Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Pokaż język, Dyskutują: Eligiusz Szymanis, Bartłomiej Chaciński, Jerzy Sosnowski WIĘŹ 2006 nr 11.

B. Chaciński: Język zastępuje przecież czasami przemoc fizyczną.

— Zastępuje czy raczej uruchamia?

B. Chaciński: Kiedy patrzymy na hiphopowców, ubranych w charakterystyczne workowate ciuchy, na te ich ogolone głowy — myślimy zazwyczaj: bandyci. Śledzę to, co dzieje się wokół tego środowiska w Polsce. Okazuje się, że nie dochodzi tam do bardzo poważnych ekscesów. Za tym stoi język tworzony na pokaz, język walki słownej, bardzo ostry. On nie służy dialogowi, dyskusji, ale nokautowaniu się tekstami; służy do tego, żeby pogrążyć przeciwnika. Jest to język groźby, pojawiają się w nim ostrzeżenia o przemocy fizycznej, zazwyczaj jednak tylko na scenie, w momencie kiedy raperzy rywalizują ze sobą. Natomiast po zejściu ze sceny przemoc słowna nie ma kontynuacji, nie zamienia się w przemoc fizyczną. Ta kultura wnosi nam do języka posmak agresji językowej, często na pokaz, mającej znamiona gry.

J. Sosnowski: To oczywiste, istnieją rozmaite odmiany języka i przyznam, że jako osoba próbująca uprawiać literaturę odczuwam podziw dla ludzi, którzy potrafią dokonywać w obrębie tego języka tłumaczeń ze stylu na styl. Jeśli ktoś, kogo naturalnym językiem jest inteligencka polszczyzna bogata w epitety, z umiejętnością budowania zdań o pełnej kadencji, potrafi zacząć mówić językiem rodem z „Wyczesanego słownika najmłodszej polszczyzny” — to cudowne. Kłopot polega na tym, że przywiązujemy się, i to na każdym piętrze społecznym, do jednego stylu i tracimy umiejętność porozumienia się stylem innym. Polszczyzna wulgarna i prymitywna może być ekspresją stereotypów językowych albo ekspresją twórczego ducha. Zdarza mi się — rzadko, ale jednak — spotykać ludzi, którzy klną jak szewcy, są jednak tak błyskotliwi w konstruowaniu swych wypowiedzi, że stwarza to pewnego rodzaju estetyczną przyjemność. Moim zdaniem problem nie polega na wulgaryzacji polszczyzny, tylko na tym, że królują stereotypy językowe. Jeśli już ktoś klnie, to niech u licha klnie pomysłowo!

B. Chaciński: Internet przeczy tezie, że nie potrafimy przełączać się między językami poszczególnych grup. Na forach internetowych i w dyskusjach, które są anonimowe, ludzie są bardziej skorzy do posługiwania się językiem wyobraźni, do kreowania nowych pojęć, do budowania swojego wyimaginowanego wizerunku, który wstydziliby się ujawnić w rozmowie twarzą w twarz. Bywa to tak daleko posunięte, że pojawiają się komentarze: w realu jestem nudny. Ci, którzy posługują się nadmiernie językiem wstukiwanym w internecie, często bywają małomówni; mają świadomość przepaści między tymi dwoma kanałami. W internecie możemy wszystko — wykreować swój język, a nawet samego siebie. W realu jesteśmy w zasadzie tylko po to, żeby porozumieć się w podstawowych sprawach: przywitać się, zapytać, jaka jest pogoda. W istocie świat realny jest nam prawie niepotrzebny.

Dusza w opakowaniu

E. Szymanis: Real przestaje być wartościowy, bo w języku można wszystko. Weźmy jakiś fakt, mniejsza o to jaki: przecież my już z góry wiemy, jak poszczególne opcje ten fakt nazwą — nazywanie i waloryzacja są skrajne. W tym samym momencie otrzymujemy de facto wykluczające się opisy tego samego faktu. I teraz ważniejszy zaczyna być poziom identyfikacji z konkretnym opisem niż sam fakt. W związku z tym poziom rzeczywistości już w ogóle nie istnieje.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?