Czytelnia

Cezary Gawryś

Cezary Gawryś

Nie zatrzaskujmy drzwi

Mój redakcyjny polemista, Tomasz Wiścicki – zgadzając się z większością postulatów zawartych przeze mnie w tekście „Kościół, homoseksualizm, człowiek” – stawia mi jednocześnie bardzo istotny zarzut. Pomijam jego zdaniem zasadniczy kontekst, bez którego nie możemy sensownie mówić o traktowaniu osób homoseksualnych, a mianowicie – konflikt kulturowy, którego częścią jedynie jest spór o status związków homoseksualnych. Autor polemiki zarzuca mi ponadto, że używając terminów „gej” i „homofobia”, stosuję „manipulację językową”, niedopuszczalną na łamach „Więzi”.

Odpowiem najpierw na zarzut drugi, bo jest to zadanie łatwiejsze. Tomasz Wiścicki twierdzi, że oba terminy są „zideologizowane”, przez co nie nadają się do opisywania rzeczywistości. Słowo „gej” sugeruje jakoby, że osoby homoseksualne są „wesołe”, co ma podstępnie wywoływać w ludziach akceptację ich stylu życia (zgubną dla kultury). Mam wątpliwości, czy etymologia tego słowa w języku angielskim znana jest jego przeciętnemu polskiemu użytkownikowi i wpływa na takie właśnie jego rozumienie. Słowem „gej” nazywam po prostu takiego mężczyznę homoseksualnego, który swoją orientację w pełni akceptuje, jako istotny element swojej tożsamości. To słowo ma więc swój konkretny desygnat. Niewątpliwie takie osoby istnieją i coraz częściej możemy się z nimi spotkać. Nie wszyscy mężczyźni o skłonnościach homoseksualnych są gejami, ale niektórzy są nimi na pewno. Może się wprawdzie zdarzyć, że ktoś deklaruje się jako gej, wcale nie będąc homoseksualny – jak cyniczny bohater filmu Almodóvara „Złe wychowanie”, ale to już inny problem.

Przez „homofobię” z kolei rozumiem postawę niechęci, odrazy, odrzucenia wobec osób homoseksualnych jako takich. Jak pokazują bowiem badania, homofobia nie jest tożsama z lękiem, który może, lecz nie musi, stanowić jeden ze składników afektywnego uprzedzenia wobec gejów czy lesbijek. Zatem reakcje lękowe nie muszą być przyczyną, lecz równie dobrze mogą być skutkiem negatywnej postawy wobec osób homoseksualnych1. Niewątpliwie z taką postawą spotykamy się w polskim społeczeństwie, nie tylko u skinów, młodzieży wszechpolskiej i posła Wierzejskiego, ale też u zwykłych, „porządnych” obywateli. Zgadzam się jednak z Tomaszem Wiścickim, że termin „homofobia” bywa używany przez aktywistów ruchu homoseksualnego w tak szerokim sensie, iż może to robić ludziom „wodę z mózgu”. Jakakolwiek wypowiedź dystansująca się wobec ideologii zrównującej bezwarunkowo orientację homoseksualną z heteroseksualną uznawana jest przez nich za wyraz homofobii (w publikacji „Homofobia po polsku” ja też zostałem uznany za homofoba). W moim tekście użyłem tego terminu tylko raz i to – przyznaję – przez przekorę. Bardziej adekwatne byłoby zapewne mówienie o chamstwie, ignorancji i postawie lękowej, które kryją się pod słowną agresją wobec homoseksualistów.

„Paradygmat kultury” i konkretny człowiek

Trudniej mi odpowiedzieć na pierwszy zarzut Tomasza Wiścickiego. To prawda, że w moim ujęciu problemu homoseksualizmu pomijam kontekst kulturowy. Czynię tak świadomie, wręcz z premedytacją, chcąc skupić się na „ludzkim wymiarze” całej sprawy, który w moim przekonaniu ginie w ferworze publicznych polemik. Trudność z odpowiedzią polega na tym, że ów kontekst kulturowy toczącej się w naszym kraju dyskusji na temat homoseksualizmu postrzegam nieco inaczej niż Tomasz Wiścicki. Temat to rozległy, więc siłą rzeczy będę zmuszony wyrażać się bardzo skrótowo.

1 2 3 4 następna strona

Cezary Gawryś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?