Czytelnia

Psychologia a duchowość

Katarzyna Jabłońska

Na początku był sens. Z ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawia Katarzyna Jabłońska, WIĘŹ 2003 nr 8-9.

– Oczywiście, i już sam fakt, że ktoś taki przyszedł, jest sensowny. Niedotknięci sensem nie przyszliby. To, że ktoś przyszedł, znaczy, że być może sens już go spotkał. To jest tajemnica sensu. Nie jestem reżyserem dramatu, w którym człowieka spotyka sens i bezsens. Jest to bardzo intymne doświadczenie. Tej tajemnicy nie można do końca wyjaśnić. Sens przerasta rozum człowieka. Trzeba się zgodzić na to, że nie w pełni zrozumiemy paradygmat czy logikę sensu. Ona jest inną logiką niż ludzka – po ludzku rzecz biorąc, bywa wręcz nielogiczna. Zaryzykuję tezę, że nie ma ludzi niedotkniętych sensem. Być może do jednych puka on głośniej, a do innych ciszej, a może rzecz nie w sile tego pukania, tylko w naszym wewnętrznym słuchu...

Od czego ten wewnętrzny słuch zależy?

– Od bardzo wielu rzeczy. Od tego, jak byliśmy wychowywani, jaki był nasz dom rodzinny, i od relacji, jakie mamy z Bogiem, innymi ludźmi i nami samymi. Sens potrzebuje pomostów. Przychodzi poprzez doświadczenie spotkania. Potrzebuje ludzkich relacji, żeby przyjść.

Jak być pomostem sensu? To bardzo trudne, oznacza nierzadko spotkanie z cudzą rozpaczą, udręką. Jak temu sprostać?

– Trzeba być zakorzenionym w doświadczeniu sensu. Trzeba mieć samemu swoje mosty do sensu, żeby móc o nim zaświadczyć. Nie jestem producentem sensu i nie posiadam go na własność, jeśli jednak zakorzeniony jestem w sensie, czy choćby otwarty na sens, to on sam promieniuje, inni poczują jego obecność. Tak, jak poczuła brzemienna Elżbieta, którą odwiedziła również brzemienna Maryja. Poruszyło się dzieciątko w moim łonie – radośnie wykrzykuje Elżbieta.

Człowiek napełniony sensem jest otwarty na drugiego człowieka, chce mu służyć pomocą, jest nim prawdziwie zainteresowany, chce go spotkać i podarować mu choćby swoją obecność. Maryja spieszy do Elżbiety, żeby ją spotkać, żeby z nią być. I ma dla niej czas – zostaje u niej przecież przez trzy miesiące. Medium dla sensu jest relacja, przede wszystkim z Bogiem, ale też z człowiekiem. Bóg jest relacją. Relacja należy to do samej istoty Bóstwa. Więź między Ojcem, Synem i Duchem Świętym jest niezwykle intensywna i jest odwieczna – nie było takiej chwili, w której by tej więzi nie było. Na początku był sens, ale ten sens objawił się jako więź Ojca, Syna i Ducha Świętego. Sens od początku jest więzią. A więź jest nośnikiem sensu.

Sens przychodzi poprzez doświadczenie spotkania. Potrzebuje ludzkich relacji, żeby przyjść. Pokazał to Chrystus poprzez to, jak spotykał się z ludźmi, jak z nimi był. Kiedy na przykład spotyka się z Samarytanką przy studni, wcale nie mówi jej o grzechu – po prostu z nią rozmawia. Ta kobieta nie wiedziała, że to jest Bóg – wyglądał jak wielu innych mężczyzn, choć zachowywał się inaczej niż mężczyźni, których znała. Rozmawiał z nią jak żaden inny mężczyzna, a znała ich z bliska wielu – miała przecież „kilku mężów”. Chrystus rozmawiał z nią, jak być może nikt dotąd i poruszył w niej coś bardzo istotnego.

Weźmy spotkanie Chrystusa z Zacheuszem. To był bardzo bogaty człowiek. Któregoś dnia po prostu zapragnął zobaczyć Jezusa, najprawdopodobniej z czystej ciekawości. Wszedł na drzewo, a Jezus go zauważył, i powiedział: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zacheusz przyjął Jezusa i został tym spotkaniem, tą obecnością tak obdarowany, że naraz i on sam zapragnął podzielić się tym, co ma. Zobaczył, jak bezsensowne jest niedzielenie się, zrozumiał, że lepiej jest dawać niż brać. Chrystus nie zażądał od niego, żeby oddał połowę swojego majątku, nie naznaczył mu takiej pokuty. Zacheusz poprzez spotkanie z Jezusem odkrył, że w istocie mamy jedynie to, co oddaliśmy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Psychologia a duchowość

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?