Czytelnia

Wojciech Jędrzejewski OP

Wojciech Jędrzejewski OP, Ponownie o e-duszpasterstwie, WIĘŹ 2001 nr 4.

Chcę porozmawiać, więc staję obok innych i sygnalizuję, że jestem. Chrześcijanie powinni stać się rozmówcami pośród innych. Jest to na dziś jeden z konkretnych sposobów naśladowania tajemnicy Wcielenia, w której Bóg stał się właśnie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny (oprócz grzechu), tak że można było przejść obok, ocierając się o Niego jak o przypadkowego przechodnia.

Rozmowa w internecie może przybierać — o czym wspomina Robak — kształt rozmowy na czat-roomie. Z dużą satysfakcją podpatrywałem, jak mój współbrat o. Maciej Rusiecki w świetnym stylu odpowiadał na pytania zadawane mu przez internautów. I choć konwencja „spotkania na czacie” odbywa się według schematu: „dziś pytanie, dziś odpowiedź” — to jednak całość sprawiała bardziej wrażenie rozmowy. Oto grupa kilkudziesięciu ludzi mogła porozmawiać sobie z księdzem na tematy, które ich nurtują. Wyglądało to bardzo sympatycznie i nawet ludzie posiadający pseudonimy (nicki) typu „Bezbożnik” i „szatan” zadawali rzeczowe pytania, nie pozbawione odrobiny serdeczności. Owa serdeczność mogła się zrodzić dzięki możliwości „przyjrzenia się” duchownemu-internaucie. Można było przyjrzeć się sposobowi, w jaki mówi, jak również jego sympatycznej twarzy za sprawą kamery rejestrującej jego mimikę.

Ludzka wolność dojrzewa do podjęcia fundamentalnych decyzji właśnie w rozmowie. Taką pedagogię stosował Bóg, „rozmawiając z Abramem”, i pozostanie to na zawsze uprzywilejowaną formą dojrzewania wiary owocującej decyzją. Wielu świętych — jak choćby Justyn, Augustyn — wkroczyło na drogę wiary za sprawą długich rozmów spędzonych z osobami będącymi uczniami Pana. Św. Dominik dopomógł w nawróceniu wyznawcy manicheizmu, gdy spędził z nim całą noc na rozmowie w karczmie. Siedząc przy jednym stole, podjęli wyprawę w krainę najistotniejszych pytań. Nocna eskapada zakończyła się powrotem karczmarza do Kościoła.

W wirtualnym półdystansie

W Dziejach Apostolskich znajduje się ciekawa scena. Pierwotny Kościół, gromadzący się w krużgankach świątyni, budzi respekt tych, którzy nie należą do grona uczniów Jezusa Chrystusa. Ów respekt wyraża się w tym, że „nikt z obcych nie miał odwagi przyłączyć się do nich” (Dz 5, 13). Kościół ma w sobie tajemnicę, która może irytować, budzić złość... To prawda. Ale też u wielu ludzi rodzi odruch bojaźni czy też przeczucia, że wejście do tej przedziwnej Wspólnoty jest sprawą bardzo poważną. Nie da się nagle wskoczyć do środka Kościoła jak do hipermarketu, żeby załatwić sprawunki. Wydaje mi się, że dla wielu osób kontakt za pośrednictwem internetu z „kościelnymi” stronami www czy też mailowy sposób komunikacji — jest sposobem na wyrażenie tego, że stoją w pewnym dystansie wobec Kościoła, a równocześnie mają chęć pokonania go.

Większość ludzi potrzebuje czasu na oswojenie się z Kościołem. Niewiele jest, przynajmniej w Polsce, wspólnot, o których można by powiedzieć, że są „poczekalnią”, dobrym miejscem obserwacyjnym dla niezdecydowanych i niezadeklarowanych. Kto wie, czy właśnie media elektroniczne nie stwarzają sposobności do poobserwowania chrześcijan, zaglądnięcia do środka bez obawy, że zostanie się wciągniętym do wewnątrz bez pełnej duchowej gotowości na ten krok?

Między nami mówiąc

Po jednej ze stron internetowej rozmowy znajduje się rozmówca „zbiorowy”. Nie jest to zazwyczaj jedna osoba, lecz kilkadziesiąt, kilkaset lub kilka tysięcy osób dziennie. Wartościową rzeczą wydaje mi się sytuacja, kiedy daną witrynę chrześcijańską tworzy zespół rozumiejących się ludzi. Myślę, że w doświadczeniu np. strony internetowej „Mateusza” (www.mateusz.pl) fakt, iż konkretne pomysły konsultowaliśmy ze sobą, szukając wspólnej duchowej linii, wyszedł temu przedsięwzięciu na dobre. Czytelnicy „Mateusza” mają — tak ufam — odczucie, że spotykają zespół ludzi, grupę przyjaciół dzielących się z nimi tym, co uważają za istotne.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Wojciech Jędrzejewski OP

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?