Czytelnia

Polecamy do czytania

Grzegorz Pac

Prorok w swojej ojczyźnie

Ukraina. Przewodnik Krytyki Politycznej, z Jarosławem Hrycakiem rozmawia Iza Chruślińska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Gdańsk — Warszawa 2009, 336 s.

Poczucie niezrozumienia Ukrainy narasta w ostatnich latach nawet wśród wytrwałych jej obserwatorów. Reakcją na owo niezrozumienie jest też coraz częściej rozczarowanie i zniechęcenie, które zastępuje niedawną życzliwość. Mało czego potrzebujemy więc tak bardzo, jak dobrego przewodnika po ukraińskich sprawach, który pozwoli lepiej zrozumieć naszego wschodniego sąsiada.

Z pozoru wydawać by się mogło, że znalezienie się wywiadu-rzeki z ukraińskim historykiem Jarosławem Hrycakiem wśród wydawanych przez „Krytykę Polityczną” przewodników jest efektem jakiejś niezrozumiałej polityki, każącej włączyć trudną do zakwalifikowania pozycję w istniejącą już serię wydawniczą. Jak bowiem w zrozumieniu płynących znad Dniepru wiadomości pomóc nam może poświęcona w dużym stopniu historii rozmowa, w której znane nam z dzienników nazwiska polityków ukraińskich padają tylko sporadycznie? Tu jednak leży istota problemu: nasze niezrozumienie spraw ukraińskich nie sprowadza się do tego, że przeciętny czytelnik prasy potrafi wymienić zwykle nazwiska góra trzech ukraińskich polityków (bo po cóż w istocie miałby znać ich więcej?). Problemem jest raczej powszechna ignorancja w sprawach Ukrainy, jej historii i kultury, ignorancja — co gorsza — przyprawiona nierzadko szczyptą paternalizmu. Wspaniałą okazją, aby ten stan zmienić, jest właśnie rozmowa z Jarosławem Hrycakiem, który — jak trafnie zauważa w recenzji wydawniczej Andrzej Mencwel — jest „nie tylko wybitnym historykiem, ale także wizjonerem politycznym”.

Punktem wyjścia jest tu biografia samego Hrycaka i jego wspomnienia z okresu studiów i dalszej pracy naukowej, a także jego refleksja na temat ukraińskiej historiografii. Historiografii, która w okresie komunizmu niezwykle żywo rozwijała się w diasporze, natomiast w kraju nie miała znanej nam z Polski względnej swobody myślenia, a za to podlegała ograniczeniom nie tylko w kwestii sposobu ujmowania historii, ale także podejmowanych tematów badawczych (i nie chodzi tu tylko o historię Wielkiego Głodu czy UPA, ale o XIX wiek czy nawet dzieje Rusi Kijowskiej). Odcisnęło to niestety na ukraińskiej historiografii poważne piętno, nie można jej więc oceniać wedle tych samych kryteriów co historiografię polską czy niemiecką, jako że ta pierwsza — zauważa Hrycak — ma za punkt wyjścia rok 1991. Uwagę tę warto zadedykować tym wszystkim w Polsce, którzy oburzają się na „opieszałość” historyków ukraińskich w podejmowaniu niektórych zagadnień — historiografii ukraińskiej zwyczajnie nadal brakuje armat.

Sam Jarosław Hrycak jest niewątpliwie jej wybitnym przedstawicielem, a wizja historii Ukrainy, jaką prezentuje, jest doprawdy pasjonująca. Widzi ją jako część historii europejskich i. nie chodzi tu o dobrze nam znane powtarzanie zaklęcia, że dzieje ukraińskie (polskie czy jakiekolwiek inne) to część dziejów Europy, tyle że na Zachodzie są mało znane. Istotą rzeczy i najważniejszym osiągnięciem lwowskiego historyka jest raczej wskazanie faktycznych, bezpośrednich powiązań między tym wszystkim, co działo się nad Dnieprem i Dniestrem a tym, co miało miejsce nad Wisłą, Sekwaną czy Tamizą. Doskonale wpisuje się w tę optykę główna teza Hrycaka: powstanie Ukrainy jest efektem awansu Zachodu, a więc sytuacji, w której Europa Zachodnia stała się wzorem do naśladowania. Dzieckiem procesów okcydentalizacji jest właśnie jego naród i kraj, bo to idące z Zachodu prądy, przede wszystkim zaś zrodzona tam formuła nacjonalizmu, którą badacz poddaje przenikliwej analizie, doprowadziła do wyodrębnienia się ze wschodniosłowiańskiego „monolitu” przyszłego narodu ukraińskiego. W tym kontekście rozumieć należy śmiałą i nieco prowokacyjną tezę Hrycaka, że przełomowym wydarzeniem w historii Ukrainy było odkrycie Ameryki przez Kolumba.

1 2 3 następna strona

Polecamy do czytania

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?