Czytelnia

Mistyka i erotyka

Jerzy Sosnowski

Tekst jest odpowiedzią na ankietę redakcji pt. Bilans rewolucji seksualnej, zawierającą pytania:
Jakie są dobre, jakie złe owoce rewolucji seksualnej?
Czy rewolucja seksualna przyniosła zapowiadane wyzwolenie czy też nowy przymus obyczajowy?
Czy trzeba tę rewolucję kontynuować, czy też trzeba ją powstrzymać? Jak?


Jerzy Sosnowski

Niegrzeczna pobudka

Skoro mam napisać o rewolucji seksualnej, najpierw przyglądam się podejrzliwie samej nazwie. Stąd trzy uściślenia na początek:

1. W czasach nowożytnych mieliśmy co najmniej kilka „rewolucji seksualnych” (lub jedną, ale z trzema kulminacjami): najpierw — w wyniku pospiesznej industrializacji, w drugiej połowie XIX wieku; potem — w dwudziestoleciu międzywojennym, w następstwie zdziesiątkowania męskiej populacji w latach 1914-1918; i wreszcie trzecią falę przyniosła kontrkulturowa rebelia lat sześćdziesiątych XX wieku, której późne owoce zbieramy aż do dziś.

2. W związku z powyższym: rozumiejąc, że redakcji „Więzi” chodzi o przemiany, które dotknęły „obyczaje godowe homo sapiens”, uważam, że pozbawienie ich kontekstu społecznego i antropologicznego — z którym tzw. rewolucja seksualna była (zapewne za każdym razem, ale na pewno w latach sześćdziesiątych) ściśle powiązana — grozi zafałszowaniem jej obrazu i oceny. Chodzi przecież nie tylko o środki antykoncepcyjne, „wolną miłość” i odejście od tradycyjnych ról społecznych, przypisanych płciom, ale również o hasło make love not war, oczekiwanie na „Erę Wodnika” i równouprawnienie. Jeśli skupimy się tylko na seksie, trudno będzie uniknąć wrażenia, że buntownicy chcieli nam po prostu urządzić wielki lupanar i tyle.

3. Wreszcie: warto zastanowić się, co powoduje nami, by określać całe zjawisko terminem „rewolucja”. Sądzę, że intuicyjnie wyczuwamy w określanej w ten sposób przemianie coś — jak „rewolucja” w ścisłym sensie — gwałtownego, totalnego i nieuchronnego.

Gwałtowność — pamiętam jeszcze z dzieciństwa (czyli sprzed, powiedzmy, trzydziestu pięciu lat, co jest czasem relatywnie krótkim), jak dwoje uczniów, spotkanych przez nauczyciela na ulicy, gdy szli objęci, zostało napiętnowanych na szkolnym apelu słowami, że chłopiec „uwiesił się na dziewczynie jak funt kitu”. Dziś nie do pomyślenia!

Totalność — rewolucja seksualna, jak na rewolucję przystało, zmieniła warunki życia wszystkich ludzi, niezależnie od ich osobistego stosunku do niej.

Nieuchronność — nie chodzi o jakiś heglizm dla ubogich, o fatum dziejów, lecz o ich wewnętrzną logikę. Mówiąc obrazowo: jeśli spłonął drewniany dom, w którym mieszkaliśmy, to choćby pożar był złośliwie wywołany przez piromana, pozostaje faktem, że budynek był łatwopalny, a mieszkanie w nim — nieroztropne. Kultura, podpalona przez rewolucję seksualną, była w tym sensie „łatwopalna”. Restrykcyjna obyczajowość tłumiła zbyt wielką energię libido, żeby liczyć na jej trwałość.

Z tych trzech uściśleń wynikają następujące wnioski. Po pierwsze, proces o którym mowa, jeśli pamiętać o jego trzech kulminacjach, był zbyt długi, by widzieć w nim spisek jakichś konkretnych, złowrogich sił. Po drugie, był on ściśle powiązany z pewnym nowym projektem antropologicznym i społecznym. Po trzecie, współtworzył (nolens volens) także nas, wzrastających w stworzonych przezeń warunkach. Po czwarte, można zastanawiać się nad zyskami i stratami, które przyniósł, ale twierdzenie, że „kiedyś było lepiej” oznacza nieprzyjmowanie do wiadomości, że gwałtowne i doszczętne zniszczenia dowodzą kiepskiej kondycji struktury, która zniszczeniu uległa.

1 2 następna strona

Mistyka i erotyka

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?