Czytelnia

Małżeństwo i rodzina

Tomasz P. Terlikowski, Przyszłość małżeństwa, WIĘŹ 2006 nr 9.

Trudno sobie wyobrazić rozwój w takim kierunku, gdy za paradygmat przyjmie się kontraktualistyczną koncepcję rodziny, w której jest oczywiście miejsce na więzi emocjonalne, ale ani szacunek, jakim się kogoś darzy, ani też autorytet, jaki się ewentualnie posiada, nie są czymś, co po prostu wynika z przypisanej roli (dziecka czy rodzica), lecz czymś, co — z racji sposobu zachowania się danego członka rodziny wobec innego czy innych członków rodziny — pojawić się może, i na co można sobie w oczach innych członków rodziny zasłużyć10. Takie rozumienie rodziny (i poprzedzającego je małżeństwa) sprowadza je niestety do kontraktu czy porozumienia i pozbawia tego, co konstytutywne dla judeochrześcijańskiego (choć niekoniecznie zakorzenionego religijnie) rozumienia małżeństwa. W ujęciu judeochrześcijańskim uznaje się małżeństwo za wydarzenie czyniące z dwojga jedno, co tworzy nową rzeczywistość, która jest — przy zachowaniu autonomii jednostek — czymś pełniejszym niż dwie jednostki. Małżeństwo, przy rozumieniu kontraktualistycznym, może pozostać drogą samorealizacji jednostki, ale nie może — jak to ujmowali myśliciele żydowscy — stać się drogą dopełnienia własnego człowieczeństwa11.

Taka przemiana paradygmatu antropologicznego nie będzie jednak możliwa bez narzędzi prawnych oraz aktywnego i długofalowego zaangażowania państwa. Pojawiają się już konkretne propozycje zmian prawnych mogących przyczynić się do przynajmniej częściowego zrównoważenia negatywnych dla trwałości małżeństwa przemian społecznych. Pierwszy przykład to utrudnianie rozwodów, które — jak zauważają amerykańscy komunitarianie — choć mogą być niekiedy konieczne, nie leżą w interesie dzieci ani w interesie społeczności, a prawdopodobnie są również sprzeczne z interesami większości dorosłych12. Inna sugestia promuje trwałość małżeństwa, np. przez wprowadzenie w życie pomysłu Andrew Kmieca czy kard. Georgea Pella sugerujących, że przywileje podatkowe powinny przysługiwać tylko tym małżeństwom, które są trwałe i jako takie opłacają się państwu, czyniąc małżeństwo i rodzinę czynnikiem stabilizującym życie społeczne13. Zwraca się też uwagę, że system ubezpieczeń powinien brać pod uwagę fakt, iż małżeństwo ma pozytywny wpływ nie tylko na długość, ale i jakość życia14. William R. Mattox Jr. uznaje wręcz wprowadzenie takich zapisów za obowiązek państwa i postuluje rozpoczęcie polityki odbudowywania murów broniących małżeństw. Wśród elementów chroniących trwałość związku wymienia on m.in. wprowadzenie ulg podatkowych dla małżeństw, które zależałyby od długości ich wspólnego pożycia15.

Przyczyną, dla której państwo powinno zaangażować się w tak aktywne wspieranie trwałego małżeństwa, nie jest jednak jakaś prawicowa, fundamentalistyczna polityka, ale jego własny, dobrze pojęty, długofalowy interes. Dzieci wychowywane w pełnych małżeństwach są zdrowsze emocjonalnie i fizycznie (co przekłada się na finanse służby zdrowia), zazwyczaj lepiej się uczą (co stanowi siłę państwa), zdecydowanie rzadziej mają problemy z alkoholem i narkotykami, a nawet trudniej stają się ofiarami przemocy seksualnej, a w związku z tym później zachodzą w ciążę i tworzą szczęśliwsze związki w przyszłości. Również osoby pozostające w związkach małżeńskich są dla państwa o wiele bardziej opłacalne, są bowiem również zdrowsze, bardziej zadowolone z życia, rzadziej popadają w alkoholizm i narkomanię. W pełnych rodzinach zdecydowanie rzadziej dochodzi także do przemocy domowej.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Małżeństwo i rodzina

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?