Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki

Nowe państwo, „duch służby”

Kiedy w 1989 roku Polska odzyskiwała niepodległość, jednym z zasadniczych problemów, przed którymi stanęliśmy wszyscy - jako obywatele III Rzeczypospolitej - stało się stworzenie struktur nowego państwa. Z pozoru kwestia wydawała się względnie prosta, tak prosta, że na początku nie była przez wielu zaliczana do - i tak ogromnego - katalogu najważniejszych zadań stojących przed Polską i Polakami. Dziś, po dziesięciu latach, świadomość słabości struktur państwowych, a także wynikających z tego zagrożeń wydaje się tak powszechna, że aż zatrąca o banał. Nie przekłada się to jednak na konkretne działania zaradcze. Dlatego warto zająć się tym po raz kolejny.

„Tworzenie struktur nowego państwa” wydawać się mogło (a wielu nadal się wydaje) określeniem na wyrost. Przecież III RP nie powstała na pustyni: odziedziczyła struktury PRL. Wydawać by się mogło, że wystarczy zmienić system polityczny - uzależnioną od obcego mocarstwa władzę komunistycznej monopartii na suwerenną, pluralistyczną demokrację. Rzecz jasna, słabość i nieudolność skądinąd niepodzielnie panującej nad „obywatelem PRL” (a w istocie poddanym) partyjno-państwowej biurokracji była oczywista. Wydawać się jednak mogło, że wraz z odzyskaniem niepodległości oraz przywróceniem demokracji i wolnego rynku nastąpi przełom. Skoro znikną zasadnicze powody słabości struktur państwowych, odziedziczone problemy pozostaną wyłącznie w postaci skazanych prędzej czy później na wymarcie reliktów.

Stało się inaczej. Różnica między PRL a III RP, oczywista na płaszczyźnie instytucjonalnej, w skali całego państwa - bywa zdecydowanie trudniej zauważalna na poziomie indywidualnego kontaktu między obywatelem a załatwiającym jego sprawę reprezentantem państwa - czy będzie to wydający zezwolenie urzędnik, czy prowadzący śledztwo policjant. Nieprzypadkowo wymieniam te przykłady. Korupcja urzędników i nieudolność policji - to chyba najczęściej powtarzające się, a zarazem najbardziej dokuczliwe dla obywatela przykłady słabości państwa.

Nie znaczy to bynajmniej, aby w Polsce nie było uczciwych i sprawnych funkcjonariuszy państwowych. Rzecz w tym, że duch panujący w instytucjach państwowych nie sprzyja wykonywaniu zasadniczych zadań, do jakich są one powołane. Nie chodzi tu nawet o kulturę obsługi, choć o nią także. Anegdotycznych aroganckich pereelowskich urzędników czy milicjantów przekształconych w policjantów można nadal spotkać w urzędach czy na posterunkach. Nawet jednak uprzejmy policjant nie ma często najmniejszego zamiaru ruszyć się zza biurka, by w ogóle podjąć jakiekolwiek starania w celu odnalezienia sprawcy przestępstwa.

„Pan władza”

W instytucjach państwowych brakuje czegoś, co można by nazwać „duchem służby”: wpojonego przekonania, że celem działania aparatu państwowego i każdego z jego przedstawicieli jest służenie obywatelowi. Nie chodzi tu o jakiś idealizm: funkcjonariusz państwowy, który choć w nieznacznym stopniu ma wpływ na los bliźnich, jest szczególnie narażony na pokusę demonstrowania swojego znaczenia i nie da się z pewnością wyeliminować przypadków ulegania tej pokusie. Chodzi jednak o to, aby za jeden z zasadniczych, elementarnych obowiązków urzędnika uznać służbę obywatelom oraz egzekwować to przy użyciu wszelkich dostępnych środków, a jest ich w hierarchicznym aparacie administracji wbrew pozorom niemało.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?