Czytelnia

Historia

Ocena „Tygodnika Powszechnego” za rok 1963. Dokument Wydziału Administracyjnego KC PZPR

Z punktu widzenia form dziennikarskich przeważa artykuł problemowy. Redakcja „Tygodnika Powszechnego” docenia wielką komunikatywność felietonu i wyraźnie faworyzuje ten rodzaj twórczości. Reportaż, forma nader wygodna dla krytyki społecznej, występuje raczej w formie szczątkowej. Przeważa zresztą reportaż zagraniczny.

Co się tyczy autorów, chyba nie ma w Polsce drugiego tygodnika o tak licznej rzeszy współpracowników. Przytłaczaącą większość stanowią wśród nich duchowni, pracownicy naukowi KUL, seminariów duchownych, b. często zakonnicy. Przy tak wielilości autorskich nazwisk przewijających się przez łamy pisma „Tygodnik Powszechny” nie popadł w anonimowość, a zachoł indywidualne piętno kilku najważniejszych piór „Znaku”.

3. Problematyka społeczno-polityczna

W roku 1963 redakcja „Tygodnika Powszechnego” podejmowała kolejne próby oficjalnego sprecyzowania swoich ambicji społeczno-politycznych. W wyniku tych prób redaktor naczelny otwarcie przyznał, że działalność pisma spotyka się z akceptacją Episkopatu („TP” nr 12, Jerzy Turowicz „Mandatariusze?”), a dwaj członkowie zespołu redakcyjnego przedstawili dwie podobne deklaracje ideowo-polityczne. Ogólnikowość nie przekreśla znaczenia tych deklaracji. Wszystko bowiem zależy od tego, kto i jak będzie deklaracje komentował.

Pierwsze propozycje co do platformy ideowo-politycznej pisma zgłosił Stanisław Stomma w artykule wstępnym z okazji 22 lipca („TP” nr 23) następującymi słowami: „W dniu święta narodowego formułujemy życzenia w myśl naszych założeń ideowych”. Życzenia zostały następnie sformułowane w czterech punktach. Punkt pierwszy o pokoju, nawiązuje do encykliki Jana XXIII. Punkt drugi mówi ogólnie o potrzebie dalszego rozwoju gospodarczego. Punkt trzeci wyraża życzenie harmonijneukładu stosunków pomiędzy Kościołem a Państwem. Stomma wyraża przekonanie, że istniejące rozbieżności można przy dobrej woli usunąć, a stworzenie odpowiednich warunków Kościołowi w Polsce miałoby doniosłe znaczenie w ogólnoświatowym dziele odprężenia. Czwarty punkt mówi o rozwoju demokracji w Polsce i wiąże demokratyzację ze sprawami Kościoła i religii w PRL.

Kontynuacją tez wysuniętych przez Stommę jest zamieszczony w 44 numerze pisma felieton Kisiela pt. „Moja polityka”. Kisiel pisze: „W sprawach polityki zewnętrznej myślę, że kierownica ustawiona jest prawidłowo zgodnie z epoką, czasem i miejscem... pozostają więc sprawy wewnętrzne”. I tu autor wysuwa trzy zasadnicze kwestie: gospodarki — „aby była widziana w kontekście światowym i była nowoczesna”, religii — „bo ona gwarantuje pełnię osobowości i chroni przed dezintegracją społeczną” oraz wolności (rozumianej jako wolności „konfrontacji i wyboru postaw”). Kisiel przyznaje, że głoszone przez niego postulaty, podobnie jak „życzenia” Stommy, mają charakter ogólnikowy, ale właśnie z tej ogólnikowości czyni zasadę, podkreślając jej uniwersalny ponadhistoryczny charakter. W imieniu własnym oraz w imieniu kolegów z koła „Znaku” twierdzi, że głoszą oni i głosić będą swe tezy „w oderwaniu od konkretów sytuacji polityczno-społecznej, w pryncypialnej ogólności wysuwanych zagadnień” (a więc niezależnie od ustroju i od etapu).

*

Artykuły poświęcone stosunkowi do państwa dotyczą w gruncie rzeczy najdrażliwszego problemu politycznego pisma. Redakcja radzi sobie z trudnym problemem w ten sposób, że omawia go w sposób dwojaki: bardzo ogólny (co pozwala na sprezarzutów generalnych) i bardzo szczegółowy (co umożliwia odpowiedni dobór przykładów i wysunięcie praktycznych żądań).

Okazją do ogólnych rozważań na tematy państwa stała się wysunięta przez Sobór i podchwycona przez redakcję kwestia „ery konstantyńskiej” w życiu Kościoła. Przez „erę konstantyńską” publicyści „Tygodnika. Powszechnego” rozumieją okres, w którym kościół i wszyscy jego przedstawiciele działali w ścisłym związku z państwem i możnymi tego świata. Ataki na „dziedzictwo Konstantyna” mają podwójną wymowę. Z jednej strony, i o tym publicyści „Tygodnika” rozwodzą się dość gruntownie, mają one świadczyć, że przeminął okres, w którym kościół występował jako jawny obrońca kapitalizmu i mocarstw imperialistycznych. Z drugiej strony mają zapobiec wszelkim próbom obłaskawienia, ograniczenia czy podporządkowania kleru przez państwo socjalistyczne. O tej drugiej stronie ataku na „dziedzictwo Konstantyna” publicyści „Tygodnika Powszechnego” wspominają rzecz jasna ogólnikowo, nie mówiąc wyraźnie, że chodzi tu akurat o państwo socjalistyczne. Jednakże gwałtowność ataków, częstotliwość i pasja, z jaką występują przeciwko niebezpieczeństwu „zmiany odwiecznej misji Kościoła na miskę soczewicy” wyraźnie wskazuje kierunek uderzenia.

Mniej często i oczywiście w nieco odmiennym tonie pisze „Tygodnik” o obecnym państwie polskim. W zasadzie cała publicystyka na ten temat ograniczyła się w 1963 r. do kilku zasadniczych artykułów oraz fragmentów przemówień sejmoPoseł „Znaku” Konstanty Łubieński opublikował w 22 numerze „Tygodnika Powszechnego” kilka refleksji o Sejmie PRL. Ten obszerny, bogato udokumentowany artykuł rozpoczyna pochwała parlamentaryzmu polskiego z czasów Rzeczypospolitej szlacheckiej i dwudziestolecia międzywojennego. Przechodząc do Sejmu doby obecnej, Konstanty Łubieński stwierdza: „Sejm ma w zasadzie charakter instytucji politycznej, a nie np. reprezentacji zawodów”. Pod tym dość dziwnym sformułowaniem ukryte jest najprawdopodobniej stwierdzenie, że obecnie Sejm nie stanowi reprezentacji narodu i tak prawdopodobnie odczytają go czytel„Tygodnika Powszechnego”. W dalszej części artykuł Łubieńskiego z dużą dozą obiektywizmu omawia ogólny tok pracy Sejmu ze szczególnym uwzględnieniem działalności posłów „Znaku” Pisząc z uznaniem o wzroście znaczenia Sejmu po roku 1956, autor postuluje, aby interpelacje poselskie miały charakter stałej formy oddziaływania na Rząd oraz by z czasem NIK przejął z ramienia Sejmu kontrolę nad Rządem jako całością.

Raz jeszcze podjął „Tygodnik Powszechny” problematykę obecnego aparatu państwowego w sposób konkretny w cyklu „z notatnika radnego” pióra redaktora i radnego - Tadeusza Myślika. Z przyczyn od redakcji zresztą niezależnych ukazał się tylko jeden artykuł z tego cyklu zatytułowany „Konkret społeczny”. W artykule tym Myślik zajmuje się w sposób drobiazwnioskami z zebrań wiejskich i trybem załatwiania tych wniosków. Przytoczony materiał świadczy (o czym zresztą autor wprost nie wspomina) o indolencji aparatu rad narodowych. Tadeusz Myślik zgłasza postulat, aby w parze z interwencją radnego szła również globalna ocena pracy poszczególnych wydziałów oraz prezydiów rad narodowych. Wymagałoby to oczywiśrozszerzenia praktycznych uprawnień radnego. Bezpośrednio sprawom obecnej administracji państwowej poświęcono również w nr. 7 „Tygodnika Powszechnego” artykuł Jana Kłysa p.t. „Administracja to jeszcze nie postęp”. Formalnie jest to artykuł podejmujący w sposób nader konkretny aktualny problem przerostów administracyjnych. Obiektywna jednak wymowa nagromadzonych cyfr i faktów sprowadza się do sugestii, że żyjemy w państwie biurokratycznym.

*

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Historia

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?