Czytelnia
Jan Filip Libicki, Sobór, Papież i tradycjonaliści, WIĘŹ 1999 nr 4.
Już w roku 1966 poprzednik kardynała Ratzingera, kardynał Alfredo Ottaviani w liście „Cum Oecumenicum Concilium” do biskupów całego świata pisał: Trzeba jednak z bólem stwierdzić, że z różnych stron nadchodzą smutne wiadomości o nadużyciach, wynikających z interpretacji nauczania Soboru, jak również z pewnych, pojawiających się tu i ówdzie błędnych opinii, które wywołują w wiernych duże zaniepokojenie. Są godne uznania studia i wysiłki zmierzające do głębszego poznania prawdy, słusznie rozróżniając między tym, co należy do istoty wiary i tym, co jest przedmiotem opinii. Z przeanalizowanych przez Świętą Kongregację Nauki Wiary dokumentów wynika jednak, że chodzi o wiele stwierdzeń, które łatwo przechodząc ponad granicami hipotez lub opinii, wydają się w pewnej mierze dotykać podstaw wiary11. Podobne zjawisko zauważył kilka lat później kardynał Joseph Ratzinger, gdy pisał: Była jednak istotna różnica pomiędzy tym, czego chcieli Ojcowie Soboru, tym, co przekazywano opinii publicznej, i tym, co później ukształtowało powszechną świadomość12. By znów dalej zacytować prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, który opisując późniejszą recepcję soborowej Konstytucji o Objawieniu Bożym stwierdził: W życie weszło praktycznie tylko to, co dotarło do powszechnej świadomości jako domniemana nowość w sposobie myślenia ojców na temat tych argumentów. Zadanie przekazania faktycznych rezultatów Soboru całej społeczności wiernych i kształtowania świadomości kościelnej na podstawie nauk Soboru stoi dopiero przed nami13. Coraz częściej Sobór wydawał się wielkim kościelnym parlamentem, który może wszystko zmieniać i kształtować na swój sposób14. W wykładzie o prawdziwej i fałszywej odnowie Kościoła, który prowadziłem na uniwersytecie w Münster, starałem się wykazać, że sytuacja jest alarmująca, ale nie zostało to zauważone15.
Jak więc wynika z, przytoczonych wypowiedzi, podstawowym i nie rozwiązanym do dziś problemem Kościoła Powszechnego jest właściwe odczytanie dokumentów soborowych. Jedyną zaś gwarancją jest uczynienie tego wedle odwiecznie obowiązującej w kościelnym życiu zasady, iż to co nowe współgrać musi z tym, co zawsze, wszędzie i wszystkim było nauczane, czyli z tradycją Kościoła. Taki sposób czytania Soboru zalecił Ojciec Święty arcybiskupowi Lefebvre'owi podczas audiencji udzielonej mu w listopadzie 1978 roku. Warto tu dodać, że wycofanie przez tegoż arcybiskupa podpisu pod protokołem ugody, podpisanym przezeń z kardynałem Ratzingerem 5 maja 1988 roku, nie wynikało z uznania niemożności uzgodnienia wspólnego stanowiska, lecz z nieufności co do zrealizowania złożonych przez Stolicę Apostolską obietnic16.
Owo nieustanne nawoływanie przez reprezentantów wewnątrzkościelnego tradycjonalizmu do odczytywania dokumentów Soboru w duchu tradycji, które Zbigniew Nosowski postrzega jako tradycjonalistyczne przebieranie w jego nauce, jest w rzeczywistości dążeniem do włączenia mechanizmów ochronnych przed jej przyjęciem w cząstkowej lub zdeformowanej formie. O to samo apeluje wszak Jan Paweł II we wspomnianym już tu motu proprio „Ecclesia Dei”, gdy pisze: Chciałbym także powiedzieć teologom i innym osobom biegłym w naukach kościelnych, że obecne wydarzenia także dla nich są wyzwaniem. W istocie bowiem zakres i głębio. nauczania Soboru Watykańskiego II domagają się dalszych, nowych dociekań, które jasno ukażą nieprzerwaną ciągłość istniejącą pomiędzy Soborem i Tradycją, zwłaszcza w odniesieniu do tych punktów, które być może ze względu na swą nowość nie zostały jeszcze dobrze zrozumiane w niektórych częściach Kościoła17.