Czytelnia

Sekularyzacja

ks. Andrzej Draguła

Ks. Andrzej Draguła

Quebec: od katolicyzmu masowego do masowego zeświecczenia

Zawarta w tytule konstatacja najlepiej chyba podsumowuje to, co się stało w kanadyjskiej prowincji Quebec w ostatnich 50 latach. Kolejne świątynie są sprzedawane i zamieniane na luksusowe mieszkania czy sale koncertowe. Zamykane są seminaria i domy zakonne. Z roku na rok podnosi się średni wiek kapłanów i sióstr zakonnych. Chrzci się coraz mniej dzieci. Wskaźniki praktyk religijnych spadają do poziomu jednocyfrowego.

Niejeden z komentatorów aktualnej sytuacji Kościoła (nie tylko katolickiego) w Quebecu stwierdza wprost: Kościół umiera. Statystyczne wskaźniki zdają się to potwierdzać. Pierwsze pytanie, które się nasuwa, brzmi oczywiście: dlaczego tak się stało? Czy można było uniknąć tego masowego drenażu Quebeckiego katolicyzmu? Czy rzeczywiście tutejszy Kościół skazany jest na agonię? Czy to jest już jego faza terminalna?

A może wcale nie skończył się tutaj ani Kościół, ani katolicyzm, ani – tym bardziej – wiara? Może to tylko koniec pewnej, historycznej – a więc zmiennej i niekoniecznej – formy i struktury zachodniego katolicyzmu? By dobrze zrozumieć, co się stało w Quebecu, i odpowiedzieć na te i inne pytania, trzeba powrócić do początku, do epoki sprzed sekularyzacji, do „złotego wieku” kanadyjskiego katolicyzmu.

Dziedzictwo: parafia, szkoła, szpital

Historia katolicyzmu kanadyjskiego od samego początku związana jest ze wspólnotą francuskojęzyczną. Kolonizacja francuska, inicjowana jeszcze w XVI w. przez Jacques’a Cartiera, a później, w początkach XVII w., podjęta przez Samuela de Champlaina, zaowocowała powstaniem francuskojęzycznej kolonii, szybko nazwanej Nową Francją. W wyniku inwazji angielskiej w roku 1759, a potem Traktatu Paryskiego z roku 1763, stała się ona Dolną Kanadą pod panowaniem brytyjskim. W wyniku tej zasadniczej zmiany geopolitycznej blisko 60 tys. mieszkańców obu wybrzeży Rzeki św. Wawrzyńca zostało oderwanych od ojczyzny-matki i skazanych na życie pod zupełnie obcym reżimem.

Od tego czasu Kościół, wiara katolicka i język francuski stały się symbolami i narzędziami oporu wobec Korony brytyjskiej, protestantyzmu i języka angielskiego. Kościół katolicki z czasem został swoistą matrycą społeczną i kulturową dla mieszkańców francuskojęzycznego Quebecu. Był nie tyle ideologią, co czynnikiem determinującym tożsamość francusko-kanadyjską1. Interesujące jest w tej perspektywie świadectwo jednego z dziewiętnastowiecznych przywódców politycznych, Louis-Josepha Papineau, liberała, agnostyka i antyklerykała, który pisał do swojego syna, wychowanego zresztą u jezuitów, co dawało gwarancję dobrego wykształcenia: Katolicyzm jest częścią naszej tożsamości narodowej, co trzeba wyznawać przy każdej okazji2.

Złoty wiek katolicyzmu kanadyjskiego rozpoczyna się w połowie XIX wieku. Jednym ze wskaźników żywotności Kościoła jest liczba powołań. Dość powiedzieć, że gdy w roku 1830 na jednego księdza przypadało 1834 wiernych, to 20 lat później już tylko 1080, a pod koniec XIX w. 658 wiernych, by w roku 1960 osiągnąć poziom 509 wiernych na jednego kapłana3. Podobny dynamizm charakteryzował także wspólnoty zakonne żeńskie i męskie, które licznie przybywały do Quebecu, korzystając z tutejszej wolności politycznej i administracyjnej, na co często nie mogły liczyć w swych rodzimych krajach.

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Sekularyzacja

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?