Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Cezary Gawryś

Katarzyna Jabłońska

Skrajnie twórcza działalność, Dyskutują: Marek Liciński, Krzysztof Liszcz i Marek Rymsza oraz Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś, WIĘŹ 2009 nr 7.

Ten program trwał dwa lata. Prowadził go psycholog. Dziennikarze, których próbowaliśmy nim zainteresować, napisali: „Upośledzony podopieczny wymaga wsparcia”. Nie mieściło się im w głowie, że to osoba niesprawna może komuś dawać wsparcie. Dzieci niesprawne ruchowo były zachwycone tymi dziewczynami, bo one miały świetne pomysły na zabawę oraz sprawne ręce i nogi. Wspaniale się uzupełniali. Upośledzone kobiety były też rzeczywistą pomocą dla matek chorych dzieci, umęczonych codzienną opieką. A same doświadczyły, że mogą się kimś zaopiekować, być w roli kogoś, kto pomaga, a nie jedynie wymaga pomocy. Nawet jeśli nie dane im było tego doświadczenia kontynuować, ważne jest, że ta skośność ich sytuacji choć na chwilę doprowadzona została do równoległości.

Akumulator

WIĘŹ
Czy pomagającym grozi wypalenie? Czy oni też potrzebują pomocy, jakiegoś akumulatora?

Liciński
Moim zdaniem z syndromem tzw. wypalenia zawodowego wiąże się wiele mitów. Jeśli ktoś robi coś, w co nie wierzy, jeśli wykonuje swoją pracę rutynowo, nie pracuje w zespole, nie ma więc inspiracji ani wsparcia, wtedy jego praca staje się często mało efektywna i mało twórcza. Taki człowiek traci sens swojej pracy i zaczyna być nią zmęczony. To dla niego tylko bezowocny trud.

Ja sam byłbym gotów nawet płacić za możliwość wykonywania mojej pracy, jeżeli ktoś by mi ją uniemożliwił, a mnie byłoby na to stać. Znam wielu ludzi, którzy pracują na dużych obrotach i nawet pomimo zaawansowanego wieku nie znają problemu wypalenia zawodowego. Ta praca nadaje sens ich życiu i prowokuje intensywny rozwój.

Liszcz
A my z żoną ucieszylibyśmy się, gdyby raz na jakiś czas ktoś nam zaproponował, że zostanie z dziećmi, żebyśmy mogli wybrać się do kina. Pewnie to Państwa zdziwi, ale my chyba już ze cztery lata nie mieliśmy okazji, żeby we dwoje pójść do kina czy do teatru. Mamy rodzinę i przyjaciół, moglibyśmy pewnie poprosić, ale jakoś tak...

WIĘŹ
Jako osoby, które z wyboru stały się rodzicami dla czwórki dzieci dotkniętych różnymi niesprawnościami, budzą Państwo podziw...

Liszcz
Może i tak, ale nam nie jest potrzebny podziw. Pragniemy, by nam towarzyszono. Chcielibyśmy móc czasem naszym bliskim i przyjaciołom poopowiadać o naszych radościach i troskach. Mamy jednak — być może niesłusznie — wrażenie, że skoro nie jesteśmy o te sprawy pytani, one mogą być dla tych, z którymi pragnęlibyśmy się nimi podzielić, zbyt obciążające. Najbardziej jednak mnie wkurza, kiedy ktoś się zachwyca, jakie te nasze dzieci są fantastyczne i mówi, że chciałby być na naszym miejscu. I jak komuś takiemu opowiadać o swoich bolączkach?

Potrzebujemy z żoną kontaktu nie tylko z osobami, które są w podobnej sytuacji, jak my. I żeby to nie był tylko reportaż z wręczania nagrody. Chciałbym, żeby to, co robię, było rozpoznawane i traktowane w sposób naturalny. Nie chcemy być ludźmi z obrazka. I myślę, że dotyczy to większości osób znajdujących się w sytuacji podobnej do naszej, a często o wiele trudniejszej. Jakiś czas temu zorganizowaliśmy jedyne w tamtym czasie rekolekcje dla par mających dzieci niesprawne. Warunkiem udziału w nich było znalezienie na ten czas opieki dla dziecka, tym razem bowiem oczekiwaliśmy samych rodziców — bez dzieci. Niektórzy, po dwudziestu latach od urodzenia swego niepełnosprawnego dziecka, pierwszy raz wyszli gdzieś razem i pierwszy raz spali w jednym łóżku! Niektórzy z nich nie funkcjonowali jako pary od czasu, kiedy pojawiło się w ich życiu niepełnosprawne dziecko — bo miało na przykład nocne zaburzenia oddychania, wymagało przewijania, odsysania i spało z matką.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Cezary Gawryś

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?