Czytelnia

Psychologia a duchowość

Katarzyna Jabłońska

Zbigniew Nosowski

Spotkanie, Z Wojciechem Eichelbergerem i ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawiają Katarzyna Jabłońska i Zbigniew Nosowski, WIĘŹ 2004 nr 2.

– Nie wystarczy, że Bóg jest takim Superwizorem?

K. Grzywocz: Nie wystarczy. Nie oddzielamy tego, co ludzkie, od tego, co Boskie – tylko łączymy. Przecież w duchowościach inkarnacyjnych sprawy Boskie łączą się ze sprawami ludzkimi; w tym, co ludzkie, odnajdujemy Boga – i odwrotnie. Kierownik duchowy też powinien móc z kimś porozmawiać o swojej pracy. Nie zawsze jesteśmy obiektywni wobec siebie i dobrze jest, jeśli ktoś z boku na nas popatrzy. Inaczej może z księdza wyrosnąć narcystyczny guru, który na wszystkim się zna, na wszystko ma odpowiedź i z nikim nie konfrontuje swojej pracy.

Inne niebezpieczeństwo to księża, którzy samozwańczo próbują sprostać roli psychoterapeuty. I wreszcie kolejny problem – zupełne odcinanie się księży od psychologii, taki antypsychologiczny afekt, dość częsty u księży.

– Skąd ten afekt się bierze?

K. Grzywocz: Z lęku przed swoimi własnymi problemami Mają go często księża, którzy nie radzą sobie sami ze sobą, boją się swojej własnej terapii. Z własnego doświadczenia wiem, że to oni najczęściej występują z zarzutami wobec tych duchownych, którzy próbują włączać psychologię w swoją pracę.

W. Eichelberger: Podstawowa wiedza psychologiczna jest niezbędna wszędzie tam, gdzie się ma kontakt z człowiekiem. Potrzebują jej księża, psychoterapeuci, lekarze, nauczyciele. Każda z tych grup zawodowych powinna sporo wiedzieć o tym, co wiedzą pozostałe. Inaczej popełniamy niepotrzebne błędy. Lekarze nagminnie popełniają błąd redukcjonizmu. Lecząc depresję, poprzestają na przepisaniu prozacu. Zbyt rzadko przychodzi im na myśl zaproponowanie psychoterapii czy odesłanie do księdza, jeśli pacjent zdradza problemy natury duchowej. To jeden z przejawów zawodowego narcyzmu, który nie obcy jest też psychoterapeutom.

K. Grzywocz: Czasem zdarza się nawet ośmieszanie siebie nawzajem. Z drugiej strony to, że te nauki oddzieliły się i specjalizują się we własnych dziedzinach, uważam za wielkie bogactwo. Mogę korzystać z owoców ich dokonań, mogę dowiedzieć się więcej o człowieku. Wiem to z własnego doświadczenia – uczestniczę w spotkaniach grupy, w której spotykają się duchowni, psychiatrzy i psychoterapeuci, żeby konsultować różne problemy. Kiedyś przywieziono na przykład kobietę, u której stwierdzono opętanie. Wielu księży odprawiało nad nią egzorcyzmy, a okazało się, że w jej przypadku mieliśmy do czynienia z problemem psychiatrycznym. Początkowa diagnoza okazała się mylna i bolesna dla tej kobiety. Ci egzorcyzmujący księża nie skonsultowali się z psychiatrą. To był wielki błąd i krzywda uczyniona tej kobiecie. Wzmocniono w niej przekonanie, ze jest opętana, gdy tymczasem była chora.

– Skoro w duchowości są elementy terapeutyczne, a w terapii są elementy duchowe, to czy nie istnieje ryzyko pomieszania: że psychologia może stać się wiarą, a wiara quasi-psychologią?

W. Eichelberger: Wielu ludzi ma pokusę, żeby szukać w psychoterapii rozwiązań ostatecznych – których tam nie sposób znaleźć. Psychoterapia operuje na poziomie ego, na poziomie psychologicznych uwarunkowań człowieka, jego koncepcji oraz iluzji na swój temat. Tylko w tym obszarze może i ma prawo się poruszać. Są ludzie, którzy nie bardzo wiedzą, o co w religii chodzi i zbyt wiele nadziei inwestują w psychoterapię. Niepokojąco długo krążą wówczas po różnych warsztatach i grupach psychoterapeutycznych zamiast szukać swojej własnej drogi. Takim ludziom trzeba powiedzieć: „tu już nic więcej nie znajdziesz, będziesz jedynie dreptał po własnych śladach”. Myślę, że w podobny sposób można uzależnić się od duchowości.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Psychologia a duchowość

Katarzyna Jabłońska

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?