Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła

Słuchanie wędrowca
Kaznodziejstwo w czasach postmoderny

„Postmodernizm” nie jest już tylko słowem-kluczem, bez którego nie można opisać ani zrozumieć świata przełomu tysiącleci. Pojęcie to stało się już słowem-wytrychem, którym posługujemy się coraz powszechniej i jednocześnie coraz mniej precyzyjnie. Bo wytrych ma to do siebie, że pasuje prawie do każdych drzwi. Przydaje się też do otwarcia, a może lepiej – wyważenia drzwi religii i wiary.

Ponowocześnie, czyli „po Bogu”?

Większość badaczy zgadza się, że „postmodernizm” nie jest pojęciem jasnym. Można nim określić praktycznie wszystko to, co dystansuje się wobec tradycyjnych wartości: muzykę, styl życia, sposób jedzenia, ubierania się, budowania domów, pisania książek, opowiadania bajek, robienia zakupów i – zapewne – modlenia się. Stąd też „ikonami” postmodernizmu są zarówno fast food, hipermarket, czy pokemony, jak i – oczywiście (!) – Harry Potter. Na ogół bowiem – jak powiedziała w „Znakowej” dyskusji Małgorzata Kowalska – nikt nie zadaje sobie trudu, by definiować postmodernizm i wypróbować, czy termin ten odpowiada rzeczywistym zjawiskom w kulturze, ale dzieje się raczej odwrotnie – nazywa się ponowoczesnością jakąś diagnozę współczesności, a wówczas „ponowoczesność” okazuje się równoznaczna ze „współczesnością”, termin ten staje się workiem bez dna1.

Dodatkowo, w ustach człowieka wierzącego pojęcie to nabiera silnie negatywnego ładunku emocjonalnego. Jest nie tylko opisem zjawisk, ale też ich wartościowaniem, i to – w przeważającej mierze – negatywnym. Mówiąc krótko, tendencje postmodernistyczne – czymkolwiek by one były – są postrzegane prawie wyłącznie jako zagrożenie dla wiary. Postmodernizm jest wówczas rozumiany jako nowa, ponowoczesna forma ateizmu, tym bardziej niebezpieczna, że zazwyczaj nie występuje wprost przeciwko wierze czy religii, ale dokonuje takiej ich reinterpretacji, że de facto przestają one być sobą, przynajmniej w klasycznym rozumieniu tych pojęć.

Negatywne podejście do postmodernizmu czytanego w perspektywie wiary przeważa także w artykule abp. Józefa Życińskiego „Wyzwania duszpasterskie w kulturze postmoderny”2. Autor wskazuje na dwie jego cechy: „antyintelektualizm i nihilizm aksjologiczny”, a tych, którzy doznają „kulturowego wykorzenienia” czasu postmoderny, nazywa „generacją dotkniętą poczuciem rozpaczy i bezsensu”. Konsekwentnie więc abp Życiński widzi postmodernę bardziej jako wyzwanie duszpasterskie niż jako ewentualną pozytywną inspirację dla pastoralnej działalności Kościoła.

Nie mam oczywiście intencji, by w sposób bezkrytyczny – powiedzmy obrazowo – „ochrzcić” postmodernizm. Są w nim bowiem tezy, które na grunt teologii czy przepowiadania przenieść się nie da, jak choćby odrzucenie wszelkich pewników, które może prowadzić także do odrzucenia pewników wiary. Czy jednak nie można odkryć w nim jakichś pozytywnych intuicji, których zastosowanie – choćby w głoszeniu słowa Bożego – nie tylko służyłoby lepszemu kontaktowi z ponowoczesnym słuchaczem, ale pozwoliłoby obiektywnie lepiej wyrazić ewangeliczną prawdę?

Nomada, turysta, koczownik...

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?