Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Uciekinierzy, poszukiwacze. Doświadczenia ewangelizacyjne z Przystanku Jezus, WIĘŹ 2003 nr 8-9.

Może dobrze byłoby uzupełnić (zamienić? poprzedzić?) nauczanie sześciu prawd wiary, sześcioma krokami kerygmatu: 1) Bóg ukochał nas pierwszy i nic nie może nas od tej miłości odłączyć, 2) wszyscy zgrzeszyliśmy, 3) Jezus mnie zbawił, 4) na zbawienie powinniśmy odpowiedzieć wiarą i nawróceniem, 5) Jezus dał nam Ducha Świętego, 6) wspólnota Kościoła jest moim domem. Taki właśnie kerygmat, wzbogacony i zinterpretowanym własnym doświadczeniem, jest głoszony na Przystanku Jezus. Zdaje się, iż w duszpasterstwie zupełnie zapomnieliśmy, że tym, co budzi wiarę, nie jest wcale katechizm, lecz kerygmat. Nie można skupiać się tylko na tym, w co wierni mają wierzyć, ale wciąż trzeba wzmacniać ich motywację wiary.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, iż samo głoszenie kerygmatu nie musi gwarantować misyjnego sukcesu. Kerygmat musi być głoszony przez świadków, tzn. tych, którzy w swoim życiu sami doznali działania Boga, mówiąc inaczej – wypróbowali kerygmat na sobie. Tym, co „nawraca”, nie jest bowiem samo kerygmatyczne sformułowanie, ale tożsamość słowa i mówiącego. Innymi słowy, „nawraca” relacja mówiącego do wypowiadanych słów. Są one skuteczne o tyle, o ile są prawdziwe. Naszym zadaniem nie było nawracanie, upominanie, przyciąganie „na siłę” do Kościoła czy „reklamowanie” Jezusa. Chcieliśmy przede wszystkim być z tamtą młodzieżą i zaświadczyć o Chrystusie, który jest obecny w naszym życiu, aby ci, których spotkaliśmy, nie mogli powiedzieć: „Nie słyszeliśmy o Chrystusie” lub „Bóg nie jest kochającym Ojcem” – tak można by – znów słowami ewangelizatora – opisać, czym jest kerygmatycznie zorientowane świadectwo.

W podtytule Przystanku Jezus jest hasło „Młodzi – młodym”. Pomysł na Przystanek opiera się przede wszystkim na obecności ewangelizatorów wywodzących się z młodzieżowych ruchów, grup, stowarzyszeń. Chodzi o to, by młodemu człowiekowi o Bogu świadczył inny młody człowiek, jego rówieśnik, mający podobne troski, problemy, przeżycia, a więc taki, który go lepiej zrozumie. Oparcie ewangelizacji na osobach świeckich jest także o wiele bardziej wiarygodne. Ksiądz i siostra zakonna – w pewnym sensie – „muszą” mówić o Bogu, wypływa to jakby z ich „zawodu”. Świecki, młody człowiek, dziewczyna czy chłopak nie muszą, tzn. nikt im nie każe, ale jednocześnie muszą, bo czują wewnętrzny imperatyw.

Trzeba się siebie nawzajem nauczyć

Na koniec pytanie, które tylko pozornie nie łączy się z tematem. Jaki jest sens ewangelizacji podejmowanej na Przystanku Woodstock? Moim zdaniem ta inicjatywa Kościoła potrzebna jest obu stronom: ewangelizowanym i ewangelizującym. Być może nawet tym drugim bardziej niż tym pierwszym. I jedni, i drudzy są częścią tego samego Kościoła. I jedni i drudzy tego Kościoła się uczą. Jedni uczą się, jak jeszcze bardziej być Kościołem świadczącym wobec tych, u których głód Boga nie dał zagłuszyć się muzyką, alkoholem, narkotykami, seksem, u których wychodziła na wierzch tęsknota za prawdziwą miłością i sensem życia, które nie kończą się z nastaniem poranka czy końcem imprezy. Drudzy uczą się tego, że ten Kościół ich kocha, że kocha ich Bóg, że nie odtrącają ich ludzie Kościoła. I jest to lekcja trudna dla obu stron. Trzeba się siebie nawzajem nauczyć. Ale zanim młodzież nauczy się Kościoła, Kościół musi nauczyć się młodzieży. I nie da się inaczej.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?