Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Ewa Karabin

Ewa Karabin, Na granicy. O sztuce budowania mostów, WIĘŹ 2009 nr 10.

Dlatego jednym z głównych punktów Dni Dobrosąsiedztwa jest nabożeństwo ekumeniczne. W tym roku wzięli w nim udział przedstawiciele Cerkwi prawosławnej, Cerkwi greckokatolickiej i Kościoła rzymskokatolickiego. Hierarchowie tych trzech Kościołów modlili się wspólnie o pokój między ich narodami przed obrazem Matki Boskiej Korczmińskiej. Bp Mieczysław Cisło, członek Zespołu Episkopatu Polski ds. kontaktów z przedstawicielami Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie, mówił: — Obecność tutaj jest polsko-ukraińską rezolucją, wyrazem woli budowania mostów między narodem polskim a ukraińskim.

Mosty

Na kryłowskiej wyspie mosty są dwa. Oprócz odbudowanego mostu koło odsłoniętego obelisku jest jeszcze inny, ważniejszy. To most pontonowy zainstalowany czasowo na polsko-ukraińskiej granicy przez pilnie strzegących go żołnierzy. Raz w roku właśnie w tym miejscu będzie otwierało się przejście graniczne i każdy Polak, który dysponuje paszportem lub Ukrainiec posiadający wizę, będzie mógł przejść na drugi brzeg.

Po ponad sześćdzisięciu latach Bug przestał dzielić mieszkańców tych terenów. Wielu z nich traktuje ten dzień jak wielkie święto. Wolontariuszka Nastia Kinzerska mówi: — Na Dni Dobrosąsiedztwa przyjechało dużo ludzi z północy, z Mazur, gdzie zostali zesłani po wojnie w ramach akcji „Wisła”. Często osoby, które mają ukraińskie korzenie, przyjeżdżają specjalnie, aby się zobaczyć z mieszkańcami okolicznych wiosek. Wspominają razem, pokazują zdjęcia. I dla tego jednego dnia, po to, żeby się tutaj spotkać, pokonują setki kilometrów.

Strona ukraińska podchodzi do tej uroczystości bardzo poważnie. — Ludzie przyjeżdżają z całego obwodu wołyńskiego, ze wszystkich rejonów, bo ze strony władz wyszło rozporządzenie, żeby wysyłać ich jak najwięcej — opowiada Nastia. Na ukraińskim brzegu jest też dużo więcej wolontariuszy. — Pracuje tam ok. 60 osób — dodaje Olena, wolontariuszka z Ukrainy, studiująca w Polsce. — Działają bardzo prężnie, prowadzą nawet kącik dla dzieci, żeby rodzice mogli oddać maluchy w dobre ręce i samemu rozejrzeć się po okolicy. Przygotowali miasteczko narodowe, pracują przy rejestracji, pomagają ochroniarzom. Po polskiej stronie jest kilka osób, więc dzielimy się siłami, żeby wszystkiemu podołać.

Festiwalowe atrakcje przyciągnęły tłumy, całe rodziny siedzą przy kiełbaskach i słuchają ludowej muzyki. Ruch na samej granicy wydaje się niewielki, choć żołnierze ze Straży Granicznej pod żadnym warunkiem nie chcą zdradzić, ile osób przekroczyło ją tego dnia. Po polskiej stronie słychać przede wszystkim język polski, Ukrainiec zdarza się sporadycznie. Większość gości przyszła na wyspę wiedziona ciekawością. — Na drugą stronę nie przechodzą, bo paszportów nie mają — wyjaśnia mieszkanka Kryłowa.

Strzeżona pilnie przez żołnierzy granica dla większości uczestników zabawy stanowi barierę nie do pokonania — mało kto ze średniego pokolenia kryłowian ma aktualny paszport. Jeszcze trudniej jest mieszkańcom ukraińskiego Krecziwa o ważną wizę — dlatego mogą jedynie przyglądać się zabawie na drugim brzegu. Rygoryzmowi przepisów musieli ulec też Andrzej Pruszkowski, były prezydent Lublina, prezes Stowarzyszenia Samorządów Euroregionu „Bug” i laureat Nagrody Pojednania, Grzegorz Motyka — obaj zapomnieli paszportów, więc nie zostali wpuszczeni przez służby graniczne na ukraińską stronę.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Ewa Karabin

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?