Czytelnia

Ewa Karabin

Ewa Karabin, Przewodnik po świecie nadprzyrodzonym, WIĘŹ 2008 nr 9.

Bywało w historii i zdarza się nadal, że ikonę sprowadzano do biżuterii, kierując się tylko względami ekonomicznymi. — Martwię się bardzo tym, co się dzieje w tej chwili, czyli robieniem biznesu z ikony — mówi Małgorzata Dawidiuk. — Nie chodzi o to, czy ikona jest dobra czy zła, największą biedą jest brak szacunku dla ikony. Niemało jest malarzy po różnych szkółkach czy warsztatach, którzy malują ikony i sprzedają je potem w podrzędnych sklepikach i na bazarze. Musimy się zatroszczyć o godne miejsce ikony pośród nas. Obecnie, kiedy ikona stała się modna, pojawił się problem ikony malowanej bez intencji religijnej.

Michał Płoski spotkał kiedyś na targu Ukraińca, który na kawałku gazety miał wyłożone ubogie drobiazgi na sprzedaż. — Wśród nich leżała ikonka, taka z robionych seryjnie na początku XX wieku — wspomina. — Moja żona podeszła do niego i zapytała, ile to kosztuje, on wymienił bardzo niską kwotę. Jola wyjęła portmonetkę, dała mu te 5 czy 10 złotych i ten człowiek podniósł ikonę z gazety, pocałował i podał mojej żonie. Ta ikona jest najważniejsza w moim domu, przy niej się modlimy. Jeżeli jakaś ikona została poniżona, tak jak ta, my musimy ją podnieść i pocałować.

Okno wieczności

Powołanie ikonopisarza w tradycji Kościoła Wschodniego znane jest od wieków. Dla rzymskich katolików to ciągle nowość. Wielu styka się z ikoną dopiero w wieku dojrzałym, nie rozumie języka, jakim ona przemawia. — Katolik weźmie i powie: No ładnie to namalowałeś — opowiada Michał Płoski. — Zawsze będzie to estetyczny punkt widzenia. Natomiast prawosławny bierze ikonę, całuje, a jak powiem, że coś mi nie wyszło, to patrzy z oburzeniem — Jakżeż to? Co pan mówi? Ikona jest tajemnicą, ikonopis ma jej służyć swoją pracą, a Panu Bogu zostawić jej działanie.

Ikona ma moc gromadzenia wokół siebie ludzi różnych wyznań, a nawet niewierzących. I dzieje się to pomimo tego, że ma swój specyficzny, niełatwy dla współczesnego odbiorcy język przedstawiania świętości. O tym, że jest to język właściwy, świadczy chociażby fakt, że przetrwał wieki i jest dziś odkrywany przez kolejne pokolenia. Ikona staje się narzędziem dialogu między ludźmi o różnych zapatrywaniach. Coraz większą popularność zyskuje także w Kościele katolickim. — Cieszy mnie, że ikona jednoczy Kościół — nie kryje radości Michał Pieczonko. — W końcu tworzymy jeden Kościół, który kiedyś podzielono. A przecież ludzie, którzy wierzą, są zawsze jednością. W jakiś sposób ci, co wierzą, rozumieją się. Dlatego dla malarza nie jest istotne, czy jego ikona zawiśnie w cerkwi, czy w kościele katolickim, ważne jest tylko, żeby modliła się przed nią osoba wierząca, żeby ikona była dla oglądającego oknem do wieczności.

Aby tradycje Wschodu i Zachodu mogły spojrzeć na siebie z takim szacunkiem, trzeba było wielu lat i starań. W kraju, gdzie rzymscy katolicy stanowili przez wieki większość wyznaniową, wśród prawosławnych świeża jest pamięć tego, jak wyśmiewano się z ich dzieci w szkołach, wybijano szyby w cerkwi. — Musimy stale rewidować swój stosunek do prawosławia, widzieć te małe wspólnoty prawosławne jako dar dla nas — przekonuje Michał Płoski. — Taka malutka wspólnota powinna być otoczona życzliwością ze strony katolików, duchownych i świeckich. Moi koledzy nauczyli się liturgii prawosławnej, pomagają śpiewać w chórze cerkiewnym, ja próbuję malować. Dekret o ekumenizmie mówi, że powinniśmy poznawać, szanować, sam dodam jeszcze: pokochać liturgię wschodnią. To jest dla nas wyzwanie. I nie chodzi o to, byśmy przebrali się za prawosławnych, ale o to, żeby zbliżać się do Chrystusa. Jak się zbliżymy do Chrystusa, zbliżymy się do siebie.

Ewa Karabin

poprzednia strona 1 2 3 4

Ewa Karabin

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?