Czytelnia
Jan Filip Libicki, Sobór, Papież i tradycjonaliści, WIĘŹ 1999 nr 4.
Tymczasem wbrew tym przepisom wierni przywiązani do starej liturgii słyszą oto z ust Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Zygmunta Pawłowicza, iż zezwolenia te dotyczyć mają jedynie niewielkich grupek byłych Lefebvrystów5. Ksiądz biskup Pawłowicz, autor obszernej pracy „Lefebvre i lefebvryści – schizma u schyłku XX wieku”6, pretendujący zapewne do miana głównego eksperta do spraw liturgicznej tradycji łacińskiej w łonie Episkopatu, tak pisze na jej łamach o możliwości dostępu wiernych do jej dobrodziejstw, cytując nuncjusza apostolskiego w Niemczech, arcybiskupa Giovani Lajolo: dotychczas ryt trydencki jest dopuszczalny tylko dla niewielkich kręgów ludzi i to pod określonymi warunkami. Udzielanie zezwoleń przez biskupów nie może być tak pojmowane, że Msza trydencka ma być dozwolona w ramach szeroko pojętej możliwości. Następnie sufragan gdański stwierdza: stanowisko nuncjusza apostolskiego w Niemczech należy uznać jako najbardziej właściwe również dla warunków polskich7. Jest to wręcz kopia wcześniejszych opinii wielu polskich hierarchów. Wówczas były one zrozumiałe, jeśli zważyć, że wynikały one z nieznajomości problemu. Nie pretendowały one jednak nigdy do miana kompetentnego i dogłębnego studium zagadnienia8.
Ze smutkiem skonstatować trzeba, iż ta wydająca się miarodajną opinia nie pokrywa się nie tylko z oficjalnymi dokumentami Stolicy Apostolskiej w tej sprawie, ale i z wyrażoną ostatnio opinią Ojca Świętego, który kilka miesięcy temu zaapelował, by biskupi całego świata okazywali wyrozumiałość i szczególną troskę pasterską wiernym przywiązanym do dawnej liturgii9. Wypada jedynie wyrazić zdziwienie, iż podstawą do nakreślenia sytuacji prawnej wiernych przywiązanych do tej liturgii w Kościele Powszechnym są dla ks. biskupa Pawłowicza opinie nuncjusza apostolskiego w Niemczech, zapewne trudno dostępne, nie zaś oficjalne wykładnie powołanej do tego papieskiej komisji. Z własnego doświadczenia wiem, iż udziela ich ona od ręki nawet zwykłym wiernym. Nic więc dziwnego, że stan zasmucenia, o którym pisał Jan Paweł II po akcie arcybiskupa Lefebvre'a, jest uczuciem stale towarzyszącym wiernym Papieżowi tradycyjnym katolikom, gdy spoglądają oni na sposób, w jaki realizuje się zagwarantowane im prawa.
Cierpliwość, hojność i troska
Autor artykułu „Dwa tradycjonalizmy...” ma słuszność zauważając, iż wiele sformułowań dotyczących spraw najważniejszych dla życia Kościoła, jakimi operują reprezentanci charakteryzowanego przezeń wewnątrzkościelnego tradycjonalizmu, może wywoływać rezerwę. Z jednej strony wynika to z dostrzeżonej także przez niego dynamiki nowo tworzącego się zjawiska. Drugą przyczyną jest fakt, iż nadal brak jest rzeczowej dyskusji na te tematy, a trudności, jakie w poszczególnych diecezjach mają często wierni tradycji łacińskiej, zdający sobie sprawę ze swych niezbywalnych praw, nie wpływają na spokojniejsze formułowanie własnych sądów. Dotyczy to jednak niestety i strony przeciwnej – o czym później. Józef Majewski apeluje do przedstawicieli nurtu przywiązanego do tradycji łacińskiej o cierpliwość. Niewątpliwie słuszna to uwaga. Jak każde zjawisko nowe, budzi i on różnorakie wątpliwości. Choć – jak słusznie zauważono – papieskie przyzwolenie na celebrację tej liturgii wynikało z pobudek głębszych niż jedynie uchronienie przed schizmą zagrożonych nią wiernych, to jednak – jak równie trafnie skonstatował Zbigniew Nosowski – jest to także sygnał, iż ludzie przywiązani do starego obrządku nie muszą być stawiani wobec dylematu sumienia.