Czytelnia

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Samotność kapłańska, WIĘŹ 2004 nr 11.

Kościół zdecydowanie występuje przeciw okazywaniu pogardy osobom homoseksualnym. Jednakże – stwierdza Kongregacja Nauki Wiary – protest ten w żadnym razie nie może prowadzić do twierdzenia, że predyspozycje homoseksualne nie są moralnie nieuporządkowane. W konsekwencji o. Dariusz Kowalczyk SJ uważa na przykład, że – wbrew trendom politycznej poprawności – skłonność homoseksualną należy opisywać w kategoriach nieładu czy choroby. Z całą pewnością nie jest ona ani obojętna, ani – tym bardziej – dobra. O ile pewne trudności hetoroseksualne – pisze z kolei inny jezuita, o. Józef Augustyn – mogą być objawem „zdrowych” reakcji emocjonalno-seksualnych młodego człowieka, o tyle trudności homoseksualne wynikają zwykle z głębokich zranień emocjonalnych, które mogą czynić pewne osoby niezdolnymi do życia w celibacie. Za trudnościami tymi stoi zatem zazwyczaj zranienie osobowościowe, które wywołuje: stopniową destrukcję prawego sumienia, zakłamanie relacji z innymi, niechęć do kobiet, niezdolność do ojcostwa duchowego, poważne problemy ze spowiadaniem się, nadmierną estetyzację realnego świata. I w tym właśnie miejscu stajemy wobec kwestii samotności. Okazuje się, że księża o skłonnościach homoseksualnych zazwyczaj nie potrafią autentycznie wintegrować się we wspólnotę księży diecezji, lecz raczej szukają „dusz sobie pokrewnych”, preferując ucieczkę w świat ludzi o podobnym spojrzeniu na rzeczywistość (w USA mówi się wręcz o „lawendowej mafii”).

Wielkie zubożenie duchowe świata, w którym przychodzi pracować księdzu; coraz mocniejsza „antykultura akceptacji i promocji homoseksualizmu”; istnienie lobby homoseksualnego oraz opisany wyżej mechanizm skłonności homoseksualnej zobowiązuje dzisiaj do wielkiej czujności biskupów i osoby odpowiedzialne za formację duchowieństwa. Przy przyjmowaniu do seminarium i przy kandydaturze do święceń trzeba więc pytać o preferencje seksualne. Należy też przyjąć zasadę, że osoby o tendencjach homoseksualnych nie powinny być przyjmowane, oraz że nie tylko czyny, ale również sama skłonność homoseksualna jest poważną (choć nie unieważniającą) przeszkodą do otrzymania święceń diakonatu, kapłaństwa czy biskupstwa. Gdyby takie osoby mimo to pojawiły się w szeregach duchowieństwa, dla zachowania pokoju w prezbiterium biskup winien unikać powierzania im funkcji pozostających „na służbie wspólnoty diecezjalnej”, nie ulegając ani pozorom ich bezgranicznego posłuszeństwa, ani niezwykłej niekiedy orientacji w sprawach materialnych czy personalnych diecezji.

Samotność bezdomności

Kiedy przyszedłem na pierwszą parafię – opowiada przyszłym neoprezbiterom ks. Twardowski w książce „Jak żyć?” – przywitał mnie mój pierwszy proboszcz, trochę przedpotopowy. A potem zabrał do kościoła, przed wielki ołtarz, zapalił dwie świece, otworzył tabernakulum i powiedział: „Uklękniemy teraz i pomodlimy się, bo będziemy razem z Nim mieszkać, z Panem Jezusem”. Taki pobożny ingres urządził mi pierwszy proboszcz na parafii. Jestem mu wdzięczny za ten odruch prostej pobożności.

Ale ten sam ks. Twardowski w „Rozmowach na nowy wiek”, książce wydanej także w 2002 roku, odpowiadając na pytanie o samotność w wigilię, mówi: Przeżyłem to uczucie podczas pracy w mojej pierwszej parafii. Wcześniej byłem zawsze w domu na wigilii, a tu nagle siadłem przy stole z obcym mi księdzem, nie mieliśmy czasu na kolędy, bo trzeba się było w nocy obudzić na Pasterkę. Wtedy naprawdę zatęskniłem za rodzinnym życiem. Pamiętam też, jak chodziłem czasem po ulicach w Wigilię, zaglądając w oświetlone choinkami okna i czułem się sam, choć to nieewangeliczne, bo w pierwsze święta Rodzina Jezusa też była sama.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?