Czytelnia

Kościół w Polsce

ks. Andrzej Luter

ks. Andrzej Luter, Na pograniczu wiary i wątpienia, WIEŹ 2001 nr 2.

Zapytałeś mnie o moje spotkania, dobre czy złe, z duchownymi. Pierwsze wzięło się ze szczodrego gestu braterstwa księdza Michała i pomogło mi przeżyć kilka lat w poczuciu, że jeśli tacy ludzie jak On istnieją, to warto być, bez przesady! Z drugiego wynoszę wniosek prosty: ze statystycznego punktu widzenia rozkład pewnych cech, postaw, zachowań etc. kształtuje się wedle krzywej Gaussa we wszystkich zbiorowościach w podobny sposób: siedmiu wspaniałych, osiemdziesięciu sześciu takich sobie, siedmiu okropnych, i niewiele się na to poradzi (ze statystycznego punktu widzenia). Ale — jak wiesz — statystyka, nauka wspaniała, operuje nader często kwantyfikatorami nazbyt wielkimi. Przyjmijmy zatem, że rzecz kryje się w szczegółach.

I dlatego właśnie tak bardzo zwracam uwagę na szczegóły. Ten sam pisarz zauważył, że każde spotkanie, również z księdzem, to wzajemne oddziaływanie na siebie tych, co podejmują rozmowę. Nic nie rodzi się z próżni: złość i wrogość jednej ze stron bywa funkcją (reakcją) drugiej strony. Zdarza się jednak niekiedy, że jedna ze stron spotkania przystępuje do rozmowy z gotowym wyobrażeniem dotyczącym drugiej strony i trzyma się tego wyobrażenia kurczowo, bo w przeciwnym przypadku musiałaby zrezygnować z tego, czego się nauczyła (czego ją nauczono) i uznała za pewnik, za część fundamentu swej wiary i jestestwa.

Lękowa odmowa rozumienia — tak chyba można by to nazwać. Poczucie, że jeśli rozmówca nie przystaje do apriorycznego wizerunku (niemalże) Mefista — to jest zapewne umiejscowiony w jeszcze głębszych strefach otchłani. No i już nie ma powrotu!

Oczywiście... droga powrotu istnieje.

List

Na zakończenie chciałbym w całości przytoczyć odpowiedź na moją ankietę, jaką otrzymałem od Tadeusza Sobolewskiego, znanego krytyka filmowego i eseisty, którego bardzo cenię i szanuję. Zgodził się na tę publikację, pomimo drobnych oporów. Napisał tekst w formie osobistego listu; tekst, który mnie bardzo porusza, uczy otwartości i pokazuje, jak dużo, a zarazem niewiele (to nie jest paradoks!) oczekuje się od księży.

Drogi Andrzeju!

Zadałeś mi temat: jak widzę postać księdza, działającego wśród inteligencji, o której kiedyś mówiono, że składa się z niedowiarków, a dziś mówi się, że „ma różne opcje”, że jest otwarta, poszukująca, nieortodoksyjna. Jaką postawę ma wobec niej przybrać ksiądz katolicki? Kim powinien dla nich być? Jaka jest jego rola dziś?

Odpowiedź na Twoją ankietę nie jest dla mnie łatwa, bo po pierwsze nie jestem księdzem, a po drugie nie jestem poszukujący. Dla mnie ksiądz jest przede wszystkim rozdawcą sakramentów. Należę jednak do środowiska „otwartego” i praktykuję tę otwartość nawet we własnym domu. Mogę więc odpowiadać z własnego doświadczenia.

Upamiętniło mi się kilka ważnych spotkań z księżmi. To nie były żadne dysputy światopoglądowe. Raczej rozwiewanie wątpliwości. Bardzo ważne było dla mnie spotkanie przedślubne z pewnym dominikaninem (braliśmy ślub w kościele w 7 lat po ślubie cywilnym). Po wysłuchaniu moich zastrzeżeń co do tego, czy Kościół może mnie uważać za „swego”, bo chyba znajduję się gdzieś na obrzeżach, zakonnik powiedział jako oczywistość: jesteś w samym środku. W tym momencie nabrałem poczucia, że rzeczywiście znajduję się w środku. Zrozumiałem, że kwestia moich poglądów na tę, czy inną kwestię, jest drugorzędna. Religia nie jest „określonym” światopoglądem, jest czymś więcej. Zobaczyłem, że Kościół ma wiele aspektów, różni się wewnątrz tak, jak różnią się między sobą ideały zakonne.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kościół w Polsce

ks. Andrzej Luter

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?