Czytelnia

Historia

Polacy - Żydzi

Marcin Zaremba, Oni mordują nasze dzieci. Mit mordu rytualnego w powojennej Polsce, WIĘŹ 2007 nr 10.

W początkach września 1945 r. w samochodzie ciężarowym przewożącym ludzi z Katowic do Sosnowca trzydziestopięcioletnia kobieta głośno mówiła: „Żydzi nie pracują lecz wysysają krew narodu, trzeba ich z powrotem powsadzać do Majdanku i Oświęcimia, jak robili to Niemcy, w Krakowie mordowali dzieci, w Katowicach też już zamordowali parę dzieci”. Podczas przesłuchania przez oficerów Urzędu Bezpieczeństwa powiedziała: „Ja bym z żydów pasy darła”40. Możemy podejrzewać, że mit trafił także na Śląsk, aczkolwiek nie dysponujemy informacjami, by wywołał tam jakiekolwiek zaburzenia społeczne, podobne do tych, do których doszło w położonym między Krakowem a Sosnowcem Olkuszu. „Duże poruszenie i żywą reakcję — czytamy w sprawozdaniu starosty powiatowego w tym mieście — dało się zauważyć w społeczeństwie w związku z wypadkami krakowskimi. Ludność tut. jest głęboko przekonana o prawdziwości wydarzeń, dlatego dało się zauważyć pogłębienie nurtującej nienawiści do żydów”41.

Podobne przekazy mamy z północnego Mazowsza, ściślej z Płocka. Tam dodatkowo atmosferę podgrzała próba porwania dziecka. Podobne grożące wybuchem nastroje panowały w Częstochowie i Lublinie. W tym pierwszym mieście jeszcze w sierpniu 1945 r. „pewnej kobicie zaginęło dziecko. Poszła wersja, że żydzi zamordowali”. Choć po kilku godzinach się odnalazło, to jednak przez jeszcze kilka następnych dni pogrom wisiał w powietrzu42. W sposób pełen niedomówień pisał o tym także, wychodzący w Częstochowie, „Głos Narodu”43. O próbie wywołania zamieszek w Lublinie również wiemy bardzo mało. Wydaje się, że zaczęły się zgodnie z krakowskim scenariuszem, także aktorzy i scena były podobne.

Za prolog możemy uznać zaginięcie czternastoletniej Zofii Niemczyńskiej 17 października 1945 r. Jej ojciec zgłosił ten fakt milicji (sic!). Następnego dnia po lubelskiej Tandecie, targowisku przy Lubartowskiej, zaczęła krążyć plotka jakoby „Żydzi uprowadzili dziewczynkę, aby ją następnie zamordować do celów rytualnych”. Zebrał się tłum, składający się prawdopodobnie z tamtejszych handlarzy, którzy usiłowali wedrzeć się do mieszkań zajmowanych przez ludność żydowską. Na jakim etapie udało się zapanować nad tłumem, źródła milczą. Dopiero po pięciu dniach „Sztandar Ludu” typowym dla ówczesnej propagandy językiem „walki z prowokacją reakcji” doniósł o wydarzeniach. Jednocześnie poinformował, że dziewczynka uciekła z domu, ponieważ bała się ojca niezadowolonego z jej wyników w nauce44. Mit żył jednak dalej, choć znane nam sygnały świadczące o jego obecności są o pięć miesięcy późniejsze.

W połowie czerwca 1946 r. w Częstochowie „niezadowoleniu o charakterze antysemickim”, związanemu z obsadzaniem stanowisk państwowych przez osoby pochodzenia żydowskiego, towarzyszyć miały plotki o „wymordowaniu dzieci” we Wrocławiu”45. Jak się zdaje, Częstochowa szybko zaczęła żyć lokalnym morderstwem dziecka. „Pewien konkretny punkt zaczepienia — raportował prezydent miasta — dla agitacji antyżydowskiej stanowi fakt znalezienia w dniu 18 czerwca br. w dołach cegielni «Helmana» przy ul. Kościelnej zwłok 15-letniej Krystyny Woźniak, która została uduszona i wrzucona do glinianek. Pod zarzutem popełnienia morderstwa na osobie tej dziewczynki został aresztowany Chil Teper, krawiec, zam. przy ul. Al. Wolności Nr 16, który został przekazany władzom prokuratorskim i osadzony w więzieniu. Sekcja zwłok nie stwierdziła ani defloracji ani też innych uszkodzeń ciała poza oznakami uduszenia”46. Kolejne oskarżenie Żyda o morderstwo dziecka nie było zapewne przypadkowe; świadczy o przenikających aparat milicyjny i prokuratorski antysemickich uprzedzeniach. Jakie reakcje społeczne towarzyszyły „odkryciu”? Czy informacje o morderstwie dotarły do Kielc? Wreszcie — jaki przebieg miało i jakimi wnioskami zakończyło się śledztwo w sprawie o zabójstwo Krystyny Woźniak? — na te pytania muszą znaleźć odpowiedź dalsze badania.

Synu, byłeś u Żydów

W sąsiadującym z regionem częstochowskim województwie kieleckim w początkach lipca 1946 r. krążyły „wręcz fantastyczne pogłoski” „jakoby żołnierze radzieccy, idące do pierwszej Komunii dziewczęta nadziewali na bagnety”47. Nie wiemy, czy plotka była wymysłem konspiracyjnego propagandzisty, czy przeciwnie — stanowiła autentyczny wyraz przekonań przynajmniej jakiejś części mieszkańców kielecczyzny. To drugie byłoby dowodem narastania napięcia lękowego, którego jednym z objawów był zbiorowy niepokój o bezpieczeństwo najmłodszych, być może podsycony jeszcze doniesieniami z Częstochowy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 następna strona

Historia

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?