Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska

Perski dywan

Kino irańskie jest jak perski dywan, oczywiście nie ten z fabryki, o kiczowatych barwach i agresywnym wzorze, lecz tkany ręcznie – o wyrafinowanym deseniu i głębi koloru. Przekonują o tym kolejne filmy irańskie, które mamy szczęście oglądać, już nie tylko przy okazji przeglądów czy festiwali w rodzaju Warszawskiego Festiwalu Filmowego, na którym przed dwoma laty prezentowano przegląd filmów irańskich (por. „Więź” nr 12 z 1999 roku), czy debiutującego w tym roku Festiwalu Filmowego w Sanoku, na którym jedną z wielu atrakcji była właśnie prezentacja kina irańskiego. Znaleźli się odważni, którzy decydują się wprowadzać to oryginalne i niekomercyjne kino do regularnej dystrybucji. Dzięki temu spotykają się właśnie na ekranach dwa wyjątkowe filmy: „Uniesie nas wiatr” Abbasa Kiarostamiego, reżysera światowej sławy, i „Czas pijanych koni” – debiut fabularny Kurda (ur. 1969) Bahmana Ghobadiego.

O ile Roman Gutek (którego firma wprowadziła na ekrany film Kiarostamiego) zdążył nas już przyzwyczaić do tego, że proponuje zazwyczaj kino ambitne i oryginalne, o tyle zdziwienie budzić może fakt, że dystrybutorem drugiego z wymienionych filmów jest firma, która weszła na rynek za sprawą kina typowo komercyjnego, odnosząc zresztą duży sukces. Przed kilkoma miesiącami z SPI – bo o tej firmie mowa – wyłoniła się SPInka, która powstała dlatego, żeby – jak można przeczytać w jej programowym manifeście – pokazywać najciekawsze światowe kino (...) filmy artystyczne, autorskie (...). Wierzymy – deklarują pomysłodawcy SPInki – że o wadze filmu nie decyduje wyłącznie jego komercyjny potencjał.

Oba filmy wiele łączy, ale i wiele dzieli. Każdy z nich zdradza niepospolitą wrażliwość i talent swego twórcy, każdy naznaczony jest bardzo indywidualnym stylem. Akcja obu dzieje się w irańskim Kurdystanie, jakże jednak różnie zobaczonym i pokazanym. W obu występują niezawodowi aktorzy, obdarzając te obrazy dojmującą prawdą. W obu odnaleźć można trudną do nazwania czystość i poezję – zarówno w sposobie opowiadania, jak również w samej materii opowieści. Film Kiarostamiego to wypowiedź człowieka szukającego pojednania ze światem, być może nawet już z nim pogodzonego. Film Ghobadiego (który był asystentem Kiarostamiego przy realizacji „Uniesie nas wiatr”) to opowieść o świecie, który rodzi bunt. Paradoksalnie jednak ani te filmy, ani te postawy nie kłócą się ze sobą, przeciwnie – raczej wzajemnie się dopełniają. Inspirują ważną, choć trudną rozmowę, opisują doświadczenie bliskie wielu z nas.

Zaboli nas ból... uniesie nas wiatr...

Nieczęsto zdarza się oglądać filmy, które potrafiłyby wzniecać tak silne emocje, jak „Czas pijanych koni”. Ten film chwilami wprost trudno wytrzymać, ogląda się go ze ściśniętym gardłem. Pięcioro osieroconych dzieci z zapadłej kurdyjskiej wioski jest zdanych właściwie wyłącznie na siebie. Znaleźli się w sytuacji, która trudna byłaby do uniesienia nawet przez dorosłego człowieka. Muszą nie tylko zapewnić sobie podstawowy byt, ale zdobyć pieniądze na operację dla jednego spośród siebie. Śmiertelnie chory brat jest od urodzenia kaleką, nieustannie potrzebuje lekarstw. Wysiłki, jakie podejmuje rodzeństwo, aby zdobyć pieniądze na operację chłopca, budzą najgłębszy podziw i sprzeciw zarazem – trudno przejść do porządku dziennego nad tym, że dzieci zmuszone są do tak dramatycznych działań i decyzji. Tym trudniej, że historia opowiedziana przez Ghobadiego jest prawdziwa.

1 2 3 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?