Czytelnia

Historia

Polacy - Żydzi

Dariusz Libionka, Laurence Weinbaum

Pomnik Apfelbauma, czyli klątwa „majora” Iwańskiego

W trakcie ubiegłorocznej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Izraelu pojawił się postulat upamiętnienia Żydowskiego Związku Wojskowego – organizacji wojskowej stworzonej w getcie warszawskim przez prawicowy odłam ruchu syjonistycznego, tzw. syjonistów-rewizjonistów, biorącej udział (obok Żydowskiej Organizacji Bojowej) w powstaniu kwietniowym1. Sprawę postawił na porządku dziennym prominentny polityk izraelski, profesor Mosze Arens, były minister obrony (1983-1984) i spraw zagranicznych (1988-1990, 1999) Izraela z ramienia partii Likud, uważanej za ideowego spadkobiercę ruchu syjonistów-rewizjonistów. Po przejściu na polityczną emeryturę Arens zajął się działalnością naukową. Jest autorem kilku studiów na temat udziału ŻZW w powstaniu w getcie warszawskim, opublikowanych w prestiżowych wydawnictwach amerykańskich i izraelskich2.

Prezydent RP nie tylko zapewnił go o swojej dobrej woli, lecz dał również dowód emocjonalnego zaangażowania stwierdzając iż „komendanta ŻZW, Dawida Moryca Apfelbauma” uważa za bohatera. Mógł był zresztą uściślić, iż pierwszy krok w tej sprawie został zrobiony: w Warszawie, decyzją rady miasta z 2004 roku, istnieje skwer Apfelbauma na Woli. Wsparcie Lecha Kaczyńskiego dla inicjatywy upamiętnienia ŻZW jest sprawą niezwykle istotną. Znając jego wrażliwość w kwestiach historycznych jeszcze z czasów warszawskiej prezydentury, można żywić nadzieję na rychłą finalizację tego przedsięwzięcia. Nie ma wątpliwości – dobrze się stanie, jeśli tablica pamiątkowa zostanie wmurowana w rejonie dawnego placu Muranowskiego, gdzie mieściła się komenda ŻZW, miejsca długiego i krwawego oporu powstańców, o czym wymownie świadczy raport generała SS Jürgena Stroopa.

Równocześnie jednak muszą pojawiać się obawy o treść planowanego upamiętnienia. Żydowski Związek Wojskowy jest bowiem jedną z najmniej znanych organizacji konspiracyjnych okupacyjnej Warszawy. Powodem tego stanu rzeczy jest po części bardzo szczupła baza źródłowa, po części wieloletnia ideologizacja dyskursu o powstaniu, czy wreszcie instrumentalne traktowanie historii Zagłady przez polskich badaczy. Większość bojowców ŻZW poległa albo w powstaniu, albo bezpośrednio po nim, już po „aryjskiej” stronie. Nieliczne relacje tych, którzy przeżyli, są w wielu miejscach lakoniczne i ogólnikowe. Pozostawanie organizacji syjonistów-rewizjonistów poza wojskowymi i politycznymi strukturami żydowskiej konspiracji (ŻOB i Żydowski Komitet Narodowy) pozbawiał ją kontaktów z agendami ZWZ-AK i Delegatury. Z tego powodu w dokumentacji polskiego podziemia znajdziemy bardzo niewiele danych na jej temat.

Przez lata wokół ŻZW narosły liczne mity. Uznany przez Lecha Kaczyńskiego za bohatera Apfelbaum nie tylko nie był komendantem organizacji; jeśli w ogóle istniał, to miał z nią niewiele wspólnego. W tej sprawie trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do Kaczyńskiego, jako że nazwisko Apfelbauma od lat funkcjonuje w publikacjach naukowych, encyklopediach i słownikach, poważnej i popularnej prasie, internecie (choćby „Wikipedii”).

W Polsce ugruntowywaniu odbiegającego od rzeczywistości obrazu ŻZW przysłużył się zwłaszcza dziennik „Rzeczpospolita”, publikując w latach 2002-2005 serię artykułów historyka i publicysty Macieja Kledzika. W ostatnim z nich autor, wcielając się w rolę jedynego obrońcy honoru ŻZW, domagał się wyeksponowania wkładu rewizjonistów w walki w getcie warszawskim w powstającym Muzeum Żydów Polskich3. Postulat to skądinąd słuszny, tyle że powinna towarzyszyć temu ostrożność i krytyczny namysł. A tego w tekstach publikowanych na łamach „Rzeczpospolitej” zabrakło.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Historia

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?