Czytelnia

Polacy - Niemcy

Beata Markiewicz-Zymonik, Przyszłość pamięci, WIĘŹ 2006 nr 5.

Członkowie komisji wiedzieli ponadto, że nowe pokolenie artystów w Niemczech okazywało głęboką nieufność wobec idei pomnika. W ich oczach dydaktyczna logika pomników – ich demagogiczna surowość i pewność historyczna – przywoływała nadal cechy, które za bardzo kojarzone były z samym faszyzmem. Totalitarne reżimy upamiętniały wszak osiągnięcia właśnie totalitarną formą sztuki, jaką jest pomnik. Jak więc można upamiętnić ofiary faszyzmu za pomocą tej samej formy – pomnika – z jego służącymi własnej gloryfikacji pozorami wiecznej prawdy i trwałości, jego autorytarną skłonnością do redukowania oglądających do poziomu biernych widzów?

Te argumenty przeciwko pomnikowi wydawały się wówczas przekonujące. Stopniowo Komisja musiała jednak stwierdzić, że sprzeciwianie się pomnikowi stało się luksusem, na który mogli sobie pozwolić jedynie widzowie ze środowisk akademickich, których głównym celem było stałe przedłużanie procedury podejmowania decyzji. Jakkolwiek pouczający byłby bowiem spór o pomnik, nie odstraszył on nowego pokolenia ksenofobicznych neonazistów ani go nie osłabił. Do ich tożsamości należy przecież dążenie do zapomnienia o zbrodniach swoich przodków. I choć dyskusja o pomniku wzbudziła u Niemców spory wstyd, jego przedmiotem był bardziej niestosowny spór niż ludobójstwo popełnione niegdyś w ich imieniu. Zgodnie z akademicką tradycją, organizatorzy pozwolili sobie na to, by zaabsorbowały ich fascynujące pytania dotyczące istoty problemów związanych z decyzją o budowie pomnika. Coraz bardziej natomiast obojętniała im odpowiedzialność za pamięć o masowym mordzie na Żydach oraz pustkę, jaką pozostawił.

Younga coraz bardziej niepokoił również bezkrytyczny i pełen samozadowolenia sens ich stanowiska. To, co na początku było sceptycyzmem wobec pewności pomników, pobrzmiewało teraz nieco zbyt wielką pewnością siebie. Coś, co rozpoczęło się jako intelektualnie rygorystyczne i etycznie czyste badanie berlińskiego pomnika, przyjęło formę samonapędzającego się sporu, błędnego koła.

Przeciw historycznej amnezji

Gdy w czerwcu 1997 roku zaproponowano Youngowi udział w Komisji Oceny, jego własny sceptycyzm zaczynał mu się wydawać wątpliwy. Zadał sobie wtedy kilka prostych, ale ważkich pytań: czy chciał, aby Niemcy znowu przeniosły swoją stolicę do Berlina, nie uznając przy tym w sposób publiczny i widoczny tego, co się stało, gdy poprzednio kraj rządzony były z tego miasta? Czy wobec nowych wszystkich spektakularnych przedsięwzięć budowlanych nie było tam już żadnego wolnego miejsca dla społecznej pamięci o ofiarach poprzedniego berlińskiego reżimu? Jak mógłby przyjechać do nowej niemieckiej stolicy, zbudowanej na niezamierzonej historycznej amnezji, którą zawsze wywołują nowe budynki?

Decyzja o nawiązaniu do „berlińskiej” przeszłości wywołała określone konsekwencje polityczne. Gorsze niż budowa pomnika mogła być wówczas jedynie zmiana decyzji i świadoma rezygnacja z jego stworzenia. Niemile widziany świadek pamięci o Holokauście został jednak zaproszony na uroczystości milenium Niemiec. Wyproszenie tego niechcianego gościa stanowiłoby poważną zniewagę pamięci tych wszystkich, których pomnik ten powinien reprezentować. Decyzja stworzenia miejsca pamięci w centrum stolicy, w miejscu pozbawionym budynków, handlu czy rozrywki, przypomina Niemcom i całemu światu o stworzonej przez nich samych pustce w sercu niemieckiej kultury i świadomości. Był to odważny i trudny akt żalu ze strony władz. Ponieważ zamordowani Żydzi mogą odpowiedzieć na ten gest jedynie ciszą, ciężar odpowiedzi musi spaść na żyjących Niemców, którzy podczas swoich wizyt w tym miejscu są wzywani do odtworzenia w pamięci zapoczątkowanego niegdyś w ich imieniu zniszczenia narodu, niemożliwej do ocalenia pustki pozostałej po owym zniszczeniu oraz ich własnej odpowiedzialności za pamięć.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?