Czytelnia

Ciało

Joanna Petry Mroczkowska, Znak Jonasza i wytrawne wino, WIĘŹ 2005 nr 10.

Doświadczając nieżyczliwości i wymagających wysiłku trudności, starość, „mniej przebojowa” z każdym dniem, schodzi ze sceny. A powinna na niej pozostać, dzielić się swoją mądrością i nade wszystko być sobą, a nie udawać kogoś innego. W naszej zachodniej kulturze nie ma Konfucjusza, o szacunek dla starości muszą zatem zadbać przede wszystkim sami ludzie starzy. Autorytet trzeba sobie na ogół wyrabiać, nie przychodzi z namaszczenia. I tu zaczynać trzeba znacznie wcześniej.

Obserwacje psychologiczne potwierdzają pogląd, że starsi ludzie na ogół lepiej radzą sobie z emocjami, z konfliktami oraz z samotnością. Posuwanie się w latach cechuje stabilność większa niż we wcześniejszym okresie życia. Chodzi jednak o to, żeby nie zamieniła się ona w stagnację. Starych ludzi charakteryzuje lepsze samopoznanie oraz mniejsze niż w przypadku młodszych skupienie na sobie. W sferze relacji międzyludzkich u ludzi starszych obserwuje się zmniejszenie zainteresowania powierzchownymi kontaktami. Skoro nie muszą już zabiegać o pozycję i prestiż, stać ich na większą bezinteresowność i hojność. Częstsze jest również poczucie, że dobra materialne nie mają bezwzględnej wartości, a mogą człowieka zniewolić.

Starość to czas darowywania tego, co wcześniej osiągnęliśmy. Sytuacja życiowa pozwala na wyzbycie się konformizmu i przywiązania do konwenansów. Zacierają się ostre granice czasu i przestrzeni. Coraz bardziej naglące staje się pytania o to, co potem.

Pomimo tak wielu pozytywnych aspektów zaawansowania w latach, nie mamy poczucia, że starość jest błogosławieństwem. A przecież bez starości człowiek byłby jak inne ssaki, które funkcjonują w dwupokoleniowym modelu reprodukcji. Celem życia jest wzrost, jak przez całe życie uczyła Elizabeth Kbler Ross, światowej sławy lekarz tanatolog. Ci, którzy tęsknią za młodością, wciąż nie uchwycili sensu życia — mówi wyraźnie bohater Wtorków z Morriem”, znanego i w Polsce bestselleru amerykańskiego pisarza Mitcha Alboma.

Dziś na szczęście coraz więcej mówi się o tym, co młodsi mogą dać starym, ciągle jednak za mało o tym, co starzy mogą dać innym. Sędziwy człowiek, świadomy swojej roli ogniwa w sztafecie ludzkich losów, powinien być dawcą mądrości i nauczycielem trudniejszego człowieczeństwa. Powinien zwracać uwagę na sprawy, które młodszym umykają z pola widzenia. Powinien czynić pokój — w sobie, w rodzinie, w świecie. Powinien dążyć do pozostawienia po sobie dobrej pamięci.

Na właściwym brzegu

Lars Tornstam, szwedzki socjolog gerontolog, stworzył niedawno termin „gerotranscendencja”, który oznacza zmianę perspektywy życiowej ludzi starych — od światopoglądu materialistycznego i racjonalnego do kosmicznego i transcendentalnego. Franciszkanin Richard Rohr („US Catholic” z sierpnia 2005), znany pisarz katolicki, dzieli się z nami teorią dwóch połówek. W pierwszej połowie życia wypracowujemy tożsamość, granice działania. Jesteśmy bardzo zajęci sobą, budujemy swoją indywidualność. Jest to czas, w którym powinniśmy zadać sobie pytania: czy jestem kochany, wybrany, a nie tylko: czy mam rację. W tej części życia na pierwszy plan wysuwa się troska o samo naczynie, w drugiej zaś o treść, zawartość naczynia. Rzecz jednak w tym, że często nie przechodzimy z pierwszego etapu życia do drugiego, zbyt mocno bowiem koncentrujemy się na sobie. Tymczasem żeby móc z siebie zrezygnować — trzeba siebie posiąść.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Ciało

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?