Czytelnia
Inka Słodkowska, O czym w Polsce milczą kobiety „na świeczniku”, WIĘŹ 1993 nr 1.
Ruch feministyczny w świecie zachodnim (również w Polsce w wieku XIX i przed II wojną światową) zmieniał na lepsze status i warunki życia kobiet przede wszystkim dlatego, iż łączył w jeden silny nurt wielką liczbę mniejszych i większych organizacji, działań, inicjatyw na rzecz kobiet, mocno przy tym osadzonych w ich autentycznej sytuacji społecznej. Ten ruch szedł od dołu do góry i dlatego tylko można mówić o jego osiągnięciach. Gdy podnosił się status każdej kobiety, rosło znaczenie społeczne wszystkich kobiet. Mogły one włączyć się w szeroko rozumianą działalność publiczną, jeśli poprzedzone to zostało takimi zmianami w ich codziennym, zwykłym życiu, które dawały im możliwości wyjścia poza krąg domu i rodziny. Przypomina mi się tu rozmowa z przedwojenną działaczką Związku Pań Domu, która oprócz wychowywania dzieci, prowadzenia dużego domu, otworzyła wraz z innymi urzędniczymi żonami przynoszącą spore zyski kooperatywę spożywczą, a ponadto znajdowała czas, by w parafii na przedmieściu kierować kursami dla kobiet ze środowiska robotniczego. Jeśli zaś przyjrzeć się posłankom i senatorkom II Rzeczypospolitej, trzeba powiedzieć, że nie wchodziły do parlamentu jako działaczki kobiece, lecz dlatego, że były to kobiety, na przykład ziemianki, lekarki, nauczycielki, których znaczenie w świecie politycznym płynęło z ich działalności na rzecz różnych grup społecznych (nie ograniczającej się tylko do spraw kobiecych). Zarazem jednak tak w parlamencie, jak i w społeczeństwie były one niezwykle aktywnymi rzeczniczkami kobiet, zarówno chłopek i robotnic fabrycznych, jak i ziemianek i członkiń Stowarzyszenia Kobiet z Wyższym Wykształceniem. Postawa ta była zaś w zasadzie wspólna wszystkim działaczkom społecznym i politycznym (Narodowa Organizacja Kobiet na przykład w roku 1927 wśród wielu innych zadań zapisała w swoim programie, iż: podejmuje obronę interesów kobiecych, tak samo w życiu rodzinnym, jak i przy warsztatach pracy, w dziedzinie praw cywilnych, majątkowych i politycznych, a w szczególności w zakresie walki o usunięcie jakiegokolwiek upośledzenia kobiety wobec mężczyzny, przy równowartościowych usługach i wydajności pracy).2 Sądzę więc, że warto tu właśnie szukać wzorów postępowania dla kobiet, które dziś w Polsce uczestniczą w życiu publicznym. Ale czy ktoś takich wzorów szuka?
Znamienne jest to, że nie ma obecnie w naszym kraju prawdziwych organizacji kobiecych, choć powstało bez liku różnych stowarzyszeń pod tym szyldem. Są to jednak zwykle kluby towarzyskie kobiet z wyższych warstw, często odgałęzienia organizacji działających na Zachodzie (zupełnie kuriozalne jest to, że spotkania jednego z nich odbywają się wyłącznie w języku angielskim!), niedostępne przedstawicielkom innych grup społecznych. Czasami ich członkinie podejmują szeroko nagłaśniane akcje, które można nazwać filantropijnymi, pokazują się na imprezach o charakterze charytatywnym, ale o tym jednak, aby stale angażowały się w działalność społeczną, raczej nie słychać. W niezliczonych dzisiaj pismach kobiecych przedstawiany jest czytelniczkom wzór indywidualnego sukcesu, mający stanowić o wartości kobiety, sukcesu osiąganego każdą drogą i za wszelką cenę. Znaczenie społeczne wydaje się być mierzone rozgłosem, jaki zdoła się wokół siebie wywołać, nie zaś tym, co z siebie udało się dać innym ludziom, na ich rzecz dokonać. Jest to bardzo charakterystyczne dla współczesnej kultury masowej na Zachodzie, nic więc dziwnego, że teraz błyskawicznie zakorzeniło się w polskiej obyczajowości. Wydaje mi się jednak, że ów wzór indywidualnego sukcesu – niezależnie nawet od tego, jak go będziemy oceniać – jest dostępny tak nielicznym, że jeśli nie chcemy, aby kobiety starały się go osiągnąć, np. sprzedając własne ciało lub swe najintymniejsze myśli, trzeba zrobić wiele, aby wszystkie kobiety w naszym kraju miały poczucie własnej wartości i znaczenia.
poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona