Czytelnia

Kobieta

Inka Słodkowska, O czym w Polsce milczą kobiety „na świeczniku”, WIĘŹ 1993 nr 1.

Powyższe słowa w 1957 roku napisał kardynał Stefan Wyszyński, dziś dla tylu symbol katolickiego konserwatyzmu. Zdecydowanie są to słowa nie do pogodzenia z tym, czego domagają się współczesne feministki, stwierdzenie bowiem o nadanej przez Boga „uzupełniającej się jedności” implikuje przyrodzony charakter powiązań między ludźmi, w tym małżeń­stwa i macierzyństwa - oraz niemożność ich arbitralnego odrzucenia. Wracając w tym momencie do uprzedniego wątku niniejszych rozważań, trzeba podkreślić, że zrozumiałe jest, iż poglądy kobiet z „lewego szczy­tu”, opowiadających się za liberalną koncepcją świata, muszą być w tym przypadku całkowicie odmienne od prawd wiary katolickiej. Zadam jed­nak pytanie, dlaczego także na „prawym szczycie” nie padają słowa, które by przypominały nauki Prymasa Wyszyńskiego? Bo naprawdę najmniej o kobiecie można usłyszeć ze strony tych środowisk – z dużą więc dozą słuszności nazwanych konserwatywnymi (dodałabym jednak, że w nie naj­lepszym znaczeniu), publicznie usłyszeć o kobiecie jako człowieku, powo­łanym do wspólnych celów z mężczyzną? Najczęściej jest mowa o kobiecie w bardzo archaicznym rozumieniu – jako o podległej mężowi żonie-mat­ce, a najmocniej uderza fakt, że w wypowiedziach z „prawego szczytu” kobieta nie istnieje właściwie inaczej niż tylko w kontekście macierzyń­stwa. Można zatem i im zadać pytanie, co powoduje, że wokół innych problemów kobiecych (wymieniwszy wcześniej całą ich listę, nie będę już jej powtarzać w tym miejscu) panuje tam niemal całkowite milczenie? Najpierw zwrócę jednak jeszcze uwagę na bardzo, jak się wydaje, istotny fenomen: kobiety „na prawym szczycie” wyjątkowo tylko wypowia­dają się publicznie, zwłaszcza na tematy związane ze swoją płcią. Nie jest więc tak, aby mówiły wyłącznie o jednych sprawach, a milczeniem pomija­ły pozostałe. Można natomiast odnieść wrażenie, iż jeśli zabierają głos, to po to, aby poprzeć reprezentujących je mężczyzn – a dotyczy to jedynie dwóch problemów: „płacy rodzinnej” dla ojców rodzin oraz „ochrony życia nienarodzonych” w połączeniu z domami samotnej matki (muszę tu powiedzieć, że o ile opowiadam się za zakazem aborcji, to domy samotnej matki budzą we mnie mieszane uczucia; nie potrafię odgonić myśli, że do nich także pasują te smutne słowa, jakie o. Jacek Salij napisał o domach dziecka: Nie może być tak, żeby domy dziecka stały się miejscami, w których po to głównie gromadzi się dzieci pozbawione własnej rodziny, żeby społe­czeństwo mogło praktycznie zapomnieć o tym, że takie dzieci w ogóle istnie­ją. Nie wolno ludzkiego nieszczęścia, zwłaszcza że dotyka ono dzieci, wystawiać na działanie mechanizmu, o którym powiada przysłowie, że co z oczu, to i z serca).7

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Kobieta

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?