Czytelnia

Ciało

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Katarzyna Jabłońska

Starość, czyli młodość, z Arturem Mnichem rozmawia Katarzyna Jabłońska, WIĘŹ 2005 nr 10.

— Czyli w istocie mogą urzeczywistniać cywilizację życia, o której nieustannie nauczał Jan Paweł II, a którą sam wprowadził w czyn również poprzez swoją śmierć, poprzez sposób, w jaki umierał. Pokazał, jak obcowanie ze śmiercią drugiego człowieka, towarzyszenie mu w tym momencie — bardzo otwiera na życie. To było możliwe również dzięki temu, że Jan Paweł II potrafił i chciał brać. Starzy ludzie wzbraniają się przed okazaniem swojej słabości, uważają, że nie mają do niej prawa, że nie mają prawa prosić o pomoc ani jej oczekiwać. Co jest w nas takiego i co jest takiego w starym człowieku, że nie chce poprosić o pomoc, przyznać się do swojej naturalnej przecież słabości?

— Duże znaczenie ma tu przekaz transgeneracyjny — proszę zauważyć, że zazwyczaj, kiedy robimy coś złego, jesteśmy karceni, a kiedy coś dobrego — nie jesteśmy chwaleni. To zaczyna się już w dzieciństwie — dziecko przynosi ze szkoły dwie piątki, a rodzice uznają to za coś naturalnego, nie komentują tego faktu, nie chwalą dziecka. Kiedy natomiast dostaje trójkę albo czwórkę, zostaje zganione. Nic dziwnego, że później ktoś taki boi się ujawniać, że czegoś nie może, czegoś potrzebuje. Skoro stary człowiek nie jest tak sprawny, jak — jego zdaniem — być powinien, my powinniśmy zapewnić go, że ma prawo do tego, aby mu pomóc. Miłość to również umiejętność brania od drugiego człowieka. Największe przykazanie: Miłuj... bywa najbardziej zaniedbywane w ostatniej części: siebie samego. A ono jest całością i szwankuje, jeśli któraś z części jest zaniedbywana.

— Warto ten argument podsunąć spowiednikom — może w ten sposób dodadzą starym ludziom odwagi, aby prosili o pomoc i czuli, że mają do tego prawo.

— Doskonale to rozumiał Jan Paweł II — kochał Boga, który mieszkał w nim, który mieszka w każdym człowieku. Miłość to nie tylko aktywność, ale również dobrze pojęta bierność, czyli jeśli kocham swoich bliskich — to również pozwalam, aby mi pomagali, ufam, że oni również tego pragną i potrzebują. Istnieje przecież miłość przez zaniechanie — jeśli sześcioletnie dziecko nie umie wiązać sznurowadeł, to dla jego własnego dobra rodzice powinni zaprzestać robić to za nie, tylko cierpliwie je uczyć, razem z nim przetrwać niepowodzenia aż wreszcie się nauczy. Starszy człowiek powinien zgodzić się na miłość przez zaniechanie — powściągać swoje ambicje i nie podejmować wysiłku ponad siły. Powinien pozwolić, aby pewne rzeczy robili za niego młodsi — taka postawa pomaga również budować wspólnotę.

— Mam wrażenie, że poprzez to zaniechanie stary człowiek ma młodemu bardzo dużo do przekazania.

— Jeśli będzie naturalnie, bez agresji, sygnalizował swoją słabość, może w ten sposób uczyć empatii. Poza tym ma na nam wszystkim, a zwłaszcza młodym, do przekazania mądrość życiową, której nie zdobędą nigdzie indziej — w internecie, w żadnej szkole ani książce. Zachęcałbym młodych, aby — to chyba pomysł Matki Teresy z Kalkuty — spędzali czas ze starszymi, z dziadkami czy sąsiadami, nawet nie po to, aby im pomagać, ale aktywnie ich słuchać. Starsze osoby w takiej sytuacji wychodzą zazwyczaj ze skorupy lęku i nieufności, pokazują siebie w tym prawdziwym wymiarze, również bolesnym, ale przecież też przynależnym życiu.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Ciało

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?