Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Bogumiła Berdychowska

Bogumiła Berdychowska, Polityka konkretów czy zaniechania?, WIĘŹ 2009 nr 10.

Jeśli do tego dodać protesty na granicy oraz kilkutygodniową blokadę przejść granicznych przez kierowców TIR-ów, trudno się dziwić, że sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej na przełomie 2007/2008 r. została odebrana przez część Ukraińców jako zapowiedź powstania na Bugu nowej żelaznej kurtyny. Oczywiście strajk kierowców TIR-ów nie był winą obecnego rządu, podobnie jak brak uzgodnionej umowy o małym ruchu granicznym, niemniej jednak zabrakło ze strony ekipy rządzącej znaczącego gestu, który przynajmniej częściowo neutralizowałby negatywne emocje po ukraińskiej stronie granicy.

Zmęczenie Ukrainą

Im dłużej trwał kryzys polityczny na Ukrainie, tym częściej pojawiały się wśród polskich polityków oznaki pewnego zniechęcenia wobec angażowania się w politykę ukraińską i wspieranie Ukrainy na forach międzynarodowych. Pojawiały się głosy, że szumne deklaracje powinny być zastąpione konkretami. Szereg konkretów istotnie się pojawiło. Najważniejsze z nich to: doprowadzenie, wspólnie ze Szwecją, do przyjęcia przez Unię Europejską projektu Partnerstwa Wschodniego (które może stać się instrumentem przybliżania perspektywy europejskiej dla Ukrainy), otworzenie szerzej polskiego rynku pracy dla obywateli Ukrainy, podpisanie umowy o małym ruchu granicznym, czy, już w ostatnich tygodniach, przekazanie ukraińskiej wspólnocie w Przemyślu Domu Ludowego. Ten ostatni przypadek jest szczególnie interesujący, ponieważ pokazuje, że problem — z którym nie mogło sobie poradzić wiele poprzednich ekip rządowych, deklarujących strategiczne partnerstwo z Ukrainą — został, dzięki woli politycznej obecnej ekipy, w końcu pomyślnie rozwiązany.

Czasami można odnieść wrażenie, że polscy politycy nie dostrzegają wagi pewnych wydarzeń ani obaw Ukraińców z nimi związanych. Ostatnie wydarzenia na linii Moskwa-Kijów — niewysłanie przez Rosję nowego ambasadora, bezceremonialny list prezydenta Miedwiediewa do prezydenta Juszczenki czy projekt rosyjskiej ustawy przewidującej możliwość użycia sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej poza jej granicami — aż się prosiły o reakcję polskiego świata polityki. Takiej reakcji zabrakło. Być może zbyt byliśmy skoncentrowani na antypolskiej ofensywie Moskwy? A przecież to, co pilne, nie powinno przesłaniać tego, co ważne.

Gdy zabrakło spektakularnych gestów czy nowych polsko-ukraińskich inicjatyw, które potwierdzałyby wyjątkowość naszych relacji dwustronnych, wolne miejsce wykorzystały środowiska, którym, delikatnie rzecz ujmując, nie zależy na współpracy polsko-ukraińskiej. Przy okazji 65. rocznicy antypolskiej akcji UPA na Wołyniu i Galicji Wschodniej oraz rajdu rowerowego „Europejskimi śladami Bandery” część środowisk kresowych rozpętała dawno niespotykaną histerię antyukraińską.

Ta kampania nienawiści połączyła w zgodny chór tak na pozór różne media, jak katolicko-narodowy „Nasz Dziennik” i postkomunistyczny „Przegląd”. W wypowiedziach przedstawicieli środowisk kresowych odżyła propagandowa kalka sprzed lat, zgodnie z którą pojęcia „Ukrainiec”, „nacjonalista” czy „faszysta” były niemal tożsame. Wszystko to pod hasłem konieczności upamiętnienia polskich ofiar czystki etnicznej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Naszym rodakom pomordowanym na Wołyniu i w Galicji należy się przynajmniej symboliczny krzyż (podobnie jak Ukraińcom, którzy zginęli z rąk Polaków), jednak krzyże te postawić można tylko za zgodą ukraińskiej strony. Do tego potrzebna jest partnerska współpraca z Ukraińcami, cierpliwa perswazja, a nie antagonizowanie. Nie liczące się zupełnie z ukraińską wrażliwością wypowiedzi taką współpracę jeżeli nie uniemożliwiają, to przynajmniej niezwykle utrudniają.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bogumiła Berdychowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?