Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska, Pomiędzy, WIĘŹ 2007 nr 10.

W swojej pracy z matkami sporo miejsca poświęcam temu, by dowodem na ich istnienie nie było to, czy wykazały się przed światem jako dobre matki, żony, ale to, czy czują się w pełni osobami, realizując przez swoje pragnienia i wybory powołanie, jakim jest kobiecość. Przyglądamy się temu, jak funkcjonują w roli kobiety. Przypomnienie sobie o owej królewnie, obudzenie jej uśpionych pragnień sprawia, że w końcu przebudza się i mężczyzna, śpiący często z gazetą w fotelu. Jakiś czas temu powstała, również pod egidą Odwagi, grupa terapeutyczna dla mężczyzn. Okazało się, że panowie, jak sami mówią, nie nadążają za żonami, które uczestniczą w terapii. Tę grupę prowadzi w Warszawie ks. Bogusław Szpakowski.

W pracy z rodzicami zajmujemy się oczywiście również teraźniejszością — oni bardzo potrzebują wsparcia, zwłaszcza na początku: wiadomość o homoseksualizmie dziecka przyjmują najczęściej jako osobistą tragedię. To bardzo trudne doświadczenie. Niejednokrotnie czują się skrzywdzeni przez los, czasami mają żal do dziecka, no i oczywiście poczucie winy — tu jest właśnie miejsce na zajęcie się przeszłością, na uświadomienie sobie, gdzie zawiniłem, a gdzie nie miałem wpływu na rzeczywistość. W terapii powinien być również moment otwarcia się na przyszłość — odzyskania nadziei i wiary w to, że nawet jeśli dziecko pozostanie homoseksualne, również wiele może zmienić się na lepsze. Nie jesteśmy skazani na bezradność i bierność. Rodzina jest jak galaktyka — jej członkowie są elementami, które wchodzą ze sobą w relacje oraz od siebie zależą. W związku z tym zmiana jednego elementu nie pozostaje bez wpływu na pozostałe. Przemiany, jakie nastąpią w rodzicach, mają szansę być jakimś świadectwem dla córki czy syna. Poza tym spowodują z pewnością, że coś się zmieni w relacjach między rodzicami a dziećmi, będą inaczej ze sobą rozmawiać, czy może w ogóle zaczną ze sobą rozmawiać.

Ta przebudowa jest długotrwałym i — nie zamierzam ukrywać — bardzo trudnym procesem. Warto ją jednak podjąć — ona procentuje w relacjach małżeńskich i w stosunkach z dziećmi. Obserwuję te efekty — rodzice zaczynają dostrzegać rzeczywistą wartość swoich dzieci, przestają patrzeć na nie jedynie przez pryzmat ich skłonności. Prowadzona przeze mnie roczna terapia matek kończy się przyjęciem przez nie swoich dzieci na nowo — jako niepowtarzalnego daru, bez względu na ich skłonności i wybory. A bywa, że dzieci tych kobiet są zdeklarowanymi gejami i lesbijkami, żyją w związkach.

Na nasze ostatnie spotkanie moje panie przyjechały nieoczekiwanie z swoimi mężami. Zaskoczyły mnie. Nie było wyjścia, trzeba było jakoś sprostać temu wyzwaniu —zaproponowałam warsztaty małżeńskie. Potwierdziły się moje intuicje, że w przypadku rodziców homoseksualnego dziecka najsensowniej jest pracować nad odbudowaniem ich relacji małżeńskich. To jest chyba najlepsza droga.

Najbardziej niezwykłe doświadczenie podczas towarzyszenia matkom, które na terapię sprowadził homoseksualizm ich dzieci, to moment, w którym pytanie: „Dlaczego ja?”, od którego wiele z nich rozpoczyna terapię, zamieniało się w „Dziękuję, że ja!” Homoseksualizm dziecka dla wielu, ośmielę się to powiedzieć, okazał się darem: inaczej — twierdzi niejedna z „moich” matek — nie zmobilizowałabym się, żeby coś jeszcze zrobić w swoim życiu, coś zmienić.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?