse w wymianie argumentów. W przypadku trzech (lub więcej) osób reguły stają się bardziej rozmyte. Istnieje niebezpieczeństwo tworzenia wewnątrzzwiązkowych „koalicji”, przekupstwa (w zamian za poparcie stanowiska jednej osoby i opozycję wobec drugiej proponowane są osobie trzeciej jakieś korzyści). Ta trzecia osoba przestaje być traktowana podmiotowo, staje się przedmiotem, elementem rozgrywek między dwoma innymi podmiotami.

Trudno jest też mieć identyczny stosunek do dwóch osób, istnieje więc niebezpieczeństwo faworyzowania jednej z różnych względów (lepiej gotuje, lepiej się z nią rozmawia, lepsze współżycie itp.). Faworyzowanie kogoś w jednej choćby dziedzinie życia małżeńskiego rodzi naturalną zazdrość i niechęć osoby „gorszej”, konkurencję, nawet intrygi a to — jak się wydaje — nie służy związkowi.

Krzywdzące wydaje się postrzeganie par niezalegalizowanych tylko przez pryzmat seksu (czy rewolucji seksualnej, która przyczyniła się do większej tolerancji i akceptacji tego typu związków w społeczeństwie). Zapewne jest mnóstwo różnych powodów, dlaczego ludzie nie decydują się na małżeństwo, ale chyba trudno na pierwszym miejscu wymieniać tu wpływ „rewolucji seksualnej”. Sprowadzanie tych związków wyłącznie do relacji opartych na seksie i przekonanie o łatwiejszej (i częstszej) zmianie partnerów jest niesprawiedliwe. Istnieją bowiem pary nieformalne żyjące ze sobą wiele lat, które łączy głęboka więź oparta na wzajemnym szacunku , przyjaźni itp. Podobnie nie powinno się sprowadzać małżeństwa do możliwości „uprawiania legalnego seksu”.

1 2 następna strona

Małżeństwo: reaktywacja

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?