Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Pokaż język, Dyskutują: Eligiusz Szymanis, Bartłomiej Chaciński, Jerzy Sosnowski WIĘŹ 2006 nr 11.

— Co ta zgoda może spowodować?

E. Szymanis: Rok sześćdziesiąty ósmy — nagle z bardzo wąskiego, elitarnego słownika politycznego wyciągnięto termin „syjoniści”, znany, ale właściwie nieużywany. Nazywając pewną grupę „syjonistami” zaczęto tworzyć rzeczywistość realną. Raptem okazało się, że ktoś kto nie jest antysemitą, kto nie ma nic przeciwko Żydom, zyskuje nowe uzasadnienie dla działań wymierzonych przeciw niewinnym ludziom. — Żydzi? w porządku, ale syjoniści są groźni!

Inny przykład to propaganda Trzeciej Rzeszy, która oparta została na zbudowaniu nowego języka. Doprowadziło to do tego, że bardzo przyzwoity, normalnie funkcjonujący obywatel w majestacie prawa otrzymał język, który stwarzał uzasadnienie do eliminowania całych grup narodowych. W porządku prawno-społecznym uzyskał uzasadnienie dla działań, których normalnie by nie podjął, bo uznałby je za zbrodnicze. To jest właśnie przykład na to, że język kształtuje rzeczywistość.

— Wiemy, że to doprowadziło do pewnego rodzaju duchowej i moralnej schizofrenii. Czy również i nam grozi dziś schizofrenia?

J. Sosnowski: Liczne opisy z pogranicza filozofii i socjologii pokazują, że obraz świata uległ zmieszaniu. Świat w ciągu ostatnich dwudziestu, trzydziestu lat stał się mniej czytelny, atakuje nas niezwykle ambiwalentnymi bodźcami i stąd przemożna potrzeba odnalezienia czegoś, co nazywamy hierarchią wartości. Wzmacnia tę potrzebę mechanizm duchowy polegający na tym, że uwielbiamy — jest to cecha homo sapiens naszego kręgu kulturowego — jasne rozstrzygnięcia. Więc jeśli ktoś chce niuansować — a tego rzetelny opis świata zwykle wymaga — natychmiast podejrzewany jest o to, że dał się zmanipulować, bo „nasza mowa ma być: tak — tak, nie — nie”. Rodzi się frustracja — obraz rzeczywistości tak się skomplikował, że opisanie, jak mają się do siebie poszczególne części naszego pokawałkowanego świata, okazuje się niemożliwe. Pozostaje pytanie, na ile język jest tutaj produktem, a na ile producentem tej sytuacji?

E. Szymanis: To celne pytanie, niełatwo jednak na nie odpowiedzieć. Jednego dnia między godziną ósmą rano a siódmą wieczorem przeskakujemy bowiem trzy, pięć, osiem zupełnie sprzecznych rzeczywistości. Dziecko wychodzi z domu, w którym obowiązuje pewien język, wpada w grono rówieśnicze i tam musi się odnaleźć, potem lekcje — znowu zmiana, z nauczycielem rozmawia inaczej, po czym ma trening, gdzie znowu spotyka rówieśników, niekiedy idzie jeszcze na kółko muzyczne, gdzie w kręgu dorosłych nauczających muzyki trzeba się odnaleźć inaczej. Kiedyś język służył autoprezentacji, teraz coraz częściej jest zaporą. Musimy znaleźć kody, które pozwolą nam poczuć się bezpiecznie w środowiskach, które często ideowo się wykluczają. Żyjemy w duchowej schizofrenii, chociaż nie chcemy się z tym pogodzić. Idziemy do Kościoła, którego zadaniem jest wyzwolenie w nas zanegowania rzeczywistości, w której istniejemy na co dzień. Kościół uczy wszak, że żyjemy tu po to, aby zyskać zbawienie — nie ma innego, ważniejszego celu. Cała nasza rzeczywistość powinna być drogą do zbawienia i w innym wymiarze nie ma sensu. W taki sposób powinniśmy traktować swoje życie i język, który ma w nas tę gotowość wyzwolić. Tymczasem po drugiej stronie ulicy znajduje się nasza firma, której celem jest zarabianie pieniędzy. Ta firma potrzebuje naszej energii niemal wyłącznie po to, aby pomnożyć swój kapitał. Cała kultura służy, oczywiście, temu, byśmy nie mieli poczucia, że to, co robimy po jednej stronie ulicy jest zaprzeczeniem tego, co robimy po jej drugiej stronie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?