Czytelnia

Teologia teatru

Paweł Dobrowolski

Paweł Dobrowolski, Skąd, dokąd, dlaczego?, WIĘŹ 2008 nr 4.

W swoim niesamowitym świecie Gombrowicz umieszcza podmiot wywłaszczony, nieswój, otumaniony, wystawiony na niezrozumiały spektakl, pod którego powierzchnią buzuje czarny nurt kosmosu. Gombrowicz nigdy nie jest u siebie. Podobnie Jarocki. Nie daje się zamknąć w teatrze. Uparcie próbuje przekroczyć jego granice i z niego się wydostać.

Maurice Blanchot zawarł w jednym ze swoich esejów słowa, które — uważam — mogłyby wyznaczać artystyczne credo Jarockiego: Jest coś do powiedzenia, czego nie możemy wypowiedzieć; [...] dziura, pustka, która nie cierpi światła, ponieważ w jej naturze jest, by nie być oświetloną: sekret bez sekretu

Wystawiony na próbę

Dialektyka obiektywizacji scenicznej, która wydobywa na wierzch istotę rzeczy i ustanawia byt w jego przedmiotowości, a więc przedstawialności, jest skrajnie obca Jarockiemu. Obśmiewa ją już samą matematyczną scenografią „Kosmosu” w Teatrze Narodowym. Esencja, która staje się obiektem podmiotowego spektaklu, zainscenizowanego w celu umknięcia przypadkowości świata, go nie interesuje. Wręcz przeciwnie. Scena jest u Jarockigo miejscem, gdzie zwyczajne rzeczy: „ziemia, grudki, kamyczki”, wytrącone zostają z kolein bytu i wystawione są na chaos przypadku. Interesuje go teatr, który jest miejscem, gdzie toczy się dramatycznie otwarty proces poznania, rozpisany na różnych piętrach teatralnej iluzji i realności. Jarocki za wszelką cenę stara się przełamać strukturę teatru, w którym wszystko, co wkracza na scenę, automatycznie przemienia się w przedstawienie, poddaje się obiektywizacji, przeobraża w obraz. W teatrze Jarockiego nie ma świata przedstawionego, tylko świat wystawiony na próbę. Przede wszystkim na próbę istnienia. Doskonale wyczuła to Marta Fik stawiając w tytule swojego eseju o Jarockim „Reżyser obiektywny?” znak zapytania.

W teatrze Jarockiego świat nie jest ani zewnętrzny, ani obiektywny. To świat wyłoniony z samego siebie, przepuszczony przez wrażliwość, a nie oglądany z godnym podziwu dystansem. Egzystencjalizm Jarockiego, w przeciwieństwie do Sartre‘a, nie opiera się na próbie oczyszczenia ludzkiej świadomości z jakiegokolwiek istnienia, z tego, co przygodne i nienazywalne, przypadkowe i brudne... Jarocki, jakby na przekór Sartre‘owi, nie uzależnia ludzkiego zbawienia od przejrzystości świadomości.

Jeden z krytyków napisał przed laty, że teatr Jarockiego posługuje się „poetyką pustego śladu”. Wzięło się to z tego, że w jednym z jego przedstawień w tle rysował się ślad po wiszącym kiedyś na ścianie portrecie. Każdy ślad odsyła do śladów wcześniejszych — zauważa Jacques Derrida. Ślad jest więc sprzeczny wewnętrznie. Zakrywa i odkrywa jednocześnie; sugeruje nieobecność — będąc obecnością. Ślad zajmuje u Jarockiego miejsce nieobecnego bytu. Byt pojawia się jedynie jako cień dawnej obecności — jak ślad po obrazie na ścianie właśnie. Grzegorz Niziołek pisał: To, że po żywych niegdyś znakach pozostają puste ślady, niczego nie rozstrzyga. W teatrze Jarockiego najbardziej przejmujące jest to, że duchowe okaleczenie człowieka nie staje się nigdy argumentem rozsądzającym o porządku świata. Pozostaje jedynie śladem teatru esencji, śladem intrygi sensu.

Paweł Dobrowolski

poprzednia strona 1 2 3 4

Teologia teatru

Paweł Dobrowolski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?