Czytelnia

Polacy - Niemcy

Piotr Buras, Pamięć jako racja stanu. Niemiecka debata o stosunku do Holocaustu, WIĘŹ 1999 nr 4.

Według Walsera, za bezmyślną rutyną w obchodzeniu się z pamięcią o największej tragedii XX wieku stoi instrumentalizacja naszej hańby dla realizacji bieżących celów. Tymczasem wszelkie próby narzucania Niemcom kolektywnej formy pamięci o Holocauście, wszelkie zadekretowane modele historycznego rozrachunku są dla Walsera nie do zaakceptowania. Bo przecież, jak tłumaczył we Frankfurcie, każdy jest sam, na sam z własnym sumieniem. Dlatego też publicznym aktom sumienia grozi to, że staną się symboliczne. A nic nie jest sumieniu bardziej obce niż symbole, niezależnie od tego, z jak dobrych pobudek wypływają. Prawdziwa wolność sumienia, którą postuluje Walser, musi opierać się na „wewnętrznej samotności” jednostki. Zagrażają jej natomiast, zgodnie ze słowami laureata, „żandarmi myśli”, próbujący zmusić innych do służenia poglądom, których sami są twórcami.

Przemyślana prowokacja czy ryzykowna zabawa słowami? Polityczny manifest czy literacki pamflet? Apel o opamiętanie czy apoteoza czystki w narodowej pamięci? W niemieckich mediach zawrzało. Występuje Pan przeciwko instrumentalizacji Auschwitz dla realizacji „bieżących celów”. Jakie „cele” ma Pan na myśli? O jakż „instrumentalizację” Panu chodzi? – pytał w opublikowanym w ,,Die Zeit” otwartym liście do Walsera noblista Elie Wiesel. Gdzie są „żandarmi myśli”? W „Die Zeit”, w „Spieglu” Czy we „Frankfurter Allgemeine Zeitung?” – zastanawiał się na łamach tej ostatniej gazety znany krytyk literacki Marcel Reich-Ranicki. Krytyce poddano mglisty i niejednoznaczny styl wypowiedzi Walsera, niegodny wybitnego intelektualisty-pisarza, a nawet, jak pisał w „Süddeutsche Zeitung” Johannes Wilms, wykraczający „przeciwko wszelkim regułom jego rzemiosła”. Walserowska „retoryka aluzji” (Jan Philipp Reemtsma) nieadekwatna miała być w opinii wzburzonych komentatorów do spraw, o których mówił, a cechująca ją typowa maniera dyskusji na zasadzie „ty wiesz, o co mi chodzi” (Josef Joffe) nie współgrała, ich zdaniem, z charakterem frankfurckiej uroczystości.

W najostrzejszych słowach zaatakował jednak Walsera przedstawiciel tych, o których pisarz nie wspomniał w ogóle w swoim przemówieniu, a którzy mogli poczuć się nim szczególnie dotknięci – społeczności żydowskiej. Ignatz Bubis, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, występując w rocznicę „nocy kryształowej” (9 listopada) w berlińskiej synagodze, zarzucił Walserowi dążenie do wypierania się przeszłości. Świadczyć miałby o tym między innymi fakt, że Walser czterokrotnie mówił w odniesieniu do Holocaustu o „hańbie”, ani razu wszakże nie używając słowa „zbrodnia”. Cytując obszerne fragmenty jego mowy, a także wcześniejszych publicznych wypowiedzi, Bubis dowodził, że Walser opowiada się za kulturą odwracania oczu i zapomnienia, która była w czasach nazistowskich na porządku dziennym i do której nie wolno nam dzisiaj wracać. Bubis nazwał Walsera „duchowym podżegaczem”, doszukując się w jego przemówieniu wyraźnej nuty „intelektualnego nacjonalizmu”, który – zdaniem przewodniczącego Centralnej Rady – „nie jest wolny od podskórnego antysemityzmu”. Gdy w obronie Walsera wystąpił były burmistrz Hamburga Klaus von Dohnanyi (pisząc m.in., że sami Żydzi powinni zastanowić się, czy naprawdę byli odważniejsi od swych niemieckich współobywateli w 1933 roku, kiedy to ,,tylko” inwalidzi i homoseksualiści zagrożeni byli wywozem do kacetów), Bubis udzielił wywiadu „Spieglowi”, w którym bez wahania nazwał obu adwersarzy „skrytymi antysemitami”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?