Czytelnia

Kościół w Polsce

ks. Andrzej Luter

ks. Andrzej Luter, Na pograniczu wiary i wątpienia, WIEŹ 2001 nr 2.

Inny przykład. Kiedyś jeden z moich przyjaciół (znany młody dziennikarz) po śmierci matki, zadzwonił do mnie i poprosił, by „pogrzeb był katolicki”. Znałem dobrze jego skomplikowaną sytuację rodzinną. Tknięty złym przeczuciem poszedłem zamiast niego do księdza w parafii po pozwolenie, by pogrzeb mógł odbyć się w innym kościele. Miałem dobrą intuicję. Młody ksiądz nie chciał dać zaświadczenia; zachowując się niczym gogolowski urzędnik, rozważał, czy oni mieli coś wspólnego z Kościołem, czy nie. Na szczęście wszedł do kancelarii proboszcz. Wykazał klasę. „Księże, ufamy sobie” — powiedział do mnie. „Proszę wydać pozwolenie” — zwrócił się do wikarego. Odetchnąłem. Gdyby zrozpaczony syn zmarłej, który czekał na mnie w samochodzie na ulicy słyszał to wszystko... nawet nie chcę o tym myśleć. Kilkanaście godzin wcześniej zmarła jego kochana matka, a on sam w tym dramatycznym momencie życia zaczął zbliżać się może jeszcze nie do Kościoła (w sensie instytucjonalnym), ale na pewno do Boga

Jak ważne jest doświadczenie bezpośredniego, a więc również „kancelaryjnego” kontaktu z księdzem, niech świadczy jeszcze jedna wypowiedź z mojej ankiety:

Bardzo mi trudno, jako osobie wątpiącej, czy jak, kto woli, błądzącej, odpowiadać na pytania dotyczące Kościoła. Istotą wątpienia jest bowiem, w moim przekonaniu, ciągła niepewność i poszukiwanie. Trudno więc, w takim pomieszaniu myślowym i uczuciowym, mieć i wyrażać jasne poglądy w delikatnej przecież kwestii. Jednak kilka miesięcy przygotowań do sakramentu małżeństwa i związany z nimi dość częsty kontakt z księżmi, pozwala chyba wysnuć parę wniosków.

Jako osoba, jak już powiedziałam, wątpiąca znalazłam się w tym trudniejszej sytuacji, że mój narzeczony jest niewierzący i nieochrzczony. Spodziewałam się więc, że wszelkie formalności przedślubne będą dość kłopotliwe. Życie okazało się jednak dużo ciekawsze niż wszelkie przewidywania. W kancelarii mojej parafii, którą w ostatnich miesiącach odwiedzałam dość często, spotkałam dwóch księży, ale myślę, że tak naprawdę poprzez nich zetknęłam się z dwoma obliczami Kościoła.

Pierwszy z księży reprezentował Kościół jako instytucję, nazwijmy ją, biurokratyczną. Ja jako człowiek — istota myśląca i czująca — nie interesowałam go w ogóle. Właściwie o nic nie pytał. Skupił się na kartotece, z której wyciągnął zapiski dotyczące mojej osoby. Długo przeglądał papiery, marszczył brwi, robił srogie miny, a po tym mimicznym wstępie zaczął wyrażać wątpliwości dotyczące mojej postawy. Wyczytał bowiem, że byłam nieobecna podczas świątecznej kolędy, że nie przyjęłam sakramentu bierzmowania. Jak się domyślam, znalazł tam również inne informacje, które zatrzymał dla siebie. Później ów ksiądz zajął się oceną mojego narzeczonego, którego zresztą nigdy nie widział. Przestrzegał mnie przed nieuczciwością i złymi zamiarami człowieka, z którym żyję w końcu od sześciu lat. Zadał wreszcie pytanie, które mnie kompletnie rozbroiło, a brzmiało mniej więcej tak: „Na jakiej podstawie ufasz mu, że nigdy wcześniej nie wziął ślubu? Mógł przecież to zrobić na jakimś chińskim stadionie.” Oczywiście, uciekłam z kancelarii.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kościół w Polsce

ks. Andrzej Luter

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?