Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Bohdan Skaradziński

Problemy z legendą UPA

Na naszym oficjalnym forum nie brak życzliwych Ukrainie frazesów, a nawet i gestów. Dobre i to, ale praktyczne kroki nie idą za słowami, a wspólna, „szczególna” przeszłość ciąży na ludzkiej świadomości kamieniem, perspektywy zaś, to konglomerat uprzedzeń i obaw – także o ukraińską przyszłość generalnie... Nasze środki przekazu, jakoś tam przecież autonomiczne, realizują taki sam model. Nie ma w nich, na szczęście, antyukraińskich zaczepek, nawet gdy są ku temu niezłe preteksty. Lecz i próżno wypatrywać pozytywnych inicjatyw: zwłaszcza w zakresie rozbudzania i kształtowania polskiej opinii publicznej, której niedostatki są – i być muszą – tak wielkie, jak wielkie były dramaty sąsiadowania naszych narodów.

Mamy więc dziś dość poprawne sąsiadowanie... prezydentów, parlamentów i rządów Polski oraz Ukrainy. Bez żadnego fundamentu społecznego. Prawda, odruchy polskiej aktywnej nienawiści – nie mówiąc o agresywnych rojeniach – to dziś promille narodowego marginesu. Ale aktywne postawy proukraińskie, chociażby motywowane tylko geopolitycznym wyrachowaniem, wcale w Polsce nie są liczniejsze. Między takimi biegunami mieści się bezkresny przestwór, w którym panuje niechęć, ignorancja i bierność; nie bez, tu i ówdzie, ostrzejszych kantów.

W taką aurę wpada właśnie książka młodego autora, Romana Drozda, chyba Ukraińca, wydana po polsku i w Warszawie – „Ukraińska Powstańcza Armia”. Odważne przedsięwzięcie. Pilotuje je przedmową znany polski dziennikarz, Aleksander Kropiwnicki. Akcentuje on geopolityczne wyzwanie, jakie wiek XXI niesie i Polsce, i Ukrainie. Lapidarnie i ładnie sumuje doświadczenia polsko-ukraińskiego sąsiadowania: Nie bardzo sprawdziliśmy się przez kilkaset lat jako starsi bracia Rusinów. Nie całkiem też sprawdzili się nam oni. Popełniliśmy straszne błędy i uparcie je powtarzaliśmy... Skakaliśmy sobie do gardeł. Godzili nas Moskale. Knutem.

W opinii tej nie upatrywałbym wyłącznie syntezy polsko-ukraińskiego, na dobrą sprawę, tysiąclecia. To także wskazówka metodyczna, kierowana pod prąd obiegowym stereotypem, że Ukraińcy, gdy tylko mogli, mordowali niewinnych Polaków – ci zaś Ukraińców wyzyskiwali oraz gnębili, jeśli akurat starczało im sił... Czy założenie o obustronnych winach sprawdza się jakoś na losach UPA? Prawda historyczna jest jedna, lecz w obiegu żyją dwie legendy, polska i ukraińska. Pierwsza z nich powiela mit hajdamacki – rezunów nie tylko bezwzględnych, ale i bezrozumnych; ta droga prowadziła donikąd, gdy idzie o ukraińskie cele polityczne i narodowe. Z kolei Ukraińcy skłonni są utrzymywać, że UPA biła się o niepodległość swej ziemi, a jej strategia i taktyka były zdeterminowane dążeniami Rosji, Niemiec, a także i Polski. Była UPA jedyną w wielkiej światowej wojnie – niezależną, zbrojną reprezentacją narodu dużego, lecz ubezwłasnowolnionego. Obcy jej miał być tak zbrodniczy antysemityzm, jak i antypolonizm, ale wojna jest wojną. Największe ofiary ponieśli Ukraińcy. UPA została właściwie wybita do nogi, solidarnymi działaniami Niemców, Rosjan i... Polaków. Jej narodowa zaś baza uległa wręcz zniszczeniu w drodze wielkich przesiedleń – aż po Syberię i Kazachstan – wśród których niemałą rolę odegrały przesiedlenia z Polski oraz w samej Polsce, ze sławetną akcją „Wisła” na czele.

1 2 3 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?