Czytelnia

Psychologia a duchowość

Adam Workowski, O, lęku straszny i wspaniały..., WIĘŹ 2005 nr 8-9.

Lęk ma cudowną moc tworzenia – oto człowiek drżący przed śmiercią, bezsensem i potępieniem dostaje szansę odzyskania siebie samego i bogactwa rzeczywistości. Może jednak przemienić się również w szkodliwą bojaźń. W bojaźni lęk traci swój wymiar twórczości, spycha człowieka do kryjówki i nakazuje unikać zła i instynktownie uciekać przed lękiem w bezpieczny świat.

Co dzieje się, gdy uciekamy przed egzystencjalnym wyborem i dwoisty, twórczy lęk zamienia się w taką szkodliwą bojaźń? Pchani potrzebą bezpieczeństwa staramy się tę destrukcyjną bojaźń wyeliminować. Jednak nawet, gdy uda się ją usunąć ze świadomości, powróci w podświadomych lękach i niepokojach. Za to twórczy lęk z jego wspaniałą mocą odsłaniania wydaje się bezpowrotnie stracony.

Wspaniałość lęku

Być może lęk egzystencjalny może być dobry i twórczy, ale czy potrafimy odnaleźć te cechy w szarych lękach codzienności? Jak skarżył się Pan Cogito u Herberta – nasze malutkie przepaści nie są przepaściami na miarę Pascala i Dostojewskiego. Nasze lęki mają zwykle bardzo konkretne podłoże i nie domagają się radykalnych wyborów. Gdy czasem odczuwamy silny lęk, to nie dostrzegamy w nim metafizycznej głębi, lecz raczej destrukcyjną siłę, która burzy spokój naszej egzystencji. Wtedy pojawia się naturalna tendencja do przetwarzania lęku na konkretne strachy i podjęcia walki z realnym niebezpieczeństwem.

A gdyby tak świadomie odwrócić tę tendencję? Gdy zdamy sobie sprawę, że pewnych rzeczy boimy się ponad rozsądną miarę – wtedy zamiast koncentrować się na realnej groźbie, moglibyśmy skierować uwagę na ten „nadmiar lękliwości”, który zapewne sygnalizuje pojawienie się lęku egzystencjalnego, w którym pryskają iluzje bezpieczeństwa, a zdobycze materialne i duchowe niewiele znaczą w obliczu nicości śmierci, winy i bezsensu.

Heidegger widzi ratunek w egzystencjalnym zdecydowaniu, które polega na mężnym przeżywaniu własnej egzystencji – świadomości bycia śmiertelnym.

Można wyobrazić sobie współczesnego stoika, który czuje się kruchym pyłem we wszechświecie. Ta świadomość własnego miejsca może ukoić lęk i przerażenie, bo nie ma wielkiego sensu drżeć o istnienie czegoś, co przypomina drobną falę na powierzchni oceanu.

Mistrzowie wiary przypominają, że właśnie w lęku w całej pełni odsłaniają się cnoty ewangeliczne: nadzieja, wiara i miłość. Przypominamy sobie wiarę Abrahama na górze Moria, kiedy w bojaźni i drżeniu przechodził okrutną próbę i zachował nadzieję wbrew wszelkiej nadziei. Wiara chrześcijan polega na naśladowaniu krzyża Chrystusa. A przecież ostatnia droga Chrystusa obejmowała też noc w Gethsemani, pełną napięcia i lęku przed śmiercią. Radykalny lęk jest bramą wiodącą do bliskości z Bogiem. Kierkegaard pisał, że w chwili śmierci Bóg jakby upuszczał człowieka z rąk – lecimy w stronę przepaści, ale w ostatniej chwili On wyciąga pomocną dłoń. Wiara, nadzieja i miłość nie usuwają ryzyka i nie zapewniają błogiego bezpieczeństwa, lecz przez bliskość z Bogiem dają siłę do przezwyciężenia lęku i stania się rycerzem wiary. Cnoty ewangeliczne wymagają podjęcia egzystencjalnego ryzyka.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Psychologia a duchowość

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?