Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska

Niebieski parasol

Moim Rodzicom

Według żydowskiej legendy do każdego dziecka tuż po jego narodzinach przychodzi anioł i nakazuje mu milczeć na temat jego niebiańskiego pochodzenia oraz cudów, jakie widziało tam, skąd przychodzi. Anioł przykłada palec do ust niemowlęcia, a ślad tego dotknięcia nosimy wszyscy... pod nosem. Piękna opowieść, znakomicie nadaje się na rozpoczęcie tekstu o duchowości dziecka. Przywołując ją, czuję jednak niepokój. Duchowość dziecka to temat fascynujący, tajemniczy i niesłychanie trudny — łatwo popaść tu w sentymentalizm, zachwycić się słodyczą i urodą dziecięcych słów oraz składanych do Bozi rączek.

Iqbal i inni

Badacze duchowości coraz częściej stoją na stanowisku, że ten wymiar ludzkiej osoby, jest nie tyle wytworem kultury, ale wpisany jest w ludzką naturę. I trudno nie potraktować serio tych intuicji — coraz częściej popartych zresztą badaniami — zwłaszcza, kiedy poznajemy historię taką jak ta.

Pięcioletni chłopiec rozpoczyna ciężką, niewolniczą pracę w fabryce dywanów. Znalazł się tam, ponieważ jego chora matka potrzebowała pieniędzy na operację i podpisała w imieniu syna tzw. peshgi — zobowiązanie, że ten spłaci swemu pracodawcy dług w wysokości 5000 rupii (odpowiednik 250 zł). W ten sposób chłopiec staje się niewolnikiem, podzielając los tysięcy dzieci z Pakistanu i milionów — z najuboższych krajów świata: pracuje od świtu do nocy w nieludzkich warunkach. Wyzyskiwany przez kolejnych pracodawców, wielokrotnie próbuje uciekać, zazwyczaj jednak wraca do miejsca swojej niewoli, ściągając na siebie tylko dotkliwe kary. Jednak w październiku 1992 roku wreszcie mu się udało. Iqbal Masih — bo o nim jest ta historia — uciekł po raz kolejny i dotarł do Frontu Wyzwolenia Pracujących Dzieci, pakistańskiej organizacji stworzonej przez Eshana Ullaha Khana. Ten stał się przyjacielem i opiekunem chłopca. Historię Iqbala opisał kilka lat później włoski pisarz, a jego książka właśnie ukazała się w Polsce. To jednak jeszcze nie koniec historii Iqbala.

Chłopiec rozpoczyna naukę w jednej z dwustu szkół, prowadzonych przez Front Wyzwolenia Pracujących Dzieci. Ucząc się, równocześnie pomaga uwalniać inne pakistańskie dzieci. Właściciele fabryk dywanów wielokrotnie grożą jemu i jego rodzinie. 16 kwietnia 1995 roku, w niedzielę wielkanocną, podczas pobytu w rodzinnej wiosce, zostaje zastrzelony przez nieznanych sprawców. W jego drobnym ciele znaleziono 120 pocisków. Choć sprawcy tego morderstwa nigdy nie byli ukarani ani oficjalnie ujawnieni, powszechnie wiadomo, że Iqbal został zamordowany na zlecenie mafii producentów dywanów.

Skąd ten drobny chłopiec o smutnych czarnych oczach znalazł w sobie wewnętrzną siłę, żeby poważyć się na niemożliwe? Już w wieku pięciu lat był przecież niewolnikiem, pracował przykuty łańcuchem do tkackiego krosna. A on nie tylko uwolnił siebie i wiele innych dzieci w Pakistanie, ale tym, co zrobił, pokazał nam wszystkim los milionów dzieci zmuszanych do niewolniczej pracy.

„Człowiek zaczyna się w niebie” — mówi dziesięcioletni Avijita, jeden z bohaterów wstrząsającego filmu dokumentalnego „Sprzedane do burdelu”, opowiadającego o dzieciach kalkuckich prostytutek. Życie tych dzieci przypomina piekło. Od najmłodszych lat ciężko pracują — usługując swoim matkom oraz ich klientom. Muszą być do dyspozycji niemal o każdej porze dnia i nocy. Zanim dorosły do pracy, niejedno z nich spędzało godziny przywiązane za nóżkę grubym łańcuchem. I oto ktoś, kto wyrastał w takich warunkach — jest przekonany, że człowiek „zaczyna się w niebie”?! Iqbal, a także Misza i Kamil — chłopcy, których wspominają autorzy publikowanej w tym numerze ankiety „Dziecko mój duchowy nauczyciel” — a także wiele innych dzieci w jakiś tajemniczy i trudny do pojęcia sposób ocalili w sobie to przeświadczenie.

Pięcioletni Jaś chyba również to wie, skoro prosi mamę, żeby pomogła mu napisać list do Jezusa. List brzmi tak: „Panie Jezu, Ty Jesteś moim Tatą i wiem, że Ty to wiesz. I bardzo Cię Kocham. Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś, za to, że jesteś moim Tatą. Dziękuję za Teresię i chciałbym, żeby Józio mnie przestał drażnić. Chciałbym nowe książeczki... różne takie z obrazkami samochodów. Marzę o tunelu, takim labiryncie w ścianie w moim pokoju. Chodziłbym sobie po nim i chowałbym tajne zabawki. A i chciałbym nowe zabawki... wszystko jedno jakie. Bardzo Cię lubię, ale mam problem, że nie lubię iść w niedzielę do kościoła. Tam jest długa modlitwa i tam mi się nudzi. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Wiem, że to Ty stworzyłeś cały świat. Jaś”.

1 2 3 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?