Czytelnia

Polacy - Niemcy

Marta Titaniec

Niemiecki problem z winą

Z Norbertem Reckiem rozmawia Marta Titaniec

Marta Titaniec
Zajmuje się Pan jako teolog kwestią winy i odpowiedzialności za przeszłość. Ale czyni Pan to, mocno podkreślając, że jest Pan teologiem niemieckim, a także wnukiem żołnierza Wehrmachtu Co wnosi ta osobista perspektywa?

Norbert Reck
Historyk Raul Hilberg napisał kiedyś, że w Niemczech Holokaust jest historią rodzinną. Oczywiście o Holokauście w rodzinach niemieckich bezpośrednio się nie mówi, chociaż wiele się mówi o przeszłości, o wojnie, właściwie mówi się bez końca. Czasem jednak może dlatego mówi się tak dużo, żeby o pewnych rzeczach nie powiedzieć.

Często przywołuję historię Chasji Bialickiej, która opowiada o likwidacji getta w Białymstoku w lutym 1943 r. SS i Werhmacht uczestniczyły w akcji. Tysiące ludzi zostało rozstrzelanych na miejscu, 10ęcy zostało wywiezionych do Treblinki. I tutaj właśnie jest punkt, w którym ta historia przecina się z historią mojej rodziny. Mój dziadek Wilhelm Reck był wśród żołnierzy Wehrmachtu, którzy przeprowadzili tę akcję.

Co z tym zrobić? Starałem się znaleźć dla siebie odpowiedź, medytując nad słowami z Ewangelii św. Jana: „prawda was wyzwoli”. Jednak sam fakt, że od kilku lat wiem, iż mój dziadek brał udział w tej akcji, nie stał się dla mnie wyzwoleniem.

Wielu Niemców, którzy urodzili się po wojnie, ma poczucie winy. Hannah Arendt napisała kiedyś, że czymś w rodzaju szaleństwa jest, że ludzie, którzy nic nie zrobili, czują się winni za to, czego nie robili. Normalną reakcją tych, którzy urodzili się później, byłoby nie poczucie winy, ale przerażenie i wściekłość. Ale tego nie ma, jest poczucie winy. Tak wielka jest siła legend rodzinnych. Ostatnio zrozumiałem, że siła, którą te legendy miały nade mną, pękła poprzez wiedzę o moim dziadku.

Przedtem moje uczucia można było nazwać nieokreślonym smutkiem, melancholią. Wczoraj w obozie w Auschwitz odczuwałem wściekłość i gniew. Niekoniecznie gniew na mojego dziadka, ale właśnie na tych, którzy powtarzali te historie i legendy, którzy chronili nas przed prawdą. Wydaje mi się dzisiaj, że aby wyjść z tej przestrzeni zakłamanej do przestrzeni prawdy, potrzebna jest w pewnym sensie także wściekłość, jako forma aktywności. Nie o to tylko chodzi, żeby coś wiedzieć, chodzi o to, żeby coś zrobić.

Titaniec
Czy zgodzi się Pan, że dzisiaj wszyscy chcą być ofiarami?

Reck
Z teologicznego punktu widzenia powinniśmy unikać patrzenia na wszystkich jako ofiary. Jest fragment w Ewangelii Marka, w trakcie pojmania Jezusa, gdzie On wyraźnie podkreśla, że oddał się w ręce Rzymian dobrowolnie. Jezus mógłby teoretycznie uciec za granicę, ale tego nie zrobił. To znaczy, że nie staje się ofiarą, lecz działa, kontynuuje swoją drogę, podejmuje decyzję, że pójdzie na krzyż. On jest przecież Synem Boga, który robi to z własnej woli. Tutaj mamy klucz do postawy ewangelicznej — w każdej sytuacji istnieje możliwość aktywnej postawy i własnego działania, a nie pozostawania biernym. Nawet jeśli czyjaś droga życia prowadzi ku śmierci, można nią pójść w taki sposób, że pozostaje ona drogą własną, świadomie przyjętą, bez likwidowania podmiotowości człowieka i jego wolności.

Ofiara — od „victime” do „sacrifice”

Titaniec

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Polacy - Niemcy

Marta Titaniec

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?