Czytelnia

Kościół w Polsce

ks. Andrzej Luter

ks. Andrzej Luter, Na pograniczu wiary i wątpienia, WIEŹ 2001 nr 2.

Na pewno bym uciekał od „duszpasteryzacji”, a już zwłaszcza wszelkich stadnych form. Ale chciałbym znać, rozmawiać i przyjaźnić się, szanować i doznawać szacunku. To już jest jakaś wersja wspólnoty i można by ją nawet uznać za specyficzną formę obecności w Kościele — incognito.

Co mogę na to odpowiedzieć jako ksiądz? Że odrzucam postawę ateistyczną i uważam, iż jest wiele powodów, żeby wierzyć w Boga, ale nie mogę odrzucić człowieka i jego przyjaźni. Tak, moi niewierzący przyjaciele mają rację: żadnych przynęt, po prostu „być”, głosić prawdę sobą. Wtedy mam prawo wymagać. Nie ukrywam jednak, że jest we mnie naturalne pragnienie (w końcu jestem księdzem), by mój przyjaciel-ateista... powrócił.

A tymczasem — jak mówi prof. Stefan Swieżawski — mam szukać tych przyczółków, które są wspólne, gdziekolwiek, w czymkolwiek, nawet w najbardziej kontrowersyjnych poglądach; u każdego człowieka, którego spotykam mam szukać przyczółka, który jest wspólny; przyczółka, do którego mogę przerzucać mosty. Szukanie tych mostów to wielkie zadanie dla chrześcijan, oczywiście bez zatracania własnej tożsamości i bez jakiegokolwiek irenizmu. Szymon z Cyreny był niewierzący, a — jak napisał Jacek Wojtysiak w Kalendarzu Ekumenicznym 2001 — dotykał ukrytego Boga i asystował Mu w zbawianiu świata. Bóg zatem jest tak blisko nas, że nawet nie wierząc, znajdujemy się w Jego Obecności.

Wyrzucony za brak szacunku

Często bywam w redakcji „Gazety Wyborczej”. Rozmawiamy tam o sprawach ważnych i mniej ważnych. Przychodzi moment, że ktoś odciąga mnie na bok i mówi, że chce porozmawiać, bo np. coś załamuje się w jego życiu. Czasami takie wielogodzinne rozmowy kończą się spowiedziami, do których by zapewne inaczej nie doszło, gdyż istnieje jakiś dziwny opór środowiskowy przed pójściem do księdza w parafii. To są niekiedy wielkie przeżycia, zmieniające mnie, moją postawę księżowską. Nigdy nie zapomnę tej dramatycznej spowiedzi, która zakończyła się już po północy 24 grudnia. Stanąłem wobec przeżyć 30-letniego człowieka, któremu przed Bożym Narodzeniem zawaliło się całe życie rodzinne.

Oczywiście są też sprawy pozornie prostsze: małżeństwa, chrzty, pogrzeby. Piszę: pozornie”, bo niektórzy księża nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielu ludzi można zrazić do Kościoła bezdusznością przy „załatwianiu” formalności. Młody dziennikarz Radia Plus udał się do swojej parafii, by omówić przygotowania do chrztu synka. Był upał, dziennikarz przyszedł w stroju letnim, ale nie „gorszącym”. Ksiądz wyrzucił go z kancelarii za brak szacunku! Chrzest odbędzie się w innej parafii.

Na szczęście ów dziennikarz jest człowiekiem głęboko wierzącym i nie odtrąci go od Kościoła incydent z jednym księdzem, ale co powiedzieć o znanym publicyście, który poszukuje swojego miejsca w Kościele, a któremu ksiądz odmawia chrztu dziecka, jako powód podając niewłaściwe miejsce pracy, czyli „Gazetę Wyborczą”. Ostatnio rozmawiałem w pewnym wydawnictwie z redaktorem, który miał identyczne przeżycie z tym samym księdzem. Ba, nawet został obdarzony epitetami: „mason i Żyd”. Dziecko pozostało nie ochrzczone. Ojciec czeka i mówi: „Być może kiedyś”. Można powiedzieć, że ma słabą wiarę, skoro zniechęcił się po jednym, fatalnym doświadczeniu. Tak, ma słabą wiarę — i co z tego wynika? A ilu z nas tak naprawdę ma silną i wielką wiarę, która potrafi przezwyciężyć wszystkie zakręty, poniżenia, dramaty, tragedie życia i nie poddaje się zwątpieniom oraz rozczarowaniom, ale także radościom i szaleństwom życia? Próbować umacniać wiarę — oto zadanie dla Kościoła (a więc dla nas) na przełomie stulecia i tysiąclecia.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kościół w Polsce

ks. Andrzej Luter

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?