Czytelnia

Kościół w Polsce

Małgorzata Bilska

Pokolenie-marzenie
Chrześcijańska kontrkultura XXI wieku?

Termin „pokolenie JP2” wyszedł daleko poza kręgi katolickie. Pojęcie to bywa jednak bardzo różnie interpretowane, co z jednej strony wywołuje zamęt, a z drugiej sprzyja zakorzenianiu się mitu pokolenia, które zmieni świat. Miałoby ono przynieść wiosnę Kościołowi, a Europie pozwolić odzyskać wiarę w człowieka, wyjść z autodestrukcji postmodernizmu i odnaleźć nadzieję.

Promotor idei „pokolenia JP2” w Polsce, Zbigniew Nosowski, podkreślił w „Tygodniku Powszechnym”, że pojęcie to od początku stanowiło hasło programowe na przyszłość, wyrażało pragnienie zmiany, proroctwo, zapowiedź wielkich zadań, tęsknotę i poczucie powinności1. Tekst Nosowskiego uważam za ważny i inspirujący. To tekst pionierski i podpisuję się pod większością jego twierdzeń.

Nie zgadzam się jednak z dwiema tezami autora, które są kluczowe dla ewentualnego programu pokolenia JP2 i szansy na jego realizację. Po pierwsze, przeżyciem „generacyjnym”, konstytuującym owo pokolenie, nie był – według mnie – cały pontyfikat Jana Pawła II, lecz wspólne przeżywanie jego odejścia, „doświadczenie kwietniowe”, które autor uznaje tylko za najmocniejszy akord wieloletniego procesu. Po drugie, zmiana kulturowa, postulowana przez autora, dokona się – wbrew temu, co pisze Nosowski – albo poprzez ruch masowy, albo też pozostanie marzeniem.

Młodzi ze starszymi

Termin „pokolenie JP2” narodził się spontanicznie po Światowych Dniach Młodzieży w 1997 roku. Duża część zwolenników łączy go z młodzieżą i do tej grupy redukuje jego sens. Nosowski nie zamyka się w ciasnych definicjach. Konsekwencją są jednak liczne niespójności, które stały się zaproszeniem do polemiki.

Do konfliktu pokoleń może dochodzić nie tylko w rodzinie, lecz także w skali społecznej. Taki właśnie bunt pokoleniowy kształtował pokolenie ‘68, które Nosowski często przywołuje. Janusz Poniewierski zwrócił już uwagę, że zachodnia kontrkultura miała własnego „proroka” Jana Pawła – Jeana Paula Sartre’a (wraz z Simone de Beauvoir, oczywiście). Warto zauważyć też, że dzieci-kwiaty określały społeczeństwo konsumpcyjne Zachodu mianem „cywilizacji śmieci”, o czym nie wiedzą współczesne „dzieci Jana Pawła II”, używając pojęcia „cywilizacja śmierci” dla krytyki hedonistycznej i nihilistycznej kultury. Postawę typu „mieć” młodzi z pokolenia ’68 przeciwstawiali postawie „być”. Kryzys wartości lat sześćdziesiątych był postrzegany jako efekt nadmiaru „śmieci”, a za takie uważano wszystkie dobra wyprodukowane niepotrzebnie.

Kontrkultura odcinała się od pamięci, uprawiając kult młodości i zmiany. Schedą po niej jest dziś uporczywe szukanie źródeł zanegowanej tożsamości w tradycjach wszystkich innych niż chrześcijańska. Kontrkultura, jak każda rewolucja, uległa „logice wahadła”, która skazuje nas na bieguny skrajności. Oczywiście Kościół też był wtedy jednostronny, próby wprowadzenia zmian były potępiane i odrzucane. Dopiero II Sobór Watykański, który miał miejsce w latach 1962-1965, a więc w czasie dojrzewania pokolenia ’68, otworzył katolików na dialog ze światem.

1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?