Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska, Pomiędzy, WIĘŹ 2007 nr 10.

Jedna z bohaterek Nicole Mller mówi: Tylko nieliczni potrafią zrozumieć, że homoseksualizm jest katastrofą przede wszystkim dla homoseksualisty. Nikt nie staje się nim z własnej woli. Maria uśmiecha się smutno: tak samo to odczuwam — mówi. Nigdy nie znałam nikogo, kto byłby homoseksualistą. Odkąd dowiedziałam się o Iwonie, nie opuszczało mnie pytanie: Co czuje taki człowiek? Co czuje moje własne dziecko? Czytałam wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. Chciałam zrozumieć, a jeszcze bardziej chciałam być bliżej Iwony — jej bólu. Czułam, jak bardzo jej ciężko. Straszna była ta bezradność.

Pierwszy raz w życiu napisałam coś na drzwiach toalety: „Voglio una donna!/Chcę kobiety!” — dużymi literami z wykrzyknikiem. Teraz wreszcie wiem, kim są ludzie, którzy bazgrzą w toaletach. — To znowu bohaterka Nicole Mller...

Te słowa wywołują na twarzy Marii skurcz, po chwili milczenia mówi: Iwona powiedziała mi kiedyś, że już w wieku dwunastu chyba lat zauważyła, że jej uwagę bardziej przyciągają zdjęcia przedstawiające kobiece ciała, że ciało kobiety o wiele bardziej się jej podoba niż męskie. Kiedy dorosła, dotarło do niej, że kobiece ciało również ją pociąga. Po tamtej rozmowie nie mogłam dać sobie rady ze świadomością, że ona była z tym wszystkim sama, że ukrywała to przed nami, tłamsiła w sobie. Chyba dla każdej matki trudna do zniesienia jest świadomość, że nie zauważała cierpienia swojego dziecka.

Wyjawienie przez Iwonę swojej tajemnicy niczego nie zmieniło w naszych rodzinnych relacjach. Jako najmłodsza w rodzinie zawsze otaczana była szczególną czułością. Tak było nadal. Poza tym w naszej rodzinie było naturalne, że dom to miejsce, gdzie domownik może czuć się bezpiecznie, ma swoją odrębną przestrzeń, nikt go nie kontroluje, nie śledzi. Był to jednak bardzo trudny czas, nie sposób było nie zauważyć bliskiej więzi córki z pewną dziewczyną. Chociaż żadne z naszych dzieci nigdy nas nie okłamywało, wyrwało mi się któregoś dnia: Proszę cię, Iwona, nie okłamuj mnie. Dobrze, odpowiedziała, ale proszę Cię mamo: nie pytaj. Nie pytałam.

Wiedzieli tylko najbliżsi — my z mężem oraz nasze dzieci i synowa. Tu nie chodzi o wstyd. Nie wstydzimy się Iwony, przeciwnie, jesteśmy z niej dumni — dokonała tak wiele, podjęła naprawdę heroiczny wysiłek, żeby szukać siebie. Wychodziliśmy z przekonania, że będzie jeszcze czas, żeby poinformować bliskich i przyjaciół, wydawało się nam, że z tym nie należy się spieszyć. A najważniejsze, że sama Iwona nie miała potrzeby dzielić się tą informacją. To był taki nasz rodzinny dramat, o którym wiedzieliśmy tylko my.

Jestem głęboko przekonana, że jednym z moich najważniejszych obowiązków jako rodzica jest chronienie moich dzieci. Zawsze będę ich broniła — jak lwica. Jestem z nich dumna, uważam za bardzo wartościowych ludzi, co nie oznacza, że nie dostrzegam ich wad. Oczywiście, że je mają. Na szczęście one same również o tym wiedzą.

Iwona jest osobą nad wyraz dojrzałą, uczciwą w tym, co robi, nie zadawala się łatwymi rozwiązaniami — szuka. Tym razem też szukała. Pamiętam doskonale tamten dzień, wróciłam z pielgrzymki do Częstochowy. Oczywiście, modliłam się tam głównie w intencji córki. Właśnie wtedy Iwona powiedziała nam o Lublinie i Odwadze — że to jest miejsce, gdzie działają grupy terapeutyczne i grupy wsparcia dla mężczyzn i kobiet, którzy nie akceptują swoich homoseksualnych skłonności. I że ona chciałaby uczestniczyć w takich spotkaniach. Terapia w Odwadze, a potem terapia indywidualna sprawiły, że Iwona bardziej się otworzyła, nabrała chyba też większego zaufania do siebie i wiary w siebie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?