Czytelnia

Małżeństwo i rodzina

Tomasz P. Terlikowski, Przyszłość małżeństwa, WIĘŹ 2006 nr 9.

Jednocześnie, tak przeżywana wspólnota nie zamyka się w sobie. Altruizm, dobro, miłość promieniują na zewnątrz, otwierając nie tylko na Drugiego w jego ludzkim obliczu, ale też na Transcendencję. Spotkanie między „ja” a „ty” — a takim jest zawsze małżeństwo — otwiera na nowy, w pełni transcendentny świat, jakim staje się zrodzone z małżeństwa dziecko. Wraz z nim wchodzi w rodzinę Ty Transcendentne, które może być rozmaicie — w zależności od wyznania czy światopoglądu — nazywane. Drugi człowiek — wymagając opieki, wzięcia za niego pełnej odpowiedzialności, a jednocześnie pozostający Innym — wprowadza w świat umów, zależności, ucieczki, w wymiar absolutności. Przeżywane poważnie małżeństwo — oraz związane z nim ojcostwo i macierzyństwo — stają się więc nie tylko prawnym kontraktem, ale także mistycznym zadaniem, przed którym można wprawdzie uciec, ale którego nie można się w najgłębszej jego istocie wyrzec. Rodzina staje się w ten sposób czymś więcej niż tylko zbiorowiskiem jej członków. Uczestnictwo w tego rodzaju wspólnotach uszlachetnia ludzi, a nie ich umniejsza19 — wskazuje brytyjski konserwatysta Roger Scruton.

Do tak przeżywanej świętości rodziny dochodzi jeszcze przeczucie wieczności, jakiego doświadczyć można w ramach normalnej, zdrowej rodziny. Każde pokolenie postrzega siebie jako ogniwo nierozerwalnego łańcucha, poprzez który rodzina trwa przez wieki20 — wskazują Carlson i Mero. Wspólne wzięcie odpowiedzialności nie tylko za swoje życie, ale także za życie swoich dzieci, nie tylko za swoje dobre imię, ale także za dobre imię rodziny, sprawia, że zaczynamy postrzegać siebie nie tylko jako jednostki, ale jako części większej całości, której urzeczywistnianie zostało nam powierzone. Można powiedzieć, że myślenie takie odradza — choć w nowej, nieszlacheckiej, nieopartej na samym pochodzeniu — pojęcie arystokratycznego dziedziczenia dobrego imienia.

Gdy miejsce samozadowolenia jednostki zajmuje myślenie o dobru rodu, nazwiska — zdrada, niewierność, pozostawienie dzieci bez ojca, przestają być już tylko kwestią osobistego wyboru, a stają się winą, wstydem, skazą, która ciążyć będzie na dzieciach. Nie chodzi tu bynajmniej o ciężar społecznego potępienia (nikt nie chciałby przecież obecnie przywrócenia dawnych zwyczajów, w którym dzieci z nieprawego łoża ponosiłyby rozmaite, także kanoniczne konsekwencje decyzji swoich rodziców), ale o naukowo potwierdzone fakty, z których jasno wynika, że dzieci porzucone przez rodziców o wiele trudniej adaptują się do normalnego życia rodzinnego, i same o wiele rzadziej budują szczęśliwe i pełne związki.

Ten negatywny wymiar mistyki rodziny otwiera jednak także na pozytywną, choć nieznajdującą wypełnienia w samej naturze, mistykę wieczności rodziny. Małżeństwo jest pokłonieniem się „niewidzialnemu światłu”. Czy jest ono czysto negatywne? Ależ nie, ono bowiem przezwycięża śmierć, i to nie tylko poprzez słowa, ale poprzez fakty: gdzie jestem ja i moja żona? W tym oto dzieciątku. My pozostajemy żywi w nim, i poprzez jego narodziny — żywi w nieskończoność21 — wskazuje rosyjski myśliciel Wasyl Rozanow. I właśnie świadomość, że dziecko pozostaje „krwią z mojej krwi”, rodzi zobowiązania wobec niego. Fakt, że dziecko pochodzi ze mnie, że będzie kontynuować tradycję rodziny czy rodu, sprawia, że o wiele łatwiej jest przy nim ślęczeć całą noc niż przy dziecku cudzym, nie moim. Liczy się tu już nie tylko mistyka, czy kulturowo uwarunkowane poczucie odpowiedzialności, ale instynkt, biologiczny atawizm, zew krwi matki i ojca, czyli instynkt macierzyński i ojcowski, który w kulturze staje się miłością rodzicielską. Miłość, choć jest decyzją, to ma przecież swoje korzenie w biologii. Ale biologia ta przekształca się w świecie ludzkim w poczucie otwarcia na wieczność.

Wyzwanie dla Kościoła

Wiele wskazuje na to, że w kształtowaniu takiej naturalnej mistyki rodziny uczestniczyć też będą Kościoły i wspólnoty chrześcijańskie. Także dla nich (ze szczególnym uwzględnieniem Kościoła rzymskokatolickiego) taka przemiana paradygmatu z jednostkowego na bardziej komunitarny, oznaczać może potrzebę zredefiniowania części głęboko zakorzenionych opinii czy tradycji teologicznych22.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Małżeństwo i rodzina

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?