Czytelnia

Kościół w Polsce

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Ewa Karabin

Ewa Karabin, My, klerykalni, „Tygodnik Powszechny” 2009 nr 25.

— On ma charakterek, jest cholerykiem — przyznaje Monika, jedna z parafianek. — Uważa, że jemu więcej wolno. Staram się z nim nie wchodzić w dyskusję, bo źle się na tym wychodzi. Ludzie się go boją, bo jak ktoś będzie chciał wziąć ślub, to kilka razy będzie musiał przychodzić — opowiada. — Ja mam z nim dobre relacje, bo należę do Kościoła Domowego, poza tym jesteśmy co niedziela w kościele, syn jest ministrantem — na początku nie bardzo chciał, ale teraz już się przyzwyczaił. Jeszcze nie widziałam, żeby któryś ksiądz miał tylu ministrantów. Trzeba przyznać, że gdyby nie on, to dzieciaki w ogóle by nie chodziły do kościoła. A on im każe, listę dzieci komunijnych sprawdza, choć po Komunii i tak połowa przestaje przychodzić. Może gdyby działał inaczej — nie na siłę i nie krzykiem...

Punkt usługowy

Według badań CBOS 74 proc. polskich katolików deklaruje, że nie ma — i nie chce mieć — wpływu na życie swojej parafii. Większość traktuje parafię jako punkt usługowy, skąd tylko się bierze, aalbo zgoła nic nie daje z siebie. Wierni nie traktują parafii jako czegoś, co współtworzą, za co są odpowiedzialni. — W ten właśnie sposób upowszechnia się klerykalizm praktyczny — mówi o. Piotr Jordan Śliwiński, kapucyn z Krakowa. — Kapłan jest tam, gdzie wcale być nie musi. Wiadomo, że tylko on może spowiadać, głosić Słowo Boże, celebrować Eucharystię, ale nie zawsze to kapłan powinien budować kościół czy organizować festyn parafialny, a często tak bywa. To najbardziej szkodliwy przejaw klerykalizmu, spowodowany nie tyle upodobaniem księdza, ile brakiem aktywności parafian, którzy nie wierzą, że świeccy mogą coś znaczyć w Kościele.

— Ja bym bardzo chciał, żeby parafianie przejęli część obowiązków — przyznaje ks.Wiesław, proboszcz sanktuarium maryjnego na Mazowszu. — Żeby dopomogli przy różnych budowach i remontach. Ale to nie takie proste, bo oni mówią: „Najlepiej ksiądz zrobi to sam”. Kiedyś byłem w szpitalu przez półtora miesiąca, wtedy panowie, którzy tu malowali, bardzo się zaangażowali, bo pod moją nieobecność czuli się bardziej odpowiedzialni. W parafii potrzebny jest lider, który podpowiada, ale nie robi sam wszystkiego. Jeżeli ksiądz jest zbyt aktywny, to wierni czują się zwolnieni z działania.

Z drugirj strony bywa, że brak udziału świeckich w życiu parafii ma również inne źródło — niechęć księży do mieszania się parafian chociażby w uroczystości Pierwszej Komunii swoich dzieci. Problem pojawia się, gdy rodzice nie chcą ograniczać się do sprzątnięcia i dekoracji świątyni, kupienia tzw. darów ołtarza, przygotowania mów dziękczynnych, a pragną aktywnie włączyć się w samą liturgię i wpływać na jej kształt. — Tylko z tego zamieszanie i bałagan — kwituje wielomiesięczny wysiłek rodziców proboszcz jednej z podwarszawskich parafii. A tuż przed samą uroczystością stwierdza: — Nie wiem, czy zgodzę się na to w przyszłym roku.

Po prostu towarzyszyć

Na drzwiach plebanii w K. wisi kartka z numerem telefonu komórkowego księdza, żeby potrzebujący zawsze mógł go znaleźć. — Moja definicja bycia księdzem to być wszędzie tam, gdzie są parafianie — mówi ks. Andrzej, miejscowy proboszcz. — Gdy coś robimy na cmentarzu lub przy kościele, to usiłuję pomagać, jeżeli nie umiem, to przynajmniej noszę młotek i podaję kombinerki. Staram się bywać na stypach, chrzcinach, weselach. Oczywiście, jeżeli mnie proszą — dodaje.

— To ważne, żeby kapłani uczyli się prostego towarzyszenia swoim wiernym — mówi o.Śliwiński. — Dzisiaj ksiądz musi mieć świadomość, że budowanie autorytetu nie oznacza czynienia z siebie eksperta od wszystkiego. Jak świetnie powiedział Benedykt XVI w katedrze św. Jana w Warszawie: ksiądz ma być specjalistą od duchowości, ma umieć poprowadzić człowieka. Ja nie znam się na wielu rzeczach, więc muszę zmieścić się na swoim poletku, robić to, do czego jestem powołany i w czym jestem dobry. Jeżeli kapłan zaczyna wypowiadać sądy o charakterze obligatoryjnym na tematy, na których się nie zna, to staje się żałosny.

— Prywatnie lubię politykę, interesuję się nią, kiedyś czytałem dwie gazety dziennie — opowiada ks. Wiesław. — Ale nigdy przed wyborami nie wskazywałem, na kogo głosować, bo to bezsensowne, ludzi tylko się zniechęca. Pamiętam, że kiedyś na rekolekcjach ksiądz krzyczał na parafian, żeby nie oglądali serialu „Ptaki ciernistych krzewów”, bo to demoralizujący film. Niektórzy oczywiście oglądali go wcześniej, ale po takiej reklamie oglądali już wszyscy.

Już nie jest bohaterem

— Kilkadziesiąt lat temu ksiądz, lekarz i aptekarz byli jedynymi mądrymi ludźmi we wsi, więc wszyscy ich poważali — mówi Lena, parafianka ks. Andrzeja. — Kiedyś ksiądz był dla swoich parafian niepodważalnym autorytetem jako wysłannik Boga na ziemi.

— Gdy władza tępiła duchowieństwo, wystarczyło być księdzem, żeby zostać bohaterem — wspomina ks. Andrzej. — Dzisiaj już nikt księdza po rękach nie całuje. Kiedy przychodzi do parafii, ludzie obchodzą się z nim jak pies z jeżem, obwąchują, patrzą... Przez to, że jestem księdzem, nie mam większego zaufania, na nie trzeba sobie zasłużyć. Albo się zapracuje na to, żeby być lubianym ojcem i przewodnikiem, albo nie. Czasem sutanna wzbudza sympatię, a niekiedy wywołuje agresję. Zdarzało mi się, że jechałem do miasta w koloratce i w urzędzie zwracały się do mnie per „pan”.

Pani Jola, młoda dynamiczna urzędniczka w małym miasteczku, mówi: — Księża nie są u nas załatwiani w pierwszej kolejności. Wszystko zależy od człowieka. Ja każdego księdza szanuję ze względu na to, że głosi słowo Boże, ale nie każdego szanuję ze względu na to, jakim jest człowiekiem.

— Mamy takiego księdza, który jest pewny siebie i myśli, że wszystko mu się należy — dodaje. — Kiedyś przyszedł do urzędu, rzucił mi 5 zł na stół i mówi: „4 zł płacę długu, a złotówkę niech pani weźmie napiwku”. Oddałam mu te pieniądze i powiedziałam: „Proszę księdza, 4 zł ksiądz wpłaci w banku, a złotówkę niech ksiądz zatrzyma, to będę zwolniona z tacy”. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie, od księdza wymagam pewnej pokory.

Gdy idzie o władzę

Z pokorą u księży bywa różnie. Niektórzy księża przyjmują pozycję udzielnego władcy, który szafuje dobrami. — W podwarszawskiej parafii moich przyjaciół — opowiada Marianna — ksiądz na miesiąc przed Pierwszą Komunią zdyskwalifikował dzieci, których rodzice nie dotarli na jedno ze spotkań przygotowawczych. Po wielu prośbach zgodził się zorganizować kolejne spotkanie, na którym najpierw pouczył rodziców o nieodpowiedzialności, a następnie zażądał wysprzątania kościoła. Do świątyni akurat wniesiono trumnę z nieboszczykiem, bo za godzinę miał się odbyć pogrzeb, więc tata biznesmen w eleganckim garniturze pod tą trumną zmywał szmatą posadzkę, a mama w szpilkach i kostiumie zamiatała parapety. I do tego wszystkiego ksiądz proboszcz z kartką i ołówkiem skrzętnie notujący nazwiska sprzątających.

Paternalistyczne zachowania wobec świeckich spotkać można nie tylko w parafiach. Dobrym przykładem są wydziały teologiczne wyższych uczelni, gdzie wykładowcami są głównie duchowni. Jedna z kobiet tam pracujących mówi: — Bycie teolożką w tym gronie nie jest łatwe. Klerykalizm jest wszechobecny. W przewadze liczebnej są księża-wykładowcy, którzy oczekują, że to kobiety będą im się kłaniać, i nie rozpoznają koleżanki z pracy nawet po kilku rozmowach. Często oficjalne pisma formułowane są w szablonie: ks. taki a taki... Mam ich trochę na pamiątkę. Przestano mi je przesyłać, gdy powiedziałam, że zabiorę je na publiczną dyskusję o święceniach kobiet.

***

— Niby ksiądz taki sam człowiek jak każdy inny — zwierza się pani Jola, urzędniczka — jednak gdy przychodzi w koloratce, to trochę tak, jakby przyszedł policjant po służbowemu, człowiek się stara bardziej. Ale proszę nie pisać mojego nazwiska, bo ja za rok prowadzę dziecko do Pierwszej Komunii.

poprzednia strona 1 2

Kościół w Polsce

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Ewa Karabin

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?