Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz

Siła ukraińskiej słabości

List kardynała Huzara, zapowiadający przeniesienie siedziby Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej do Kijowa (omawiamy go w kronice religijnej), swoim rozmachem wykracza daleko poza rangę zwyczajnego listu pasterskiego. Zawarte w nim wezwanie do pojednania, a także wizja zjednoczenia ukraińskich chrześcijan, to z pewnością materiał do głębokiej i długofalowej refleksji.

Jako arcybiskup większy Lwowa, kard. Lubomyr Huzar, jest nie tylko zwierzchnikiem kilku milionów grekokatolików Galicji i Zakarpacia, lecz także głową jednego z unickich Kościołów tradycji bizantyjskiej, który swoją posługą ogarnia właściwie cały świat. Ukraińskich grekokatolików można bowiem spotkać na Dalekim Wschodzie, w Europie Zachodniej, w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Ameryce Południowej czy Australii. A także, oczywiście, w Polsce. Dla nich wszystkich metropolita Huzar jest pasterzem i duchowym przewodnikiem.

Autorytet arcybiskupa Lwowa w dużej mierze opiera się na doświadczeniu męczeństwa, przez jakie przeszła w XIX i XX stuleciu wspólnota greckokatolicka. W jej pamięci pozostały szczególnie tragiczne przeżycia minionego wieku, kiedy to sowiecki reżim zapędził Cerkiew lwowską do podziemia, zabijając lub pozbawiając wolności wielu księży i wiernych tego obrządku. Wśród duchowych przywódców tych trudnych czasów wyróżnili się szczególnie metropolici Andrij Szeptycki i Josyf Slipyj.

W 1989 roku Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka (UCGK) wyszła z podziemia z imponującym kapitałem moralnym, ale z nieuregulowaną sytuacją prawno-kanoniczną. Rosyjska Cerkiew Prawosławna (RCP) — główna przeciwniczka „uniatyzmu” — w 1946 roku, z łaski Stalina, zagarnęła „dusze” i mienie UCGK. Siłą rzeczy, kosztem moskiewskiej Cerkwi dokonało się wyjście ukraińskich grekokatolików z katakumb. Moskwa jakoś pogodziła się z faktem istnienia unickiej wspólnoty kościelnej na terenie Galicji i Zakarpacia. Jednak wszelkie próby uznania UCGK już nie jako lokalnego fenomenu, lecz jako samodzielnej Cerkwi, spotykają się ze zdecydowanymi protestami „Trzeciego Rzymu”.

Przez wiele lat nieprzychylna unitom postawa RCP wiązała ręce Watykanowi, który nie chciał zamykać sobie drogi do ekumenicznego dialogu. W trakcie rozmów katolicko-prawosławnych ustalono, że unia nie może być dzisiaj modelem chrześcijańskiej jedności (deklaracja z Balamand, 1993 r.). Moskwa rozumie to jako aprobatę postawy zaledwie tolerancji — z konieczności, skoro już są — wobec niechcianej przez nikogo wspólnoty. Dlatego skądinąd naturalne i uprawnione zabiegi ze strony Watykanu, zmierzające do uregulowania statusu jednego z Kościołów katolickich, traktowane są przez rosyjskich prawosławnych hierarchów jako złamanie wspólnych ustaleń.

Rzym, jak dotąd, wykazywał daleko idącą powściągliwość wobec ambicji UCGK przekształcenia się w patriarchat. Ukraińscy grekokatolicy starają się o to już od dawna. Nieformalnym tytułem patriarchy obdarzany był zresztą metropolita lwowski Slipyj, również kard. Huzar nazywany jest tak przez wiernych swojego Kościoła. Teraz mówi się już głośno o powołaniu greckokatolickiego patriarchatu w Kijowie.

Ten starożytny tytuł przysługuje najbardziej czcigodnym stolicom chrześcijaństwa. Chlubią się nim między innymi Kościoły Rzymu i Konstantynopola, a także Moskwy, z tym że ta ostatnia nosi go dopiero od końca XVI wieku. Co więcej, patriarszy tytuł moskiewskiej metropolii był kanonicznym uznaniem sześciowiekowej tradycji ruskiego chrześcijaństwa, którego kolebką była przecież nie Moskwa, a Kijów, obecna stolica Ukrainy! Dlatego RCP tak stanowczo neguje ideę kijowskiego patriarchatu. Nie chodzi tu tylko o grekokatolików. Także Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego (UCP-PK), powstała w 1991 roku w okresie rozpadu ZSSR, jest dla prawosławnej Moskwy konkurencyjnym ośrodkiem, wręcz rywalem do tytułu „matki wszystkich chrześcijan we Wschodniej Europie”. Zabiegi ze strony UCP-PK o uznanie jej autokefalii przez Patriarchat Ekumeniczny w Konstantynopolu doprowadziły zresztą do poważnego kryzysu: Moskwa zagroziła Konstantynopolowi zawieszeniem wspólnoty eucharystycznej.

Kardynał Huzar w swoim liście zwraca się do siostrzanych Cerkwi prawosławnych Ukrainy. Mówi o tym, że po wiekach rozłamów nastał wreszcie czas, by „na wzgórzach Kijowa” mogli mieszkać niepodzieleni chrześcijanie. W dokumencie nie ma o tym wprost mowy, ale z wizji tej wyraźnie wynika konieczność objęcia ich opieką jednego pasterza. Miałby nim być patriarcha Kijowa. Nie „greckokatolicki” i nie „prawosławny”, pozostawałby na Ukrainie stróżem „katolickiego prawosławia”, czyli powszechnej prawowierności. Podlegaliby mu zwierzchnicy wszystkich Kościołów ukraińskich tradycji bizantyjskiej.

Stulecia politycznej rywalizacji różnych ośrodków zewnętrznych o Kijów, które położyły się cieniem na procesie religijnego odrodzenia na Ukrainie w latach dziewięćdziesiątych, sprawiły że obecnie w tym kraju naliczyć można aż cztery Kościoły tradycji wschodniej: Ukraińską Cerkiew Greckokatolicką, Ukraińską Cerkiew Prawosławną Patriarchatu Kijowskiego, Ukraińską Cerkiew Prawosławną Patriarchatu Moskiewskiego i Ukraińską Autokefaliczną Cerkiew Prawosławną. W dodatku ta ostatnia, z powodu jawnych sporów wśród hierarchii, znajduje się na krawędzi rozpadu (jej przedwojenną historię opisujemy w dziale „Polacy i ich sąsiedzi”). Rozłamy dotykają też samą UCGK.

Słabość UACP jest w tym kontekście rzeczą istotną, albowiem UCGK ma najlepsze relacje ekumeniczne właśnie z tą Cerkwią. UACP między swymi prawosławnymi siostrami ma najwyraźniej proukraińskie i „antymoskiewskie” oblicze i to, jak się wydaje, zbliża ją do UCGK. Warto wiedzieć, że 80-90 procent parafii UACP znajduje się na terytorium greckokatolickiej Galicji, a wierni tej Cerkwi mentalnie są bardzo podobni do grekokatolików.

Nie najgorsze widoki współpracy ma Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka z UCP-PK. Obydwie wspólnoty kościelne zainteresowane są ukrainizacją prawosławia na Ukrainie, które kulturowo nadal podlega silnym wpływom rosyjskim. Wielkim problemem pozostają natomiast relacje UCGK z Ukraińską Cerkwią Prawosławną Patriarchatu Moskiewskiego. Cerkiew ta, mimo strat, nadal posiada największą ilość parafii na Ukrainie — szczególnie we wschodniej części kraju. Idąc za głosem swojej rosyjskiej „matki”, przeciwna jest dialogowi z grekokatolikami. Z drugiej strony zwierzchnik UCGK, roztaczając swoją wizję pojednania, podkreśla wagę zachowania komunijnej jedności zbratanych chrześcijan Kijowa zarówno z Rzymem, jak i z Moskwą.

W liście kard. Huzara zastanawia brak wyraźnej wzmianki o jeszcze jednej wspólnocie chrześcijańskiej dzisiejszej Ukrainy — o rzymskich katolikach. Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie dziedziczy tradycję „polskiego Kościoła”, chociaż część jego wyznawców jest obecnie narodowości ukraińskiej. Czy również wierni rzymskokatoliccy są adresatami ekumenicznego apelu kardynała? Lektura listu „między wierszami” nie wyklucza takiej interpretacji, jednak brak wyraźnego dostrzeżenia rzymskich katolików w krajobrazie wyznaniowym współczesnej Ukrainy rodzi obawy, że dalekosiężna wizja Huzara mogłaby w praktyce sprowadzić się do propagowania modelu ukraińskiej Cerkwi narodowej. Tak też — sądząc po pierwszej reakcji na list kardynała ze strony ukraińskiego hierarchy prawosławnego - odebrał ją zwierzchnik UCP-PK, patriarcha Filaret. A przecież w ostatecznym rozrachunku nie o jakąkolwiek ideę narodową powinno tu chodzić, tylko o nową, odważną wizję przekraczania tego, co dotąd wydawało się niemożliwe do przekroczenia.

Wizję tę można by streścić następująco: ranę podziału należy leczyć tam, gdzie jątrzy się ona najbardziej. Kardynał Huzar pragnie, aby dzieło pojednania rozpocząć właśnie w miejscu, o które dotąd najczęściej rozbijały się ekumeniczne wysiłki zwierzchników podzielonych Kościołów; zarówno w wymiarze stosunków Watykan — Moskwa — Konstantynopol, jak i w relacjach pomiędzy Cerkwiami Ukrainy. „To co dawniej było słabością życia kościelnego na Ukrainie, dziś może stać się jego siłą” — przekonuje kardynał. Ta myśl jest tak śmiała, że wydaje się nierealistyczna. Jednak historia ostatniego ćwierćwiecza Europy pokazała, że również nierealne wizje mają niekiedy widoki powodzenia. Dlatego nie można dziś wykluczyć, że idee zawarte w liście metropolity Huzara okażą się kiedyś prorocze.

Jacek Borkowicz

1

Polacy - Ukraińcy

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?