Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Pokaż język, Dyskutują: Eligiusz Szymanis, Bartłomiej Chaciński, Jerzy Sosnowski WIĘŹ 2006 nr 11.

— Czyli to, co wydaje się nam zapaścią współczesnego języka polskiego, może okazać się wyzwoleniem jakichś jego sił witalnych, mających charakter obronny?

E. Szymanis: Język próbuje być pomostem, nie da się jednak całkowicie tego połączyć. Homogenizacja kultury spowodowała, że dzisiaj cała kultura, od Pendereckiego do hip hopu, ma tego samego adresata. Jeśli szlachcic był bardzo uparty i nie poszedł do karczmy, mógł nie słyszeć ludowej muzyki, a jeśli chłopu nie dano wejść do salonu, mógł nigdy nie usłyszeć fortepianu. My dzisiaj słuchamy w markecie tego, co nam puści kierownik sklepu, nie mamy żadnego wyboru, jednocześnie w radio, w szkole każdy słyszał muzykę poważną. Schematyczny podział na wysoką i niską kulturę nie oznacza już dziś tego, że każda z nich ma odrębnych adresatów — teraz jedna kultura jest próbą zrozumienia, druga zaś ucieczką. Podobnie jak w średniowieczu: mamy świat zagrożeń, który chcemy zrozumieć, przetworzyć albo chcemy na moment od niego uciec. Tragedia współczesności polega na tym totalnym zhomogenizowaniu: nie mamy jednej życiowej roli, w ciągu jednego dnia zmuszeni jesteśmy wchodzić w wiele ról. Aż tacy sprytni jednak nie jesteśmy, żeby zmieniać język co pół godziny, w związku z tym tworzymy język zunifikowany, który jest obroną. Jednak taki język ma skłonność do kłamstwa, chowamy się za słowami, upodabniamy do innych, kiedy zaś przychodzi się nam ujawnić intymnie, raptem okazuje się, że nie znamy języka uczuć. Język, który był narzędziem szukania prawdy o sobie, stał się sposobem schowania się, upodobnienia, gry. Kiedy mamy mówić o swoim doznaniu religijnym, o osobistych odczuciach — po prostu tego nie potrafimy. Mamy do dyspozycji jedynie te zunifikowane systemy i w najważniejszych sferach życia stajemy się językowo bezradni.

Czarna dziura

— Czy byliby Panowie w stanie jakoś przewidzieć przemiany, które dokonają się w języku? Bo i nasza bezradność językowa i to, co dzieje się wokół nas sugerują, że tych przemian nie unikniemy.

E. Szymanis: Obecność telefonu komórkowego w naszym codziennym życiu zmieniła poczucie odległości, wręcz poczucie osadzenia w świecie. Podobnie internet, który dając niemalże nieograniczony dostęp do wiadomości, tworzy obszar oswojony. Ten inny świat, w którym przyszło nam żyć, automatycznie przełoży się na inny język, na inne legendy językowe, wygeneruje inną sferę wartościowania. Efekt globalizacji przechodzi do języka. Jednak coś za coś. Dialekt, który obsługiwał piętnaście kilometrów kwadratowych, był językiem niezwykle precyzyjnym. Językoznawcy z upodobaniem podają, że Eskimosi mają ponad sto określeń na śnieg, ponieważ jest to dla nich rzeczywistość istotna. Jeśli język staje się ogólnoświatowy, automatycznie wzrasta poziom jego ogólności, zatraca swoją indywidualność. Szukamy innych form ekspresji. Językowa ogranicza się jedynie do prostego porozumiewania się.

B. Chaciński: Dla dziennikarza jest to konstatacja dosyć pesymistyczna, okazać się może, że za chwilę opisywanie tego, co dzieje się wokoło, przy pomocy języka może nie mieć sensu, nie będzie odbiorców. Już w tej chwili prasa ma mniejszą publiczność niż kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Otwierają się inne kanały komunikacji. Ja sam, gdy chcę zakomunikować żonie, że wyszedłem z pracy i jestem już na placu Trzech Krzyży, który wyjątkowo ładnie o tej porze wygląda, wysyłam jej MMS-em zdjęcie zachodu słońca nad placem. Nie używam języka, czy jednak przekazuję mniej informacji?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?