Czytelnia

Polacy - Niemcy

Stephan Erb

Nie potrzebujemy już gestów pojednania

Prawie dwa lata temu zacząłem pracować w Polsce jako „referent ds. pedagogicznych” w Międzynarodowym Domu Spotkań „Krzyżowa”. Jestem tu jedynym na stałe zatrudnionym Niemcem. W Domu organizujemy polsko-niemieckie lub europejskie spotkania młodzieży, warsztaty, obozy letnie, szkolenia oraz kursy językowe. Dlatego wydaje się, że nie powinienem mieć trudności z napisaniem paru zdań o moich doświadczeniach z Polakami. Ale z różnych powodów jest to dla mnie trudne zadanie. Praca i życie w Polsce i z Polakami stały się na tyle codziennością, że brakuje mi odpowiedniego dystansu do tej problematyki. Czy można powiedzieć coś o Polakach i Polsce bez niedopuszczalnych uogólnień, albo bez gubienia się w nieważnych szczegółach? Może najpierw spróbuję odpowiedzieć na pytanie, które jest mi najczęściej stawiane w Krzyżowej.

„Dlaczego pracuje pan w Polsce?”

Jak w przypadku wielu Niemców, którzy interesują się Polską, powodów należy szukać w rodzinie. Mój ojciec pochodzi z Gdańska i jako nastolatek musiał go – jak prawie wszyscy Niemcy – opuścić po wojnie. Ale wcale tak dużo nie wspominał o swoich gdańskich korzeniach. Najwięcej dowiedziałem się od babci, która często opowiadała o swoim dzieciństwie w Gdańsku, jak i o życiu w Wolnym Mieście Gdańsk oraz o rządach nazistów i wojnie. Gdańsk, o którym opowiadała, nie znajdował się dla mnie ani w Polsce, ani w Niemczech. Był raczej ucieleśnieniem „czegoś dalekiego” i „dawnego”. I pewnie z tego powodu było to tak fascynujące. Dopiero później, kiedy strajki, powstanie „Solidarności” i stan wojenny trzymały świat w napięciu, uświadomiłem sobie, jakie znaczenie wciąż jeszcze ma dla mnie to miasto. Wydarzenia te były jednym z powodów mojej decyzji rozpoczęcia studiów historii i slawistyki. Im bardziej zajmowałem się Polską, tym bardziej stawała się interesująca. Ale zainteresowanie to było wciąż raczej teoretyczne, bo związane z polityką i historią. Po raz pierwszy przyjechałem do Polski dopiero w 1987 roku. Obok Gdańska również Kraków w czasie mojego sześciotygodniowego pobytu w roku 1990 zrobił na mnie ogromne wrażenie. Oczarował on wówczas prawie wszystkich uczestników kursu języka polskiego, w którym również brałem udział. Później ludzie, których poznawałem w czasie moich pobytów w Gdańsku, w Krakowie i w Poznaniu, i przyjaźnie, jakie się rodziły, wiązały mnie coraz bardziej z tym krajem. Stąd też łatwo zdecydowałem się na roczny pobyt w Gdańsku, w celu zbierania materiałów do pracy magisterskiej. Pobyt udany, czego potwierdzeniem – po siedmiomiesięcznej przerwie – była decyzja ponownego przyjazdu do Polski, tym razem do Krzyżowej.

„Nie taki diabeł straszny jak go malują” - język polski

Miałem wówczas chyba 14 lat. Przyszedł do mnie ojciec z pytaniem, czy miałbym ochotę razem z nim wziąć udział w kursie języka polskiego w Domu Kultury w naszym małym mieście. Pomysł, aby nauczyć się języka polskiego, wydawał mi się bardzo dziwny. Owszem, ojciec pochodzi z Gdańska i zawsze interesował się Polską i językiem polskim. Ale ja? Jednak poszedłem z nim na ten kurs. Po pierwszym spotkaniu zrezygnowałem. Te dziwne kombinacje dźwięków były dla mnie całkowicie obce i nie do wymówienia.

1 2 3 następna strona

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?