Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Grzegorz Motyka, Polsko-ukraiński konflikt pamięci. Czy możliwy jest wspólny podręcznik historii, WIĘŹ 2009 nr 10.

Tego typu różnice można by było potraktować jako drugorzędny spór o fakty, który niebawem rozwiążą dalsze badania historyków — tyle że prowadzą one prostą drogą do twierdzenia, iż w latach 1943-1944 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej doszło do krwawej, okrutnej wojny pomiędzy Polakami i Ukraińcami, a w jej wyniku ucierpiała ludność cywilna obu narodów, przy czym liczba ofiar jest rzeczą drugorzędną. W 1943 r. mielibyśmy zatem do czynienia z wojną, w której obie strony popełniły liczne i w gruncie rzeczy porównywalne zbrodnie.

Bez znaku równości

Dobrze ten pogląd ilustrują słowa emigracyjnego historyka Wołodymyra Kosyka, wypowiedziane w wywiadzie dla związanej z ruchem banderowskim gazety „Szliach Peremohy”:

„o tzw. rzezi Polaków na Wołyniu w latach 1943-1944 można mówić długo, ale przede wszystkim trzeba podkreślić, że nie było jakiejś jednostronnej „rzezi”, a była wzajemna przemoc i zniszczenie. Przyczyny były różne, ale najważniejsza, że Polacy chcieli, aby ziemie ukraińskie należały do Polski. Jeśli Polacy mówią, iż „rzeź” była zorganizowana przez ukraińskich nacjonalistów, to trzeba stwierdzić, że wobec Ukraińców była ona organizowana przez polskich nacjonalistów. [...] Ofiary z obu stron były zapewne takie same — w przybliżeniu od 30 do 50 tysięcy osób3”.

Warto zestawić te słowa z opinią Mychajły Kowala, pracownika Narodowej Akademii Nauk Ukrainy i uznanego badacza II wojny światowej, w odróżnieniu od Kosyka dalekiego od sympatii do UPA. Jego książkę na temat losów Ukrainy w czasie II wojny światowej, wydaną w popularnej serii Ukrajina kriz wiky można odbierać jako nieformalne stanowisko NANU. Czytamy w niej:

„Jednym z głównych obiektów ataku ze strony UPA stały się oddziały partyzanckie Armii Krajowej. [...] Ounowcy podjęli próbę przymusowego wysiedlenia Polaków z ziem zachodnioukraińskich [...]. Cel tych akcji polegał na tym aby, wykorzystując stan braku państwowości, depolonizować tereny pogranicza i zlikwidować korzystną dla Polski bazę (demograficzną) prawdopodobnych przyszłych plebiscytów. We wzajemnych terrorystycznych akcjach zginęło nie mniej niż 40 tys. Polaków — dzieci, kobiet, starców — i w przybliżeniu taka sama liczba ludności ukraińskiej (niektórzy autorzy mówią o 60-80 tys. jednych i drugich). Korzyści z tej wzajemnej rzezi wyciągnęła trzecia strona — niemieccy faszyści4.”

Tego typu pogląd na polsko-ukraińskie relacje w czasie wojny dominuje wśród ukraińskich naukowców. Co więcej, jak sądzę, nieoficjalnie wyznacza on też kurs państwowej polityki historycznej. Tymczasem z polskiej perspektywy jest on co najmniej trudny do zaakceptowania. Przyjmując stanowisko Kowala i Kosyka, siłą rzeczy nie tylko stawia się na równi działania AK i UPA, ale co gorsza zniekształca charakter wydarzeń na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Oczywiście, miał tam miejsce konflikt zbrojny pomiędzy polskim a ukraińskim podziemiem, ale to UPA przeprowadziła zorganizowaną na imponującą skalę i niezwykle krwawą czystkę etniczną. Czystkę, którą można chyba tylko porównywać z sytuacją, jaka panowała wówczas na Bałkanach.

Taka różnica stanowisk walnie utrudnia też dokonanie dziś symbolicznych gestów służących oczyszczeniu pamięci historycznej. Bo można od biedy wyobrazić sobie, kiedy mowa o Wołyniu, wzajemne przeprosiny za antypolską czystkę i antyukraiński odwet (co i tak w Polsce wiele osób oprotestuje), jednak przeproszenie się po prostu za popełnione wobec siebie nie skonkretyzowane wzajemne zbrodnie niechybnie odebrane zostanie jako zrównanie katów z ofiarami. I trudno się temu dziwić.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?