Czytelnia

Grzegorz Pac

Grzegorz Pac, Pokolenie bez głosu. Jeszcze o „generacji JP2”, WIĘŹ 2005 nr 12.

Obecnie, z perspektywy kilku miesięcy, banalne wydaje się stwierdzenie, że niezwykłe zaangażowanie młodych ludzi w okresie śmierci i pogrzebu Papieża nie musi nieść za sobą trwałych zmian postaw. Ale i samo przeżywanie „papieskiego kwietnia” było bardzo różne. Zwracał na to uwagę socjolog ks. Sławomir Zaręba SAC: Byłem wzruszony i zadziwiony, patrząc na rozświetlone ulice i tłumy młodych. Zdaję sobie jednak sprawę, że motywacje bywały różne. Dla jednych było to głębokie przeżycie religijne, dla innych potrzeba oddania hołdu czy zintegrowania się2.

W tej sytuacji słuszny wydaje mi się sposób myślenia, który chce widzieć w pokoleniu JP2 nie zjawisko masowe, obejmujące wszystkich, którzy uczestniczyli w „białych marszach” i zapalali znicze na ulicach miast, ale elitę, której zadaniem jest nadanie tonu życiu społecznemu. Warto tu może przywołać wypowiedź Marii Rogaczewskiej z dyskusji na łamach „Więzi”: Nie ilość jest ważna, lecz siła, jaka motywuje liderów grupy etosowej do życia zgodnego z wyznawanymi wartościami. Jeżeli pytamy o zmianę społeczną, to wiadomo, że mniejszość może dokonać gigantycznej zmiany, wręcz rewolucyjnej – o ile jest silnie motywowana, silnie zmobilizowana i twórcza. Wystarczy zatem jakaś mocna elita – to nie musi być ruch masowy3.

Na marginesie warto zauważyć, że nasze debaty o pokoleniu JP2 zdają się niekiedy sugerować, że jest ono (o ile w ogóle jest) zjawiskiem wyłącznie polskim. To prawda, że „papieski kwiecień” był też „polskim kwietniem” – przeżyliśmy ten czas w sposób niezwykły także jako społeczeństwo. Ale z drugiej strony wyjątkowo trafne wydaje się określenie amerykańskiego teologa i biografa Papieża George’a Weigela, który nazwał czas śmierci i pogrzebu Jana Pawła II pierwszymi globalnymi rekolekcjami4. Podobnie jest z młodymi katolikami, którzy spotykają się na Światowych Dniach Młodzieży czy w Taizé – granice zdają się nie mieć dla nich większego znaczenia. Jak pisał Zbigniew Nosowski w księdze pamiątkowej dla Stefana Wilkanowicza, „generacja JP2” to fenomen o zasięgu ogólnoświatowym. Tym mianem można określić młodzież radośnie odnajdującą w biskupie Rzymu duchowego przewodnika. Polacy wcale nie mieli monopolu na entuzjazm i miłość do Papieża […] Dzięki Janowi Pawłowi II po raz pierwszy od czasów „dzieci kwiatów” mamy do czynienia z licznym, spójnym aksjologicznie pokoleniem młodych ludzi różnych narodów i kultur5.

Również w wymiarze ogólnoświatowym musimy jednak potraktować ten ruch jako zjawisko elitarne, choć na spotkaniach z Papieżem pojawiały się miliony. Wbrew optymistycznym sugestiom Nosowskiego, fenomenowi temu daleko w swym zasięgu do pokolenia ’68, którego duch ciągle unosi się nad Europą. Doświadczam tego na własnej skórze – w środowisku międzynarodowych studentów, w którym obecnie przebywam, sprzeciw wobec polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych przyjmowany jest jako oczywistość, natomiast informacja, że ktoś chodzi do kościoła, budzi zdziwienie, a nawet niedowierzanie, jest to bowiem coś niezwykłego. Wielu moich kolegów, także z krajów tradycyjnie katolickich, przyznaje, że nigdy nie było na mszy, a nawet że nie znają nikogo w swoim wieku, kto chodziłby do kościoła. Pozostaje wierzyć, że – jak pisze Nosowski – nie liczby są tu jednak decydujące, lecz nowa jakość, którą duchowe dzieci Papieża mogą wnieść w życie publiczne.

Rekolekcje, nie rewolucja

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Grzegorz Pac

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?