Czytelnia

Benedykt XVI

Cezary Gawryś

Papież stawia na grzesznych

Z Cezarym Gawrysiem rozmawiają Katarzyna Wiśniewska i Jan Turnau

Przed polskim Kościołem stoi wyzwanie podjęcia odważnej pracy z tymi ludźmi, którzy od Kościoła coraz bardziej się odwracają

Katarzyna Wiśniewska, Jan Turnau: Stwierdził Pan parę tygodni temu, że pielgrzymka Benedykta XVI do Polski jest niepotrzebna.

Cezary Gawryś: Kiedy zaraz po wyborze Benedykta XVI ogłoszono, że został zaproszony do Polski i to się stało głównym kościelnym tematem, pomyślałem przekornie, że ta pielgrzymka jest niepotrzebna. W wolnej Polsce przeżyliśmy pięć pielgrzymek wielkiego Papieża Polaka, który powiedział swoim rodakom wszystko, co tylko można było powiedzieć. No i jak to zaowocowało? Duszpasterze nie zadbali o to, żeby katechezę papieską przyswoić, żeby zastanowić się głębiej nad nauczaniem Jana Pawła II. Dominowała emocjonalność. Kiedy więc usłyszałem, że znowu będzie kolejna pielgrzymka, pomyślałem sobie: czy nie jest to w jakiejś mierze pójście na łatwiznę zamiast podejmowania nowych, trudnych wyzwań w codziennej, cierpliwej pracy duszpasterskiej z ludźmi? Wielkie emocje i zbiorowe przeżycia religijne tej pracy nie zastąpią. I dlatego uważałem, że ogłoszenie kolejnej pielgrzymki papieskiej jest jakimś działaniem zastępczym: znów będą wielkie emocje, tłumne zgromadzenia. Poza tym odnosiłem się sceptycznie do szans tego papieża, który nie jest Polakiem, nie ma charyzmy swojego poprzednika.

Czy podtrzymuje Pan to teraz?

- Dziś muszę przyznać z pokorą, że się myliłem, że była to naprawdę wielka pielgrzymka. Benedykt XVI jest znakomitym teologiem, skromnym, ujmującym człowiekiem, a jego przesłanie siłą rzeczy działało mniej na emocje, bardziej na umysły i mam nadzieję, że da owoce, podziała na ludzi, przede wszystkim może na księży. Jego wypowiedzi skierowane wprost do nich były parokrotnie mocniejsze niż te, na które sobie pozwalał Papież Polak.

Mianowicie?

- Były dwa przemówienia do duchownych: w Warszawie i na Jasnej Górze, do zakonników, zakonnic, seminarzystów i przedstawicieli ruchów religijnych. W przemówieniu do księży w katedrze warszawskiej Benedykt XVI przypomniał o znaczeniu modlitewnego milczenia. „Trwajcie w modlitwie adoracji i uczcie tej modlitwy wiernych. W niej znajdą pocieszenie i światło przede wszystkim ludzie strapieni”. Bez osobistej modlitwy księża i my wszyscy narażeni jesteśmy na rutynę, na duchowe wyschnięcie.

Papież powiedział mocne słowa: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego - aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem”. Ksiądz ma być więc raczej świadkiem odwiecznej mądrości niż ekspertem od rozwiązywania wszystkich problemów i diagnozowania świata. Znamienne też jest, że papież nie odwoływał się do nauczania Kościoła, rzadko też używał formy „ja”. Zwracając się z upomnieniem do księży, użył za to dwukrotnie sformułowania „wierni oczekują od kapłanów”. Mówił jakby: wsłuchajcie się w oczekiwania wiernych, bo przez nie też wyraża się wola Boża.

A wiernych w Kościele często się nie słucha...

- Wśród tych upomnień do księży padły sformułowania dość ostre, jakich nigdy nie spotkałem w wypowiedziach papieża Wojtyły, na przykład przestroga przed hipokryzją. Benedykt XVI powiedział: „Życie pod wpływem totalitaryzmów mogło zrodzić nieuświadomioną tendencję do ukrywania się pod zewnętrzną maską, a w konsekwencji do ulegania jakiejś formie hipokryzji. Oczywiste jest, że to nie służy autentyczności braterskich relacji i może prowadzić do przesadnej koncentracji na sobie samych”. Papież był szalenie delikatny, niemniej padły z jego ust pod adresem osób duchownych i w ogóle żarliwych apostołów wiary takie określenia jak „dziecinność”, nawet „agresja”. Przeciwstawił temu dobrą formację teologiczną, czerpanie od mistrzów, dojrzałość, autentyzm. Wydaje mi się, że polscy duchowni mają często problem sami ze sobą, ze swoją rolą społeczną i ze swoimi relacjami z ludźmi świeckimi.

1 2 3 następna strona

Benedykt XVI

Cezary Gawryś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?